Maciej Murawski: Legia musi być dwa razy silniejsza, by wygrać ligę
09.05.2012 21:05
Najpierw wyjście z grupy w Lidze Europejskiej i wygranie Pucharu Polski, a później wielka klapa na mecie. Jaki to był sezon dla Legii?
- To był dziwny sezon. Z jednej strony mecz w Moskwie, który dał fazę grupową, potem właśnie świetne mecze już w grupie, a do tego wygrany Puchar Polski… Ale ta liga… To nawet nie chodzi o to, że zwyciężył Śląsk. Po prostu zawiodły trzy największe drużyny – Legia, Wisła i Lech. Te zespoły, grając na miarę możliwości, powinny mieć o 5, 10 punktów więcej niż wrocławianie i Ruch Chorzów. Najbardziej rozczarowała Wisła, Lech również, a akurat Legia – z tego tria – najmniej. Tytuł był dla Legii na wyciągnięcie ręki. Oczywiście szanuję to, co osiągnął Śląsk i Ruch, ale oni osiągnęli apogeum swoich możliwości.
Można więc nazwać Legię drużyną przegraną?
- W tej chwili dużo osób tak uważa. Jestem jednak przekonany, że za 10 lat ci sami kibice, którzy teraz są źli na piłkarzy, niektórzy nawet bardzo źli - co wyrazili na meczu z Koroną - będą ciepło wspominać tę Legię. Będą pamiętać o Wolskim, Żyro, Kuciaku, Żewłakowie i innych. O tym, jak Janek Gol zdobył bramkę ze Spartakiem i co ona później dała. Mogę położyć głowę, że tak będzie. Zwróćmy uwagę na to, że Legia od zawsze jest faworytem, a po mistrzostwo sięgnęła tylko 8 razy. Ja nazywam to piętnem. Legia, aby zdobyć tytuł, zawsze musi być zdecydowanie lepsza od rywali. Jeśli spojrzy się na motywację Lechii, kiedy gra z Legią, a później, kiedy mierzy się ona z Ruchem, to różnica jest bardzo widoczna. To samo Jagiellonia. Przy Łazienkowskiej zostawili dużo więcej zdrowia niż w starciu ze Śląskiem. Nie przez przypadek kibice z Białegostoku motywowali swoich zawodników przed wyjazdem do Warszawy mówiąc, że to jest dla nich mecz sezonu. Legia to jest Bayern Monachium polskiej ligi, to jest Manchester United polskiej ligi, to jest Real lub Barcelona Ekstraklasy. Te zagraniczne drużyny częściej sięgały po tytuły. Dlaczego? Legia ma dobrych piłkarzy, ale nie o tyle lepszych od swoich rywali, co europejscy giganci.
Po prostu każdy chce pokonać Legię.
- Zwróćcie uwagę, jak cieszył się Śląsk ze zwycięstwa w Warszawie, jak trener Lenczyk robił ze szczęścia fikołki. To jest taka „szlacheckość” Legii. Kibice muszą się pogodzić z tym, że mają wspaniały klub, ale wyjątkowo trudno zdobywa się w stolicy trofea. Jest takie hasło: na dobre i na złe. Teraz nie jest najlepiej, kibice o tym wiedzą, przeżywają to, ale muszą pamiętać, że piłkarze czują się tak samo.
Maciejowi Skorży często zarzucano, że dobiera zbyt defensywną taktykę, że brakuje mu odwagi. Weźmy za przykład wiosenny mecz z Bełchatowem. Naprawdę nie można było zagrać większą liczbą ofensywnych zawodników?
- W polskiej lidze przyjął się system z dwójką defensywnych pomocników. W takim przypadku sporo zależy od bocznych obrońców - oni muszą grać ofensywnie. Trenerzy różnie ustawiają piłkarzy z przodu, ale w środku pola wszędzie jest podobnie – w Śląsku i Ruchu również. Może rzeczywiście, na taki Bełchatów Legia powinna wyjść z jednym defensywnym pomocnikiem, przed którym grałby przynajmniej taki Janek Gol albo nawet Rafał Wolski, czyli gracz jeszcze bardziej kreatywny…
Dobrze, możemy zrzucać winę za brak mistrzostwa na wspomnianą „szlacheckość”, na defensywne ustawienie, ale chyba sam pan przyzna, że jeszcze kilkanaście dni temu mógłby pan postawić sporą część oszczędności na mistrzostwo Legii.
- Dokładnie. Legia w przekroju całego sezonu pokazała, że potrafi się zmobilizować na najważniejsze mecze, w których walka toczyła się o stawkę. Moskwa, Bukareszt, Wisła u siebie, Ruch dwa razy w lidze, a potem w finale Pucharu Polski – właśnie wtedy legioniści grali najlepiej. Dlatego byłem zdziwiony, że mając nóż na gardle, nie pokonali Lechii…
Coś jeszcze wpłynęło na to, że nie rozmawiamy teraz o mistrzostwie dla Legii?
- Mogę się teraz wymądrzać, gadać różne rzeczy… Nie wiem, jak to zostanie odebrane, bo nie mam na koncie 16 tytułów. Uważam, że kluczowa była zima, kiedy rozbito zgrany już zespół. Żeby było jasne: nie neguję sensu sprzedaży Borysiuka, Rybusa i Komorowskiego. Jeśli jednak klub traci tak ważne ogniwa, trzeba znaleźć odpowiednich następców. I to – zaznaczam – piłkarzy sprawdzonych. Novo i Blanco nie byli słabi, oni byli z zewnątrz i przyszli bardzo późno. Nie znali ligi, w której naprawdę trudno się odnaleźć. Kiedy więc trener Skorża miał ich wprowadzić do gry, jeśli w zasadzie co 3 dni były mecze? Wkomponowanie do zespołu polega przede wszystkim na pewnych automatyzmach, które latem wypracowali Radović i Ljuboja, a do nich dołączał Rybus, jak choćby przy golu z Zagłębiem. Novo i Blanco po prostu nie byli gotowi.
A kto byłby gotowy?
- Dla mnie odpowiednim piłkarzem był Traore z Lechii. Rozumiem, że latem nie było na niego pieniędzy, ale zimą, przynajmniej z kilku powodów, Lechia pewnie chciałaby się go pozbyć. Miał słabszą jesień, nie wypromował się w Pucharze Narodów Afryki, a na dodatek został wtedy równo rok do końca jego umowy. Traore zna już ligę polską, no i mówi po francusku, więc bez problemu dogadywałby się z Ljuboją czy Żewłakowem. Mógłby dać Legii nawet więcej, niż Rybus, bo jego styl gry idealnie pasuje do tego preferowanego przez trenera Skorżę, gdzie jest ciągła wymiana pozycji na 4 ofensywnych pozycjach. Traore potrafi grać na jeden kontakt, dryblować, strzelać gole w ważnych meczach, na boisku ciągle jest w ruchu. Uważam, że gdyby to on trafił do Warszawy zimą i przepracował 2 obozy, dziś Legia miałaby mistrzostwo. Może teraz warto się nim zainteresować?
Wielu uważa, że wraz z odejściem Macieja Rybusa, Legia pożegnała się też z dobrze bitymi rzutami rożnymi i wolnymi, z których trzeba dorzucić piłkę w pole karne.
- Prawda. Spójrzmy na Śląsk i Ruch – te drużyny zdecydowaną większość bramek zdobywały ze stałych fragmentów. Co dało Śląskowi tytuł? Chyba 5 ostatnich goli padło w ten sposób, że dośrodkowywał Mila. W Legii mógłby to robić Kiełbowicz, ale on jest rezerwowym. Kiedy grał, jak choćby z Arką i Ruchem, asystował.
Wiosną zabrakło też skuteczności z jesieni Miroslava Radovicia. W poprzedniej rundzie zdobył 13 bramek we wszystkich rozgrywkach, a w tym roku trafił tylko raz, w finale Pucharu Polski. To wszystko wynik kontuzji odniesionej w Turcji?
- Radović nie przepracował zimy, a na dodatek urodziło mu się dziecko. Nawet taki fakt może mieć wpływ na formę piłkarza, bo zamiast spać, czasem zarywa noce. Poza tym, jesienią siła ofensywna Legii była też rozłożona na skrzydła, co wiosną widzieliśmy rzadko. Taki Michał Kucharczyk nie jest piłkarzem do ataku pozycyjnego. On będzie biegał cały mecz, ma niesamowitą wydolność oraz instynkt strzelecki, ale brakuje mu kreatywności. Dopiero odbudował się po kontuzji, gra coraz lepiej.
To może warto było, żeby Radović dostał czas na odpoczynek i doszedł do siebie. Nie lepiej było dać szanse komuś innemu, choćby nawet z Młodej Legii? Wszyscy widzieli, że Serb się męczy, że jest sfrustrowany swoją niemocą.
- Radović był bardzo ważny jesienią i trener liczył, że poprzez grę dojdzie do optymalnej dyspozycji. Młodą Ekstraklasą mistrzostwa się nie zdobędzie, trzeba umiejętnie korzystać z młodszych zawodników. Nawet mimo słabszej formy Serba Legia mogła zdobyć mistrzostwo. Wydaje mi się, że zaważyła kontuzja odniesiona w kluczowym momencie świetnego wiosną Rafała Wolskiego. Gdyby on grał, to Radović też miałby łatwiej, bo ofensywa składałaby się z większej liczby akcentów. Zobaczcie, ile Rafał dał Legii punktów w rundzie wiosennej. Co gol, to ważny!
To kto po Wolskim? Widzi pan w szerokiej kadrze Legii albo nawet w Młodej Legii piłkarza, który jest w stanie powtórzyć jego wyczyn i w rok z rezerwowego stać się wiodącą postacią?
- Ja w ogóle uważam, że Wolski szansę otrzymał za późno. W 2010 roku, kiedy Legia była na zgrupowaniu w Grodzisku, chciałem wypożyczyć Rafała, ale Jacek Magiera stwierdził, że chcą dać mu szansę. Nie wiem, dlaczego w końcu jej nie otrzymał. Cabral grał w rundzie jesiennej tragicznie, Manu też słabo, wielu innych piłkarzy pojawiało się na boisku, ale nie on. Nie sądzę, żeby nagle, w ciągu roku, aż tak się rozwinął. Pytacie, kto po Wolskim… Słyszałem sporo o Jagielle, ale jego nigdy nie widziałem. W meczu z Koroną spodobał mi się za to Efir, on może być kolejną perełką.
Zgadza się pan z zarzutem, że trener Skorża nie wprowadził wiosną do gry żadnego nowego zawodnika z Młodej Legii? Jeśli klub bazuje na promowaniu młodych i zdolnych, to półroczny zastój może mieć konsekwencje.
- Trener Skorża nie jest szkoleniowcem, stawiającym na młodych, tylko na takich, którzy, przynajmniej teoretycznie, powinni gwarantować zwycięstwa. U niego każdy piłkarz musi pchać wózek, nie ma czasu na naukę. Młodych wprowadzał jego poprzednik, trener Urban. Skorża nigdzie tego nie robił, młodzi zawodnicy nie mieli u niego forów. A na wiosnę trafiali Wolski, Żyro oraz Kucharczyk i to oni pomogli trenerowi… Jestem jednak zdania, że jeśli Legia chce zdobywać mistrzostwa, to musi mieć więcej piłkarzy, jak będący w formie Radović, Ljuboja czy nawet wspomniany przeze mnie Traore. Młodzi mają jedną właściwość – grają świetnie, kiedy idzie. Jeśli jednak przestaje się układać, wtedy są bezradni. Ja kiedyś występowałem w Lechu Poznań, razem z Wichniarkiem, Głowackim czy Bosackim. Wszyscy trafiliśmy potem do reprezentacji, ale zdarzało się, że w lidze 5 razy wygrywaliśmy, a potem 6 razy przegrywaliśmy, bo nie wiedzieliśmy, jak wyjść z kryzysu. Dlatego młodzież musi mieć wokół siebie kolegów z doświadczeniem i równą formą.
Takim kimś mógł być Vuković, bo Vrdoljak jednego dnia grał świetnie, a drugiego słabo.
- Ivica to bardzo dobry piłkarz. Problemem Legii były wymęczone zwycięstwa, brak stylu. Trwało to aż do finału w Kielcach. Chorwat wielokrotnie sam walczył o piłkę, podrywał kolegów do pressingu. Pamiętam, jak dobrze zagrał w swoim pierwszym sezonie, w meczu z Lechem przy Łazienkowskiej. Niestety, mimo wielu zalet, ma też kilka wad, w tym jedną – kluczową. Mianowicie: on nie przyspiesza gry. Każde podanie musi przyjąć, dotknąć piłkę 2, 3 razy. W tej strefie, w której gra, to jest za dużo. Vuković odwrotnie. Myślę, że około 80 procent jego zagrań jest z pierwszej piłki. On jeszcze zanim ją dostanie, już wie, co z nią zrobi. Podobnie Pazdan z Górnika, którego trener Nawałka nauczył grać właśnie w ten sposób. Myślę, że trener Skorża powinien zwrócić na to uwagę Ivicy.
Dlaczego rok temu, kiedy Legia triumfowała w Pucharze Polski, później bez problemu rozprawiała się z ligowymi rywalami, a w tym sezonie po efektownej wygranej w Kielcach już nie poszła za ciosem?
- Też się nad tym zastanawiam. Myślałem, że jak już wygrali Puchar Polski, to zejdzie z nich to całe ciśnienie i wreszcie zobaczymy jakość. Mówiliśmy o tym wcześniej – słabsza dyspozycja Radovicia, kontuzja Wolskiego i Żewłakowa, możemy też dodać terminarz, bo Jagiellonia trenera Hajty, po niemrawym początku, pod koniec prezentowała się dobrze i potrafi grać w piłkę, a Lechia zagrała świetny mecz. Legia w poprzednim sezonie była po prostu tak słaba, że Puchar Polski dał im wiarę w swoje umiejętności. W obecnym musieli radzić sobie z presją jako piłkarze lidera i, co więcej, jako piłkarze liderującej Legii. Każdy legionista musi wiedzieć, że jego rywal wyjdzie zmotywowany na 200 procent.
Nie pomagał też brak napastnika. Ljuboję, ze względu na jego styl gry, trudno nazwać typową „dziewiątką”.
- Kiedy Ljuboja występował w PSG, grał tak samo. Tyle tylko, że przed nim był ustawiony Pauleta, który czekał, aż piłka znajdzie się w polu karnym. W Legii nie ma takiego killera, więc trener Skorża był zmuszony grać z Ljuboją na szpicy, który i tak wracał się po piłkę. Podobnym ustawieniem, bez napastnika, gra Barcelona. Różnica, zachowując wszelkie proporcje, jest taka, że Messi strzelił tam kilkadziesiąt goli, a Ljuboja kilkanaście. W Legii jeszcze ofensywniej powinni grać boczni obrońcy, zwłaszcza Jędrzejczyk. Ale z drugiej strony nawet kiedy oni już się podłączą i dośrodkowują, to nikogo nie ma w polu karnym…
Czyli wracamy do Paulety. Jest ktoś o takiej charakterystyce na polskim rynku? Może Jankowski, który pochodzi z Warszawy, utożsamia się z Legią i potrafi strzelać gole.
- Jankowski też atakuje z głębi pola.
To może Marcin Żewłakow. Na połówkę meczu, na 20 minut…
- To jest właśnie taki zawodnik, który sprawdziłby się w systemie Legii. Gdyby otrzymywał dokładne centry od Kuby i Artura, strzeliłby główką wiele goli.
Michał Efir w Młodej Legii pokazał, że ma smykałkę do zdobywania bramek.
- Po meczu z Koroną uważam, że może to być dobry zawodnik.
Ale trener Skorża ustawiał go na skrzydle, a nie jako wysuniętego napastnika!
- Bo trener chyba zakochał się w Barcelonie, a tam grają już 2 lata bez „dziewiątki”(śmiech).
Skoro jesteśmy przy Barcelonie – czy trener Skorża powinien zachować się jak Guardiola i odejść?
- Guardiola popełnił spory błąd odchodząc, dlatego jeśli odejdzie Skorża, również według mnie nie będzie to dobry ruch. To nie był stracony sezon. Coś udało się jednak osiągnąć, przyszły nowe doświadczenia, o które zarówno sam trener, jak i piłkarze są teraz bogatsi.
Czyli pana zdaniem trener Skorża jest jeszcze w stanie wykrzesać coś z tego zespołu?
- Myślę, że tak. To jeden z najlepszych polskich szkoleniowców. Jak nie on, to kto?
Jan Urban, może Jacek Magiera…
- Może tak, może akurat oni tak. Trener Lenczyk w Legii raczej by się nie sprawdził, trener Fornalik chyba też nie…
Wielu pracę trenera Urbana w Legii doceniło dopiero po kilku latach. On w miejsce Ljuboi miał Chinyamę, zamiast pięknego stadionu była budowa, nie było też dopingu, tylko protest kibiców. A jednak Urban miał nawet lepszą średnią punktów.
- Wydaje mi się, że Jan Urban w przyszłości wróci na Łazienkowską i wykorzysta swoją szansę, bo to bardzo dobry trener. Ale bardzo dobrym trenerem jest też Maciej Skorża i ja jestem za tym, żeby on został na stanowisku. Uwagi pod adresem trenera to tylko moje prywatne przemyślenia. Ja mówiłem, co sam bym zrobił. Nie sprawdzimy, czy byłyby to lepsze rozwiązania, może Legia nie miałaby wcale Pucharu Polski, a i w lidze byłaby niżej? Mówmy o tym, co jest. W Legii wciąż widać wiele pozytywów. Legia najlepiej w Polsce gra atakiem pozycyjnym. Kiedy Śląsk próbował tak grać – na samym początku wiosny – z marszu przegrał kilka spotkań. U nas zespół, który atakuje, najczęściej przegrywa 0:2 lub 0:3, a Legia mimo swojego stylu, straciła najmniej bramek spośród wszystkich drużyn w stawce! O wiele łatwiej jest się bronić stojąc tuż przed swoim polem karnym i zawężając grę, nie zapominajmy o tym. Kiedy Legia w Lidze Europejskiej mogła się cofnąć choć trochę, od razu było prościej.
Za miesiąc czeka nas pierwszy mecz na Euro. Którego z legionistów pominiętych przez selekcjonera zabrałby pan na Mistrzostwa?
- Na pewno Michała Żewłakowa. Kiedyś próbowałem namówić do tego trenera Smudę, ale to jest chyba rzecz nie do przeskoczenia. Na środku obrony w kadrze brakuje lidera. Jest kilku niezłych piłkarzy, jak Jodłowiec, Glik czy Kamiński, ale żaden z nich na Euro nie będzie liderem. Perquis, ze względu na barierę językową, również nie spełni tej roli. Wasilewskiego widzę bardziej na prawej stronie, jako zmiennika Piszczka. Michał dałby radę, jest potrzebny. Będzie go brakowało, ale… oby nie!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.