Maciej Iwański: W końcu musimy zacząć grać lepiej
30.03.2009 10:47
- Co z tą Legią? Dobre pytanie. Problem w tym, że nie bardzo wiem, jak na nie odpowiedzieć. Na zgrupowaniach przed sezonem wyglądało to zupełnie inaczej. Graliśmy dobrze w sparingach i wszyscy byli optymistami. Zaczęła się runda wiosenna i nagle zapomnieliśmy to, co tam ćwiczyliśmy. Kibice od dawna nas nie wspierają i zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Pomoc przydałaby nam się właśnie teraz - w trudnych chwilach. Tym bardziej że wciąż mamy realne szanse na mistrzostwo Polski. Do prowadzącego Lecha Poznań tracimy przecież tylko trzy punkty - mówi pomocnik Legii <b>Maciej Iwański</b>.
Może Pan jakoś wytłumaczyć, co stało się w piątkowym meczu Pucharu Ekstraklasy z GKS-em Bełchatów? Dobrze graliście tylko do przerwy, później z każdą minutą było gorzej.
- Najprościej można by odpowiedzieć, że mecz ustawiła czerwona kartka dla Inakiego Astiza. Prawda jest jednak taka, że sami jesteśmy sobie winni, bo powinniśmy do przerwy prowadzić większą liczbą goli. Graliśmy dobrze, nic nie wskazywało, że sytuacja na boisku może się tak nagle zmienić. W drugiej połowie Bełchatów jednak zaatakował. Potem była ta nieszczęsna kartka, po chwili straciliśmy bramkę i wszystko się posypało. Staraliśmy się walczyć do końca, szukając szczęścia w kontratakach i licząc ewentualnie na awans po rzutach karnych. Niestety, nie udało się. Taka jest piłka.
Nie można jednak zrzucać wszystkiego na okoliczności. Odpadliście z Pucharu Ekstraklasy. Dwa ostatnie mecze w lidze to porażka z Jagiellonią Białystok i remis z Górnikiem Zabrze, w dodatku u siebie. Co z tą Legią? - można by zapytać, parafrazując tytuł znanego programu.
- Dobre pytanie. Problem w tym, że nie bardzo wiem, jak na nie odpowiedzieć. Na zgrupowaniach przed sezonem wyglądało to zupełnie inaczej. Graliśmy dobrze w sparingach i wszyscy byli optymistami. Zaczęła się runda wiosenna i nagle zapomnieliśmy to, co tam ćwiczyliśmy.
Może po prostu jesteście źle przygotowani do sezonu?
- Absolutnie nie - jesteśmy dobrze przygotowani! Moim zdaniem problem tkwi w psychice. Trudno wytłumaczyć, skąd bierze się nasza niefrasobliwość pod bramką rywali. Musimy się odblokować i zacząć wreszcie strzelać.
Napastnicy nie są Waszym jedynym problemem. Kiepsko spisują się również obrońcy i pomocnicy. Pan również - bez urazy.
- Nie zamierzam się obrażać, bo także jestem zdania, że nie gram ostatnio tak, jak powinienem. Wiem ponadto, że oczekiwania trenera i kibiców są wobec mnie duże. Co mogę jednak zrobić? Czy to coś zmieni, że wyjdę przed szereg, posypię głowę popiołem i wezmę na siebie całą winę za nasze słabe wyniki? Nie sądzę. Lepiej mniej gadać, a więcej robić. Mogę zapewnić, że będzie lepiej. Moim zdaniem to tylko kwestia czasu.
Niektórzy Pana koledzy skarżą się od pewnego czasu na kibiców, którzy nie wspierają Was tak, jak powinni. Roger powiedział nawet, że według niego można zburzyć jeszcze trybunę krytą [trzy pozostałe są w trakcie prze-budowy - red.] i grać w ogóle bez publiczności, w ciszy. Narzekali również Miroslav Radovic i trener Jan Urban...
- Kibice od dawna nas nie wspierają i zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Szkoda, bo na Łazienkowskiej była kiedyś znakomita atmosfera, ale to temat na osobną rozmowę. Problem tkwi w czym innym. Wcześniej kibice nam nie pomagali, ale też nie przeszkadzali. Od pewnego czasu jest inaczej. Po nieudanych zagraniach słyszymy oklaski i ironiczne komentarze. Przy pustych trybunach i akustyce panującej obecnie na stadionie słyszymy każde słowo. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Czy ludzie nie rozumieją, że wyśmiewanie własnych piłkarzy na pewno im nie pomaga? Nie chcę nikogo obrażać, ale tak po prostu uważam. Pomoc przydałaby nam się właśnie teraz - w trudnych chwilach. Tym bardziej że wciąż mamy realne szanse na mistrzostwo Polski. Do prowadzącego Lecha Poznań tracimy przecież tylko trzy punkty.
Zmieńmy na koniec temat. Czy oglądał Pan mecz eliminacji mistrzostw świata Irlandia Płn. - Polska?
- Oczywiście, że oglądałem. Dlaczego Pan pyta?
Bo chciałbym wiedzieć, czy nie denerwowała Pana nieporadność niektórych powołanych przez Leo Beenhakkera pomocników. Zwłaszcza Tomasza Bandrowskiego?
- Trochę niezręcznie mi rozmawiać o kadrze w sytuacji, gdy sam bezskutecznie czekam na powołanie. Na pewno nie będę też krytykował kolegów na łamach prasy. Co mogę powiedzieć? Dla mnie najlepszym komentarzem do tego meczu były słowa Michała Żewłakowa, który nie szukał usprawiedliwień i po prostu przyznał, że im nie wyszło. Doskonale go rozumiem - w piłce tak już czasem jest, że nie wychodzi nawet, jak się bardzo chce. Szkoda mi chłopaków. Mam nadzieję, że zdołają się pozbierać i jeszcze powalczą o awans.
Rozmawiał: Hubert Zdankiewicz
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.