News: Maciej Wandzel o sprzedaży klubu i ostatnich wydatkach

Maciej Wandzel o sprzedaży klubu i ostatnich wydatkach

Marcin Szymczyk

Źródło: sportowefakty.wp.pl

05.07.2017 09:34

(akt. 02.12.2018 12:25)

- W piłce jedno jest pewne. Wszystko co powiesz będzie rozliczone, nieważne czy jest jeden właściciel czy trzech udziałowców - wokół masz setki, tysiące ludzi, którzy też się czują "właścicielami", żyją tym, gromadzą informacje i oceniają. W tak wielkim klubie, jak Legia liczą się trofea i sukcesy na boisku. Nie ważne co i jak ładnie mówisz o strategii. Albo jesteś skuteczny, albo nie. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mistrzostwo spowszedniało. Społeczność kibiców Legii chce Ligi Mistrzów. Legia jest teraz w stu procentach w rękach Darka. Przed nim niemałe wyzwanie, ale i odpowiedzialność. Zainwestował w to i niech działa, od nowego sezonu już tylko na własny rachunek. Jak powiedział kiedyś Zbigniew Boniek po wyborze Grzegorza Laty - ma rower, niech pedałuje. - mówi w rozmowie ze Sportowymi Faktami jeden z niedawnych współwłaścicieli Legii, Maciej Wandzel

To przez pana rozpadł się poprzedni system władzy w Legii?


- Od dawna byliśmy w sporze. Po jednej stronie byłem ja i Boguś, po drugiej Darek, który chciał wielu zmian. Trzymaliśmy to dla siebie, aby nie tworzyć negatywnego wizerunku klubu, choć kluczowi pracownicy zdawali sobie sprawę z napięć. Prowadziliśmy negocjacje, kompromisów było wiele, a eskalacja konfliktu miała miejsce latem 2016 roku, kiedy pojawiła się inicjatywa Darka o uzupełnienie zarządu przez Tomasza Zahorskiego. Sam szukałem forum do spotkań, tworzyłem je, byłem buforem, starałem się wszystko łagodzić. Kto mnie zna, wie że taki jestem. Nie lubię konfliktów, źle się z tym czuję. Wrześniowy mecz z BVB stał się jednak idealnym momentem dla Darka, by zaczął się dystansować od idei triumwiratu. Przestaliśmy pokazywać publicznie naszą solidarność. Atak na Bogusława i zarząd w momencie głębokiego kryzysu po meczu z BVB miał zapewne obniżyć nasze morale, reputację i zmusić do wycofania się.


Próbowaliście o tym rozmawiać?


- To było tak trudne do zaakceptowania dla Bogusia, że widziałem jak następował koniec pewnej epoki. Wtedy postanowiliśmy się naradzić, pojechaliśmy do warmińskiej wsi, gdzie ma dom. Boguś powiedział mi, że nie jest w stanie dalej współpracować w takich warunkach. Miał tego dość. Nie był w stanie zaakceptować takiego układu. Stwierdził, że oczekuje z mojej strony solidarności w tym obszarze i chce po męsku we trójkę porozmawiać o zmianie i w perspektywie o rozwiązaniu tej relacji.Transakcja z ITI sprzed lat zakładała tylko osiem milionów złotych w pierwszej racie, ale sprzedający wierzyli, że zarząd będzie tak prowadził klub, że zwiększy jego wartość, aby było z czego spłacić resztę pieniędzy. Uwierzyli w skuteczność zarządzania przez Bogusia. I zaryzykowali, bo gdyby nam się nie udało, to mogliby nic więcej nie dostać. Darek znał wszystkich udziałowców, miał z nimi dobre relacje i pomógł w przeprowadzeniu zakupu na tych zasadach. Ponieważ jednak wkład kapitałowy był obiektywnie mały i nie miał dużego znaczenia, to funkcjonowaliśmy w takim układzie, że głos każdego z nas, niezależnie od udziałów, ważył tyle samo. Taka partnerska umowa równych wspólników. Chcieliśmy kontynuacji zarządzania przez Bogusława, uniemożliwiając sytuację, w której jeden z nas wstrzyma decyzję pozostałej dwójki. Darek podkreślał jednak wszędzie, że jest większościowym udziałowcem, co w praktyce było pewnym nadużyciem. Powodowało to pewne problemy, bo część jego zaplecza, przyjaciół i dziennikarzy nie rozumiała dlaczego nie bierze sterów w swoje ręce, dlaczego nie reaguje. A on po prostu nie mógł prawnie tego zrobić. Od początku zeszłego roku pojawiło się wiele spornych kwestii: okienko transferowe, kierowanie akademią, kwestie zatrudniania trenerów. Różniliśmy się też strategią zarządzania klubem, Darek próbował wpływać na działanie klubu, a podstawą naszej umowy była stuprocentowa decyzyjność ówczesnego zarządu. Staraliśmy się o dialog, szliśmy na niezdrowe, powodujące stres kompromisy. I zamiast popychać klub do przodu i koncentrować się na rzeczywistości, skupialiśmy się na sobie.


- Wspólnie z Bogusławem uważaliśmy, że naturalnym kierunkiem rozwoju dla Legii jest znalezienie dużego udziałowca. Niezależnie od tego, ile dobrego wnieśliśmy do klubu, od zaangażowania - trudno jest utrzymywać wysoki poziom sportowy nie mając bufora finansowego na jeden słabszy rok, który w końcu zdarzy się najlepszym. Nie mogliśmy też optymalizować działalności transferowej.

Po jakimś czasie Boguś uznał, że sensowna dla klubu jest jedynie natychmiastowa zmiana właściciela. W jedną lub w drugą stronę. Byle od razu. Za moją akceptacją Bogusław zaczął bezpośrednie rozmowy z Darkiem. Z tego co wiem zaproponował mu odkup jego pakietu za bardzo wysoką cenę. Darek nie przyjął oferty i siłą rzeczy przekształciło się to w rozmowę o sprzedaży naszych akcji. Doszło między nami do dość ostrej dyskusji. Początkowo nie chciałem tego. Zrobiliśmy dużo razem ale wiele było przed nami. Nie chciałem abyśmy przerywali ten życiowy projekt. Po wzajemnej wymianie "uprzejmości" usłyszałem dwie proste rzeczy, które zmieniły moje podejście. Boguś powiedział: "Jeśli ważna jest dla Ciebie nasza przyjaźń, to odpuść. Jeśli naprawdę leży ci na sercu ten klub, to także odpuść, bo to co się dzieje jest złe dla Legii". Zapytał czy tak naprawdę chodzi mi o klub, czy jednak o personalną, egoistyczną satysfakcję, że jestem jego współwłaścicielem? Chwilę protestowałem, ale szybko do mnie dotarło, że ma rację w obu rzeczach. Następnego dnia dałem mu swoje pełnomocnictwo, nie byłem przy podpisaniu umowy. Wyszedłem z klubu stuprocentowo pogodzony z sytuacją i od tego czasu nie byłem w naszym biurze. Uznałem, że przeżyliśmy wspaniały czas, cudowny rok stulecia, wiele daliśmy razem Legii (w szczególności Boguś), ale przyszedł czas odejść.


Zanim odeszliście, przejedliście pieniądze z Ligi Mistrzów.


- Mieliśmy duże wpływy za grę w Lidze Mistrzów, ale zapłaciliśmy też duże premie za to osiągnięcie - blisko 15 milionów złotych, spore podatki - około 8 milionów, premie za ubiegły sezon uzgodnione do wypłaty pod koniec 2016 roku zabrały około 10 milionów. Mieliśmy także zobowiązania transferowe z poprzednich lat, kolejne 15 milionów, które były rozłożone w czasie. Jak wiadomo spłaciliśmy 22 miliony złotych zobowiązań do ITI no i w końcu zainwestowaliśmy blisko 29 milionów w koszty pozyskania zawodników z letniego i zimowego okienka: Odjidja-Ofoe, Dominika Nagya, Artura Jędrzejczyka, Thibaulta Moulina, Steevena Langila, Macieja Dąbrowskiego, Jakuba Czerwińskiego, Adama Hlouska i innych. Do tego płaciliśmy odszkodowania starym sztabom szkoleniowym.


Po co Mioduskiemu Legia?


- Mówi w wywiadach, że Legia to jego osobista pasja i spełnienie, że jedni wolą kupić jacht, a on woli być tutaj. Myślę, że to prawda, nie miał motywacji finansowej. Nie powiem, że Legia to jego zabawka, ale raczej chęć spełnienia, jako faceta, zaspokojenia własnego ego.


Zapis całej rozmowy z Maciejem Wandzlem można przeczytać na stronie "Sportowe Fakty".

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.