Maciej Rosołek 19 października

Maciej Rosołek: Dążę do tego, by być pierwszym napastnikiem Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

27.06.2021 14:20

(akt. 28.06.2021 07:33)

Za Maciejem Rosołkiem bardzo dobre miesiące. Młodzieżowiec zakończył niedawno półroczne wypożyczenie z Legii Warszawa do I-ligowej Arki Gdynia, w barwach której strzelił 11 goli. Zapraszamy na rozmowę z 19-latkiem.

- Mój wybór, czyli wypożyczenie do Arki, był na tyle świadomy i przemyślany, iż wiedziałem, że w tej sytuacji nic nie mogę stracić, tylko zyskać. I uważam, że na pewno zyskałem. Najważniejsze jest to, że praktycznie we wszystkich możliwych meczach grałem po 90 minut, czasami schodziłem w końcówkach. W każdym spotkaniu grałem na dziewiątce, a w Legii różnie to bywało – czasami na skrzydle, na dziesiątce. Było to bardzo ważne, aby wywalczyć tak dużo minut na boisku i zdobyć doświadczenie na mojej nominalnej pozycji. I to się udało. Tak samo jak wykręcenie liczb. Zakładałem sobie przed wypożyczeniem, że jak strzelę minimum 10 goli w barwach Arki, to wrócę do Warszawy szczęśliwy i z podniesioną głową. Ostatecznie, udało się zdobyć 11 bramek. Wynik nawet trochę ponad stan, więc to cieszy. Jestem zadowolony, że tam trafiłem. Myślę, że wykorzystałem szansę tak, jak powinienem.

Zdobyłeś 11 bramek w Arce, na inaugurację miałeś też hat-tricka w Legii. To chyba dobre liczby.

- W seniorskiej, poważniejszej piłce – nie licząc rezerw Legii – to pierwsze rozgrywki, w których grałem regularnie. Wcześniej, w pierwszym sezonie w „jedynce”, rozegrałem kilkanaście meczów, ale nie były to, pod względem minut na boisku, wielkie liczby. W ostatnich miesiącach miałem szansę regularnie występować. Fajnie to wyszło. Jestem zadowolony z 14 goli w całych rozgrywkach, lecz wiem, że było na pewno kilka sytuacji, które powinienem wykorzystać. Myślę, że dorobek bramkowy dało się, przynajmniej o cztery-pięć trafień, jeszcze trochę podkręcić.

W których aspektach piłkarskich najbardziej się poprawiłeś w ostatnich miesiącach?

- Wymieniłbym skuteczność i automatyzmy, które są charakterystyczne dla napastników. W Arce graliśmy na dwóch snajperów. Ja byłem typową dziewiątką - starałem się trzymać pozycji, za bardzo się nie cofałem na boisku. Myślę, że rozwinąłem się ogólnie, jako napastnik. Brakowało mi grania, co zyskałem. Jestem dużo mądrzejszy, jeżeli chodzi o grę na dziewiątce, niż byłem przedtem. Jak rozgrywałem pierwszy mecz w barwach Arki, z Górnikiem Łęczna w Pucharze Polski… Porównując jak grało mi się wtedy, a jak pod koniec rundy wiosennej, to czułem się jak zupełnie inny zawodnik. Wcześniej było widać, że brakuje mi ogrania. W niektórych momentach trochę nie wiedziałem, jak się zachować na tej pozycji, ze względu na niewielką liczbę minut, jaką mogłem zbierać w ataku. Sądzę, że to aspekt, który dał mi najwięcej. No i na pewno pewność siebie, która jest napastnikowi niezbędna. Strzelone gole i rozegrane minuty robią swoje. Uważam, że snajper nie musi być czasami jakimś wielkim wirtuozem. Ale jak jest pewny siebie, wie, co ma robić i jak się zachowywać w polu karnym, to zawsze zdobędzie kilkanaście bramek w sezonie.

Jakie są twoje najmocniejsze strony na boisku?

- Skuteczność. W ostatniej rundzie mogłem strzelić nieco więcej goli. Wszystkiego się nie strzeli, ale uważam, że większość sytuacji udawało mi się wykorzystywać. Sądzę, że moim dużym atutem jest bardzo dobry strzał z lewej i prawej nogi. Nie ma dla mnie różnicy, którą nogą uderzam. W tym aspekcie czuję się dobrze, tak jak w grze głową. Bardzo dobrze czułem się – nawiązując do poprzedniej odpowiedzi – w polu karnym. Dzięki regularnym występom, instynkt strzelecki się rozwijał i bardziej czułem grę, mogłem przewidywać niektóre sytuacje. Strzeliłem kilka goli po tym, jak starałem się przewidzieć, gdzie piłka może się odbić. To takie bramki, o których mówi się – powiedzmy - w telewizji, że są byle jakie i każdy by je zdobył. A takie trafienia właśnie czasami cieszą najbardziej. Są też najtrudniejsze do zdobycia.

To nie jest takie proste, aby wiedzieć, jak się tam znaleźć i gdzie się ustawić. Wykończenie nie jest już raczej takie trudne, aby np. dobić piłkę do pustej siatki. Ale dobrze się ustawić i przewidzieć akcję, to większy problem. Oglądałem ostatnio 41 trafień Roberta Lewandowskiego z ostatniego sezonu Bundesligi. Jak sobie je analizowałem, to powiedzmy, że z 15 goli ma strzelonych w taki sposób, że albo dołożył nogę do pustej bramki, albo przewidział dobitkę czy tego typu sytuacje. Jako przykład mogę podać 41. bramkę, którą zdobył w meczu przeciwko Rafałowi Gikiewiczowi. Wówczas ruszył do dobitki i strzelił gola. I właśnie w tym aspekcie też czułem się pewnie. Czułem, że rozumiem grę.

W których aspektach piłkarskich widzisz u siebie rezerwy?

- Uważam, że mam duże rezerwy, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Sądzę, że i tak jestem zawodnikiem dość dobrze zbudowanym, czuję się pewnie w tym aspekcie. Ale znając organizm na tyle, wiem, że mogę się jeszcze pod tym względem sporo rozwinąć i tylko mi to pomoże. Przychodzi mi też na myśl pierwsze przyjęcie piłki – będę chciał zwrócić na to szczególną uwagę. W pierwszej połowie barażowego spotkania z ŁKS-em miałem taką sytuację, że dostałem piłkę w polu karnym, byłem sam, chciałem sobie ją przyjąć i od razu uderzyć. Wtedy akurat odskoczyła mi futbolówka, którą przechwycił Arek Malarz. Właśnie nad tym aspektem pracowałem z trenerami w Arce. Trzeba dążyć do tego, żeby pierwsze przyjęcie było jak najlepsze, zwłaszcza w „szesnastce”. Myślę, że bramkę zdobywa się zazwyczaj tym przyjęciem, a strzał to tylko formalność. Jak sobie dobrze przygotujesz piłkę w pierwszym kontakcie, to uderzenie jest już formalnością.

Niebawem wracasz do Legii i rozpoczniesz z nią treningi. Jak zareagowałeś na informację o tym, że do klubu trafił nowy napastnik, Mahir Emreli?

- Uważam, że konkurencja jest potrzebna. W pierwszym sezonie w Legii nie miałem łatwej sytuacji. Byli wtedy Jarosław Niezgoda, Jose Kante, Carlitos, czyli topowi napastnicy w polskiej lidze. Mimo wszystko otrzymywałem szansę. Teraz też łatwo nie będzie. Mahir już w pierwszym sparingu pokazał, że myślę, iż będzie to kawał zawodnika. Tomas Pekhart przez cały sezon udowadniał, że jest na pewno jednym z najlepszych snajperów ekstraklasy. Są także młodzi piłkarze, jak Kacper Kostorz i Szymon Włodarczyk. Nikt na pewno nie odda miejsca. Jestem zadowolony z tego, że drużyna się wzmacnia. Wszyscy chcemy wygrywać i na tym nam zależy, to nasz wspólny cel. A dzięki rywalizacji z dobrymi zawodnikami, którzy występują na mojej pozycji, będę mógł się jeszcze bardziej rozwinąć. Będę mógł podpatrywać Mahira czy Tomasa i się od nich dużo uczyć.

Patrząc na obecnych napastników Legii, widzisz dla siebie szansę na regularną grę?

- Wiem, że na pewno będzie to trudne, nie będę oszukiwał, że nie. Ale jestem pewny siebie. Wiem, co zyskałem przez pół roku. Jeszcze bardziej poznałem siebie, własne umiejętności. Zdaję sobie sprawę, że jeśli będę dalej tak pracował i prezentował się jak w ostatnim czasie, lub lepiej, to dostanę szansę. Jeśli ją wykorzystam, to nie widzę żadnego problemu, żebym mógł występować nawet regularnie w podstawowym składzie. Ale wiadomo - najpierw trzeba wykorzystać okazję. Jeśli się to uda i da argumenty trenerowi, to nie widzę przeciwwskazań, żeby szkoleniowiec nie postawił, przykładowo, na mnie. Wszyscy wiemy też to, że atutem młodych zawodników jest status młodzieżowca.

Jak uważasz: na którym jesteś miejscu w hierarchii aktualnych napastników stołecznego klubu?

- Trudne pytanie. Jestem pewny siebie, swoich umiejętności. Nie będę wyliczał, kto jest lepszy od kogo. Powiem tak: wiem, że jeżeli wykorzystam szansę i zacznę grać regularnie, to mogę być nawet napastnikiem numer jeden w Legii. Do tego dążę.

Trochę dłuższy sezon w I lidze, który zakończył się dla ciebie tydzień temu, i powrót do Legii na początku lipca jest dla ciebie lekkim utrudnieniem na starcie?

- Jest to problem. Uważam, że osoby, które odpowiadają za układanie terminarzy, powinny to trochę zmienić. Między sezonami jest sporo transferów z I ligi do ekstraklasy czy na odwrót. Tak zróżnicowane kończenie rozgrywek to duży kłopot, szczególnie dla tych zawodników, którzy kończą granie w I lidze. Po bardzo trudnym sezonie musisz zrezygnować z urlopu albo dołączyć do drużyny ekstraklasowej w trakcie przygotowań. Jeśli nie jesteś pierwszym wyborem, to pojawia się problem, bo nie możesz sobie za bardzo wywalczyć miejsca w okresie przygotowawczym i startujesz z trochę gorszej pozycji.

Nie jest to komfortowe, ale uważam, że i tak – w moim przypadku – nie jest najgorzej. Choć nie jestem zadowolony, bo jak oglądam vlogi z Austrii czy zdjęcia, to pojawia się chęć powrotu do zajęć, myśli, że chciałbym tam być, trenować i wspólnie przygotowywać się z zespołem. Na pewno, jak wrócę do treningów, to trochę czasu zajmie mi poznanie się z chłopakami. Nie było mnie tylko pół roku, ale wielu zawodników,  którzy byli, jak ja byłem, już nie ma. Jest sporo nowych piłkarzy. Na pewno przez ten czas zmieniła się nieco specyfika gry drużyny trenera Michniewicza, którą będę musiał poznać. W trakcie urlopu nie mam zamiaru się obijać. Będę pracował i wykonywał indywidualne treningi. Chcę wrócić do zajęć jak najbardziej gotowy, żeby nie tracić zbędnego czasu. Zależy mi na tym, żeby jak najszybciej dołączyć do zespołu, być branym pod uwagę przy ustalaniu składu, grać i pomagać.

Wiem, że to gdybanie, ale jak zauważysz do końca okna transferowego, że nie otrzymujesz zbyt wielu szans na grę, to rozważałbyś np. kolejne wypożyczenie?

- Jeżeli byłaby taka sytuacja, o której wspomniałeś, czyli widzę, że jest trudno o grę… Wiadomo, mamy bardzo dobrych napastników. Jeśli, przykładowo, cały czas grałby duet Tomas - Mahir i nie widziałbym znaków, które wskazywałyby na to, że znajdzie się dla mnie miejsce, to na pewno chciałbym zostać i walczyć o swoje. Czasami jest tak, że szczęście jednego jest nieszczęściem drugiego. Może być tak, że ktoś dozna np. kontuzji - trzeba być wtedy gotowym na szansę i ją wykorzystać. I wówczas możesz wskoczyć do składu.

Rozmawiałem parę razy z trenerem Michniewiczem jeszcze przed zimowym oknem transferowym, w tamtym sezonie. Szkoleniowiec nie mówił, że w ogóle nie będę grał wiosną, ale nie jest w stanie zagwarantować mi wejść z ławki co mecz czy gry w pierwszej „jedenastce”, i korzystniejsze może być wypożyczenie, abym występował regularnie. Jeżeli miałbym znów taki sam kontakt z trenerem, który przekazałby mi, że o grę może być trudno i - jego zdaniem - rozsądniejsze okazałoby się ponowne wypożyczenie, to byłbym w stanie się wtedy nad tym zastanowić. Ale zaznaczam, że uważam, iż rozwinąłem się przez ostatnie pół roku jako zawodnik. Jestem pewny siebie, będę walczył o minuty na boisku i miejsce w drużynie. Łatwo nie odpuszczę po jednej, drugiej czy trzeciej nieudanej próbie.

Jakie cele stawiasz sobie do końca roku?

- Głównym i najważniejszym celem będzie wywalczenie miejsca w podstawowym składzie. Po to wracam do Legii. Po to poszedłem też na wypożyczenie, aby się rozwinąć i być gotowym do walki jako jeszcze poważniejszy kandydat do gry w wyjściowej „jedenastce”. Na tym mi najbardziej zależy. Jeśli chodzi o cele typowo pod napastnika, to chciałbym przynajmniej powtórzyć mój dorobek bramkowy z poprzednich rozgrywek. A najlepiej go jeszcze trochę wyśrubować.

Polecamy

Komentarze (113)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.