Maciej Rosołek

Maciej Rosołek: Byłem spokojny o naszą drużynę

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com

22.03.2022 13:13

(akt. 22.03.2022 13:21)

– Byliśmy w kryzysie, który jeszcze się nie skończył, ale sami z niego wyjdziemy. Celem jest wygranie Pucharu Polski i zajęcie jak najlepszego miejsca w lidze. Musimy walczyć o to wspólnie, a wtedy jestem przekonany, że osiągniemy cel – mówił w rozmowie z legia.com zawodnik stołecznego klubu, Maciej Rosołek.

Trener Vuković na jednej z ostatnich konferencji powiedział, że w tym złym momencie wiele osób się od was odwróciło. Tylko garstka z nich starała się zrozumieć waszą sytuację. Faktycznie czuliście, że w tym wszystkim jesteście sami?

– Zgadzam się z trenerem. Sam tak odczuwałem tę sytuację, chociaż na pewno w mniejszym stopniu niż chłopaki, którzy grali od początku sezonu. Ja wróciłem do drużyny „w środku” tego całego kryzysu. Nie czułem tego tak jak oni, ale na pewno było ciężko. Mamy świadomość tego, że do takiej sytuacji dopuściliśmy swoimi słabymi występami na boisku. Każdy z nas miał i ma o to do samego siebie pretensje. Ale jesteśmy jedną drużyną. We wszystkich problemach będziemy razem, co by się nie działo. Sytuacja była bardzo zła, wręcz krytyczna. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy z niej wyjść. Każdemu może zdarzyć się gorszy czas, ale my jesteśmy w Legii. Tutaj presja jest największa, a ty nie możesz po prostu zejść z jakiegoś poziomu. Mamy tego świadomość, ale czujemy też, że ta presja dodatkowo nas nakręca.

Mam wrażenie, że na wychowanka i człowieka wychowanego tutaj, na Legii, ta ciężka sytuacja oddziaływała jeszcze bardziej. Jak to było w twoim przypadku?

– Starałem się nie myśleć aż tak bardzo o tej całej sytuacji. Znam swoją wartość, tak samo wartość całej drużyny. Zdawałem sobie również sprawę, jak trener Vuković wpłynie na nasz zespół. Taka sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć, ale jak już się zdarzyła, to musimy sobie z nią poradzić. Przepracowaliśmy dobrze okres przygotowawczy i wróciliśmy do Warszawy. Dla mnie to było po prostu niemożliwe, że nie zaczniemy wygrywać meczów. To nie mieściło mi się w głowie. Byłem spokojny o naszą drużynę. Wiedziałem, jak to wszystko się potoczy. Nie jest łatwo być w tej sytuacji. Krytyka była naprawdę duża. Ja sam miałem nieprzyjemną sytuację. Wstawiłem zdjęcie z dziewczyną, które zostało szybko podłapane na Twitterze. Czytałem wówczas, że niby nie interesują mnie losy klubu i w ogóle się tym nie przejmuję. To kompletnie nie była prawda. Jestem wychowankiem klubu, nie gram tutaj od roku, tylko praktycznie całe swoje, piłkarskie życie. Cały czas przejmowałem się tym, co dzieje się w Legii. Było mi z tym bardzo ciężko. Szukałem jakiegokolwiek rozwiązania nie tylko personalnie, ale również dla drużyny. Przykładem tego zdjęcia – musiałem jednak znaleźć chwilę również na oczyszczenie głowy.

Ty jesteś gościem, który Legię ma w sercu od małego. Jesteś zakochany w klubie od najmłodszych lat.

– Dokładnie tak. Dlatego tym bardziej nie mogłem pogodzić się z tym, co przydarzyło się Legii. Mam ten klub w sercu od początku życia. Nigdy nie przestałem i nigdy nie przestanę go kochać. Jestem też wychowankiem Legii. Czasem jednak niektórzy ludzie powierzchownie oceniający sytuację tego nie doceniają. Czuję w sobie – jako wychowanek – że zawsze będę z Legią. Nieważne co się będzie działo.

Z perspektywy młodego zawodnika – co takiego ma w sobie trener Vuković i co stało się w szatni? Wyniki są przecież coraz lepsze.

– Ja powiem tak – bardzo ważne jest bycie po prostu człowiekiem. Aby sięgnąć topu trenerskiego trzeba mieć odpowiedni warsztat. Czasem jednak ważniejszą kwestią jest bycie człowiekiem sprawiedliwym, ale też wymagającym. Jeżeli jesteś uczciwy wobec trenera Vukovicia, to on jest uczciwy wobec ciebie. Trener Vuković potrafi doskonale scalić drużynę w ciężkiej sytuacji. To było ważniejsze nawet niż treningi czysto piłkarskie. Jesteśmy Legią Warszawa. Nasi zawodnicy, gdyby ich wyrwać i wdrożyć do innych klubów, byliby kluczowymi postaciami w każdym zespole. My mamy w drużynie takich piłkarzy, którzy wychodzą na boisko i robią ogromną różnicę. Takim zawodnikiem jest Josue. Ktoś na początku pisał i śmiał się, że ten gracz jest nieprzygotowany. I co widzimy teraz? Josue wychodzi na boisko i może wygrać mecz. Każdy się śmieje, że atmosfera nie jest ważna. To kompletnie nie jest prawda.

Za pierwszej kadencji trenera Vukovicia w zespole byli zawodnicy z mocnymi charakterami. Byli wyróżniającymi się postaciami drużyny. Nikt się na nikogo nie obrażał. Każdy rozumiał, że może pomóc zespołowi. Na boisko wchodził jakiś nieznany Rosołek. Ludzie pytali „kto to jest, ktoś go zna?”. Okazało się, że ten sam Rosołek potrafił zdobyć ważną bramkę z Lechem Poznań. Rozumieliśmy swoją sytuację, mocno pracowaliśmy, a każdy otrzymał swoją szansę. Obserwując zespół w pierwszej rundzie tego sezonu miałem wrażenie, że gdzieś ta drużynowość została zachwiana. Brakowało, żeby ktoś poszedł za kogoś w ogień. Teraz znowu wraca to na dobre tory. Jesteśmy drużyną i trzymamy się razem. Musimy przez to przejść i iść do przodu.

Ten początek rundy był również dla ciebie personalnie bardzo udany. Gol z Zagłębiem, asysta z Wisłą Kraków, trafienie z Górnikiem Łęczna, asysta z Rakowem Częstochowa. Wszystko zdaje się jedną ciągłością, a ty sam masz coraz mocniejszą pozycję w drużynie.

– Tak się składa, że bardzo często bramki zdobyte przeze mnie są ważne – dające trzy punkty lub otwierające wynik. Staram się dawać tyle ile mogę. Sam wiem i znam swoje umiejętności. Staram się z treningu na trening prezentować coraz lepiej. Czuję, że robię postępy. Wiadomo – jakimś piłkarskim wirtuozem nie jestem. Nie potrafię chociażby tak jak Luquinhas przedryblować 6-7 gości. Kibic myśli sobie „co to jest za gracz, ale to wygląda”. Mam świadomość, że nie prezentuję podobnego stylu, ale staram się przekładać swoją grę na liczby. Chcę być skutecznym. O to chodzi w piłce. 

Już nie bądź taki skromny. To dośrodkowanie z Wisłą Kraków, trochę w stylu Josue.

– Dużą wagę przykładam do tego, aby ćwiczyć lewą nogę. Gdy zostaję po treningach trochę postrzelać, to dużo śmiejemy się z trenerem Vukoviciem. Oddaję strzał lewą nogą, a trener krzyczy, że po Josue mam drugą najlepszą lewą nogę w klubie (śmiech). Ten element kształtowałem już w Arce. Traktuję to jako aspekt samorozwoju, który trzeba było poprawić. Dla ofensywnego piłkarza jest to wartość dodana. Obrońcy analizują twoje zachowanie i nie wiedzą, co możesz w danym momencie zrobić. Pojawia się skrzydłowy, który ma dobrą tylko prawą nogę. Co trzeba zrobić? Odciąć mu możliwość gry tą nogą, bo z lewej nie będzie tak groźny. Rosołek chce się wyrwać tym schematom. Dlatego przywiązuje do tego tak dużą wagę.

Możesz kręcić rywalami np. w finale Pucharu Polski. W zeszłym roku nie udało się z Arką, to chyba w tym musi się udać z Legią!

– Jesteśmy na fali i ciężko pracujemy. Nie ma co się oszukiwać, że Puchar może być naszą przepustką do Europy w przyszłym sezonie. Motywacja jest ogromna. Damy z siebie wszystko, aby udało się zdobyć to trofeum. Personalnie byłem tego bliski rok temu z Arką, tak że w tym sezonie nie widzę innej opcji.

Całą rozmowę można przeczytać w serwisie legia.com.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.