News: Rybus będzie pauzował przez cztery miesiące

Maciej Rybus: Żal mi, że nie zostałem mistrzem Polski

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

10.05.2012 09:48

(akt. 04.01.2019 12:42)

- Do Rosji pojechałem po meczu z Portugalią, który graliśmy 29 lutego. W głowie miałem słowa Franciszka Smudy, który mówił, że na moim miejscu poczekałby z transferem do czerwca. Nie był zadowolony z wyboru klubu. Niedawno zadzwonił i pytał, w jakiej jestem formie. Odpowiedziałem ze śmiechem, że "oczywiście w reprezentacyjnej!". Początek w Groznym nie był jednak dobry, dopiero ostatnio wróciłem do formy z rundy jesiennej z Legii - opowiada w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Maciej Rybus.

- Na jednej z pierwszych odpraw trener Stanisław Czerczesow na tablicy narysował po lewej stronie boiska tor kolejowy i powiedział: "Masz być jak pociąg. Nie towarowy, tylko InterCity, i biegać od jednego pola karnego do drugiego". Na początku graliśmy w ustawieniu 3-5-1-1, byłem jednym z pięciu pomocników. I rzeczywiście musiałem biegać tam i z powrotem jak pociąg. Kiedy się broniliśmy, byłem jednym z piątki obrońców. Czułem, że marnuję energię i w ofensywie nie daję drużynie tego, co umiem. Przyplątała mi się kontuzja mięśnia czworogłowego i po miesiącu przyszła myśl, czy dobrze zrobiłem, idąc do Tereka. Ostatnio strzeliłem dwie bardzo ważne bramki. Trener zmienił ustawienie na 4-2-3-1 i jestem jednym z trójki ofensywnych pomocników. Tak jak w Legii trochę gram z lewej strony, a trochę z prawej. 


- Długo doskwierała samotność. Dziewczyna była tylko przez tydzień, wróciła do Polski na uczelnię. Wolny czas spędzałem z Marcinem Komorowskim, który razem ze mną przyszedł z Legii. W kwietniu doznał kontuzji kolana i wrócił do kraju. Piotrek Polczak, który gra w Tereku od ponad roku, ma żonę i małe dziecko, czyli więcej obowiązków. Będąc w Legii, czułem, że jestem w wielkim klubie i mieście. Zainteresowanie było ogromne, a tutaj na treningi przychodzą tylko dziennikarze z klubowej strony internetowej. Stadiony i doping nie są takie jak w Polsce. Na razie nie ma życia w szatni. W ośrodku treningowym każdy ma swój pokój, spotykamy się tylko w szatni lub autokarze w drodze na stadion. Nawet jak mamy dzień wolnego, każdy leci do Moskwy, gdzie ma dom. Ja zostaję w Kisłowodzku, mam mieszkanie. Ludzie są życzliwi. Samotność zabijałem, grając na konsoli, mam polską telewizję. Nie ma gdzie wyjść, to małe miasto. W Warszawie było dużo więcej pokus. Ale może to, że tu ich nie ma, lepiej wpłynie na moją formę?


- Wciąż mi żal, że nie zostałem mistrzem Polski. Nie wiem, jak chłopaki z Legii mogli wypuścić taką szansę z rąk. Nigdy nie wywalczyłem tytułu i nie wiem, czy taka szansa jeszcze kiedykolwiek się powtórzy.


Rozmawiał: Robert Błoński

Polecamy

Komentarze (43)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.