Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Skorża: Wciąż nie jest dobrze

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

08.11.2010 09:08

(akt. 15.12.2018 07:46)

- Nie jest dobrze. W tej rundzie nie było ani jednego spotkania, z którego byłbym w pełni zadowolony. Mamy bardzo dobre fragmenty gry i widzę postęp, ale mecz trwa 90 minut. Brakuje stabilizacji, dlatego nasza gra wygląda różnie. Potrafimy już stworzyć coś sensownego pod bramką przeciwnika i dłużej utrzymywać się przy piłce. Postęp jest widoczny, ale do ideału daleko. Zależy mi, żeby Legia kontrolowała mecz od początku do końca - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" trener Legii <strong>Maciej Skorża</strong>.
To dlaczego było tak źle?

- Musiałem próbować różnych rozwiązań, dałem szansę nowym zawodnikom. Pomyliłem się w doborze taktyki. Przed sezonem błędnie założyłem, że ta drużyna zdominuje rywali, będzie grać pressingiem i strzelać po kilka goli w meczu. Liga boleśnie to zweryfikowała. Zmyliły mnie dobre sparingi z czołowymi klubami francuskimi oraz Arsenalem. Kontuzjowani byli podstawowi obrońcy. Zamiast Rzeźniczaka, Choto, Astiza i Kiełbowicza grali Kneżević, Jędrzejczyk, Wawrzyniak i Komorowski. Wydawało mi się, że receptą na te kłopoty będzie dwóch defensywnych pomocników, ale przeciwnicy łatwo nas mijali i stwarzali okazje. Szczególnie przy Łazienkowskiej, kiedy to my próbowaliśmy atakować. Drużyna długo szukała swoich atutów. Gdybym był jej trenerem w poprzednim sezonie, nie byłoby tej sytuacji. Ale ja też jestem nowym elementem tej układanki. Potrzebowałem czasu, by poznać zawodników, dobrze poczuć się w szatni, a pewnych kwestii doświadczyć na własnej skórze. Okazało się to bolesnym doświadczeniem, ale inaczej się nie dało.


Poznał pan już możliwości swoich piłkarzy? O sile Legii stanowią dziś m.in. Machnowskyj, Komorowski, Radović i Kucharczyk - to nie są piłkarze z plakatu o "Legii, o jakiej marzyłeś", tylko rezerwowi z początku sezonu.

- Dostali szansę, w wielu przypadkach dzięki zbiegowi okoliczności, i ją wykorzystują. Wiele karier tak się zaczęło. Radovicia znałem z ligi trzy lata. Był skrzydłowym. Myślicie, że przychodząc do Legii, od razu wiedziałem, że będzie grał za napastnikiem? Miał na lewej stronie rywalizować z Maćkiem Rybusem. Widząc jednak, jak porusza się na treningach, pomyślałem, żeby przesunąć go do środka. Po raz pierwszy za napastnikiem zagrał we wrześniu w sparingu z Legionovią. Dziś prowadzi grę. Gdybym na pierwszy mecz z Polonią Warszawa wystawił taki skład, jak jest dziś, byście pomyśleli, że oszalałem. Takie pieniądze wydane na transfery, a grają Kucharczyk z Komorowskim.

Czy umiejętności nowych zawodników nie można było zweryfikować wcześniej? Na żywo przed transferem widział pan tylko Vrdoljaka.

- Nie będę się tym zasłaniał. Latem Ariel Cabral grał w podstawowym składzie i byłem z niego zadowolony. Po meczu z Arsenalem nikt by nie powiedział, że jest słaby. Bruno Mezengę od początku uważałem za zmiennika Chinyamy, który miał dla nas strzelać gole. Nie mogłem przewidzieć, że problemy "Chinyego" ze zdrowiem tak się spotęgują.

W bramce postawił pan na 21-letniego Chorwata Marijana Antolovicia. Dziś jest numerem trzy. Nie można było przewidzieć, że sobie nie poradzi w nowym otoczeniu?

- Nie mam bramkarza o klasę lepszego od innych. Antolović przyszedł jako następca Jana Muchy, dlatego miałem do niego więcej cierpliwości. Wszedł do zespołu, który grał słabo. W niektórych momentach sam sobie nie pomagał, ale były mecze, w których bronił świetnie. Szukanie winnego porażek rozpoczęło się od bramkarza i to bez wątpienia również miało wpływ na jego postawę w kolejnych meczach.

Tłumaczył mu pan, dlaczego stracił miejsce w składzie?

- Ważnych decyzji nigdy nie zostawiam bez rozmowy. Z Marijanem rozmawiali też członkowie zarządu. Po powrocie z październikowego zgrupowania chorwackiej młodzieżówki sam zgłosił, że jest wybity z rytmu i nieprzygotowany do gry. Teraz spokojnie ćwiczy, zdjąłem z niego presję i nie wykluczam, że jeszcze w tej rundzie wróci między słupki.

Miał pan też problemy z tymi, których zastał przy Łazienkowskiej. Piotra Gizy już w klubie nie ma, Maciej Iwański i Jakub Wawrzyniak wrócili do składu z zesłania do Młodej Ekstraklasy.

- Liczyłem, że z Piotrkiem osiągnę ten sam efekt co z Maćkiem i Kubą, ale on, niestety, się poddał. Żałuję.

Za co zostali wyrzuceni Iwański z Wawrzyniakiem?

- Proszę sobie wyobrazić duża windę. Wchodzi pan do niej, naciska przycisk i widzi sygnał, że nie pojedzie, bo jest zbyt obciążona. Trzeba kogoś wysadzić. I to osoby znaczące...  W pracy z Iwańskim nie chcę się sugerować opiniami innych. Wiem, że ma trudny charakter, ale to dobry piłkarz. Jako trener Legii muszę spróbować wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Nie mogę kopnąć go w tyłek i powiedzieć "nie chcemy cię tu".

Ustabilizowany ostatnio skład to wynik tego, że na treningach jeden piłkarz był lepszy od drugiego? Czy też w akcie desperacji wstawiał pan jakiegoś zawodnika do składu i się udało? Tak było z Kucharczykiem, którego z Bełchatowem wpuścił pan po przerwie przy stanie 0:2.

- Jedno i drugie, ale podstawą jest forma. Ten, kto źle wygląda na treningu, nie ma szans na grę. Z Michałem to rzeczywiście był akt desperacji. Podświadomie wiedziałem, że muszę mu dać szansę. Wolałbym, żeby wchodził przy stanie 2:0 niż 0:2 ze świadomością, że ma coś zmienić.

W Legii jest dwóch innych młodych piłkarzy, których wprowadził Jan Urban. Maciej Rybus i Ariel Borysiuk szybko wywalczyli sobie miejsce w składzie, ale potem zatrzymali się w rozwoju. W tym sezonie Borysiuk odzyskał formę, Rybus gra przeciętnie. To oczywiste, że młodzi mają wahania, ale co zrobić, żeby Kucharczyk nie wpadł w taką stagnację?

- Młody piłkarz to wyzwanie dla trenera. Receptą dla Michała jest systematyczna i sumienna praca. Bez poważnej przyczyny nie odpuszczę mu żadnego treningu. Dużo z nim rozmawiam. Sprawdzam, jak radzi sobie z tym, że "Gazeta Wyborcza" robi z nim wywiad albo Canal+ zaprasza do studia. Dla 19-nastolatka z Nowego Dworu Mazowieckiego to musi być coś nowego. W jego przypadku jestem dobrej myśli. Widzę, że im lepiej gra, tym większą ma determinację do pracy. Nie chce się przeprowadzić do Warszawy. Woli mieszkać z rodzicami i codziennie dojeżdżać na treningi. Tłumaczy, że nie chce się rozpraszać. Tu siedziałby w domu i nie wiadomo co przyszłoby mu do głowy. Podoba mi się takie zachowanie. To spory talent, może grać w ataku i na skrzydle. W Świcie, grając z lewej strony, strzelił 14 bramek.

A co z Borysiukiem i Rybusem?

- W pewnym momencie dopadł ich kryzys. Najedli się Legią. Z ludzi, którzy łakną gry i chcą być coraz lepsi, zmienili się w zadowolonych z tego, co mają. Dopadła ich stagnacja, która w ich wypadku oznacza regres. Tego momentu nie chcę przegapić w przypadku Michała. W Wiśle udawało mi się z Patrykiem Małeckim. Pyskował, dostawał kary, ale cały czas robił postęp. Chciałbym, żeby z Michałem było podobnie, tylko bez etykiety, która przylgnęła do Małeckiego. To zdecydowanie spokojniejszy piłkarz.

To pan nakazuje Borysiukowi strzelać z 35 m nawet spod linii bocznej?

- Nie? Ale może wziął sobie do serca słowa trenera, który zawsze mu powtarza: "Jeśli masz dobrą okazję do strzału z dystansu, próbuj". Ma najlepsze uderzenie w drużynie. Zdobywa fantastyczne bramki, po których koledzy z zespołu biją mu brawo. Musimy to kiedyś sfilmować i wrzucić na YouTube?a (śmiech). Spokojnie, zacznie trafiać w meczach. Zobaczycie.

Nowych piłkarzy obejrzy pan osobiście? Po meczu z Widzewem był pan w Skandynawii.

- Tak, łowiłem łososie (śmiech). Od jakiegoś czasu, gdy mam wolną chwilę, wsiadam w samolot i latam oglądać piłkarzy. Ale nie zdradzę dokąd. Niektórych widzieliśmy w ten weekend już po raz trzeci.

Czyli za zimowe transfery będzie odpowiadał Maciej Skorża?

- Tak. Będę miał o nich więcej danych niż o tych sprowadzonych latem.

Na jakich pozycjach Legia chce się wzmocnić?

- Szukamy środkowego napastnika, stopera i na dwie inne pozycje.

Rozmawiali: Kuba Dybalski, Robert Błoński

Zapis całej rozmowy dostępny w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej.

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.