Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Iwański: Szukałem "kwadratowych jaj"

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

24.09.2008 22:34

(akt. 19.12.2018 20:14)

Jego dwa gole w Płocku dały trenerowi Urbanowi i drużynie Legii możliwość wzięcia głębokiego oddechu. Do 80. minuty obrońca PP przegrywał z Wisłą 0:1. Wygrał po bramkach środkowego pomocnika, który wszedł na boisko w 72. minucie. - Strzelaj! Jak coś będziesz miał, to strzelaj - takimi słowami <b>Jan Urban</b> mobilizował wchodzącego na boisko Iwańskiego. Parę dni wcześniej szkoleniowiec Legii narzekał na swojego piłkarza: - Jeszcze nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie, w jakim celu przyszedł do Legii. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak mało strzela. W Lubinie uderzał z każdej pozycji i każdego miejsca za polem karnym. A w Legii jakiś taki nieśmiały jest. Nie wykorzystuje tego, co ma najlepsze - mówił Urban.
Na odpowiedź piłkarza, w najlepszym tego słowa znaczeniu, czekał do wtorku. - Jak był ten wolny, złapałem piłkę i wiedziałem, że już jej nikomu nie oddam - opowiada Iwański. I jego strzał wyglądał tak, jakby nie chciał płockiemu bramkarzowi dać żadnej szansy. - Czy odetchnąłem? Nie. Na ławce rezerwowych nie było nerwowo. Zastanawialiśmy się tylko, kiedy padną gole. Bo musiały paść. Byliśmy lepsi pod każdym względem. Umiejętnościami i inteligencją w grze biliśmy Wisłę na głowę. Brakowało tylko skuteczności. W końcu udało się mnie. I fajnie. To był przedziwny mecz. Legia miała piłkę przez 71 procent spotkania. Oddała 37 strzałów na bramkę, z tego 28 w regulaminowym czasie gry. Wychodzi prawie jedno uderzenie na trzy minuty! W dogrywce Iwański trafił z karnego. Rywalizację o wykonywanie jedenastek wygrał z nie byle kim, bo Rogerem Guerreiro. - Stało się to na zgrupowaniu w Szwajcarii - wspomina Iwański. - Roger akurat przyjechał z wakacji po Euro, więc nie trenował z takim obciążeniem jak inni. Wyznaczył mnie trener i - jak na razie - nogi mi nie drżą. Tajemnica karnych jest prosta. Wszystko zależy od koncentracji i precyzyjnego kopnięcia piłki w upatrzone przed strzałem miejsce. Na razie nie było momentu zawahania - z trzech prób w tym sezonie każda była wykonana przez Iwańskiego pewnie. Z rzutami wolnymi jest inaczej, a konkurencja jeszcze większa niż przy karnych. We wtorek w Płocku chętnych do uderzenia w 80. minucie było czterech: Piotr Giza, Aleksandar Vuković i Tomasz Kiełbowicz. No i Iwański, który - jak na siebie - zachował się nietypowo, czyli egoistycznie. - Trafiły do mnie słowa krytyki trenera, zgadzam się z nimi, że za mało strzelam. W Płocku było lepiej, grałem 48 minut, oddałem sześć czy siedem uderzeń. Wszystko dotąd siedziało w głowie, nie mogłem przełamać bariery i w dobrych sytuacjach szukałem "kwadratowych jaj". Nie jestem boiskowym egoistą - mówi Iwański. Należy do tej kategorii środkowych pomocników, których asysty cieszą przynajmniej tak samo jak gole. Jeśli nie bardziej. - A już "rozklepanie" przeciwnika w środku boiska i wyprowadzenie napastnika sam na sam... Ale ja wciąż jestem nowy w Warszawie, tak jak i drużyna. Docieramy się, mnie cieszą postępy w taktyce, to, że w każdym meczu gole strzela kto inny. Raz Miro Radović, raz Takesure Chinyama, raz ja. No i umiemy je zdobywać i na początku meczu, i pod koniec - dodaje pomocnik, który kosztował 600 tysięcy euro i ma poprowadzić drużynę ze stolicy do mistrzostwa Polski. Ostatnio Legia wygrała w lidze cztery mecze, wszystkie do zera. Ale trener Urban mówi, że tytuł zdobywa się, nie tracąc punktów ze słabszymi zespołami. Bilans czołówki zawsze wyjdzie na zero. - To samo mówił nam trener Michniewicz, kiedy wygrywaliśmy ligę w Lubinie - wspomina Iwański. Ostatnio trochę mniej trenował stałe fragmenty w klubie. Na początku poświęcał temu zdecydowanie więcej czasu. Ustalono hierarchię, że z prawej strony boiska (lewą nogą) uderza ("dokręca" piłkę) Tomasz Kiełbowicz, a z lewej strony (prawą nogą) właśnie Iwański. - Gramy coraz więcej meczów, nie ma sensu nabijać mięśni na mokrej murawie. Kiedy mięśnie są zmęczone, brakuje precyzji. Ale nie ma się co martwić, przecież tego się nie zapomina. To jest zakodowane w głowie - kończy Iwański. W Płocku, kiedy strzelał wyrównującą bramkę, mięśnie nie były przesadnie napompowane. Liczby Iwańskiego922 - tyle minut spędził na boisku w barwach Legii 11 - w tylu meczach wystąpił (sześć w lidze, trzy w Pucharze UEFA, jeden w Pucharze Polski i jeden o Superpuchar) 5 - tyle goli strzelił (dwa w UEFA - z wolnego i karnego, jednego w lidze - z karnego, i dwa w PP - z wolnego i karnego) 3 - tyle miał asyst (jedna w lidze, jedna w Superpucharze i jedna w UEFA)

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.