Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Rybus: U Smudy gram inaczej niż w Legii

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

20.01.2010 15:44

(akt. 16.12.2018 15:27)

- Na razie u trenera Smudy wychodzę na trochę inną pozycję, niż w Legii. Nigdy na niej zresztą nie grałem. I powiem szczerze, że radzę sobie z tym. Przede wszystkim mam więcej sytuacji do zdobycia bramki. Czyli zupełnie inaczej niż w Legii - opowiada o swojej przygodzie z reprezentacją, młody pomocnik warszawskiej Legii Maciej Rybus.
Trener Smuda chwalił pana po pierwszym meczu, zaznaczając, że jeśli pan przeskoczy pewną barierę, może pan na długo zadomowić się w podstawowej jedenastce reprezentacji. O co chodzi?

- Pewnie, żebym prezentował się jeszcze lepiej. W końcu od gry w biało-czerwonych barwach wymaga się więcej niż w klubie, bo przecież reprezentujemy cały naród. Na razie u trenera Smudy wychodzę na trochę inną pozycję, niż w Legii. Nigdy na niej zresztą nie grałem. I powiem szczerze, że radzę sobie z tym. Przede wszystkim mam więcej sytuacji do zdobycia bramki. Czyli zupełnie inaczej niż w Legii.

Wspomniał pan o reprezentowaniu narodu. To chyba spore obciążenie psychiczne?

- Muszę przyznać, że większą tremę miałem podczas debiutu w Legii. W kadrze, czy to przeciwko Rumunii czy Kanadzie grałem na zupełnym luzie i niczym się nie przejmowałem. I tak postaram robić się dalej. Bo ja się nie przejmuję, nie patrzę dookoła, tylko staram się robić to, co najlepiej potrafię. Nie zaprzątam sobie głowy otoczką.

To skąd strach przed debiutem w Legii?

- Pierwszy mecz w piłce seniorskiej. Inny świat. Nawet później przeżywałem, że wybiegnę przeciwko Lechowi Poznań czy Wiśle Kraków. Do tego Legia to dość specyficzny klub. Jeśli gdzieś powinie nam się noga, to z każdej strony jadą z nami.

Jest pan odkryciem Smudy?

- Można tak powiedzieć. Ale z drugiej strony w dziwnych okolicznościach do tej kadry trafiłem. Na pierwsze zgrupowanie, które selekcjoner zorganizował w Grodzisku Wielkopolskim przyjechałem w miejsce Pawła Brożka. Kto wie, czy bym do Tajlandii w ogóle przyjechał, gdyby wtedy to się nie zdarzyło. A, i pewnie w meczu z Kanadą też bym nie zagrał, gdyby nie kontuzja Irka Jelenia. Miałem takie podwójne szczęście.

Często takie zbiegi okoliczności zdarzają się panu?

- Musiałbym się zastanowić, ale raczej tak. A wracając do poprzedniej wypowiedzi, chciałbym zaznaczyć, że ja się nie cieszyłem z kontuzji tych zawodników, tylko mówię, że przez nieszczęście kolegów, dostałem szansę.

Kilku piłkarzy z obecnej kadry jest albo bliska zmiany klubu, albo przynajmniej spekuluje się, że do zmiany niebawem dojdzie. O panu ostatnio jest cicho. Nigdzie się pan nie wybiera?

- Na razie chcę zostać w Warszawie. Zdobyć mistrzostwo. Choć z drugiej strony, całe życie nie będę grał w Polsce. Mam ambicje, a przecież nawet jak w końcu wyjadę, to do kraju zawsze można wrócić.

Wielu piłkarzy wyjeżdżając z Polski ma podstawowy problem - niezdolność do komunikacji. Uczy się pan jakiegoś języka obcego?

- To podstawa i w nowy rok postanowiłem sobie, że rozpocznę.

To chyba na poczekaniu pan wymyślił...

- Nic nie wymyśliłem. Niedawno byłem na wakacjach w Egipcie i miałem problemy w porozumiewaniu się. I to mi uświadomiło, że muszę uczyć się angielskiego, bo to potrzebne. W szkole co prawda uczyłem się tego języka, ale wiadomo jak to w szkole. Więcej wiedzy nabyłem w szatni Legii słuchając obcokrajowców.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.