Marc Gual
fot. Marcin Szymczyk

Marc Gual: W pierwszym meczu chcemy sięgnąć po pierwsze trofeum

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Kacper Buczyński

Marcin Szymczyk, Kacper Buczyński

Źródło: Legia.Net

09.07.2023 14:00

(akt. 10.07.2023 12:24)

- Jestem świadomy tego, że na moich barkach będzie spoczywać duża presja. Jestem czołowym strzelcem ligi, wszyscy oczekują ode mnie, że w Warszawie strzelę minimum tyle samo goli, ile strzeliłem dla Jagiellonii. Wiem, co mam robić - opowiada w rozmowie z legijnymi mediami napastnik Legii, Marc Gual.

Spędziłeś dwa miesiące na Ukrainie. Co poczułeś, kiedy zobaczyłeś bomby? Byłeś przestraszony?

- Oczywiście, że byłem przestraszony. Siedziałem w domu i widziałem pożary za oknem. Musiałem siedzieć w bunkrze, spędziłem dwadzieścia siedem godzin w samochodzie, żeby dojechać do granicy polsko – ukraińskiej. Nie był to łatwy moment, ale wszystko skończyło się dobrze. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wszystko dzieje się po coś.

Po tym jak zaczęła się wojna, FIFA umożliwiła piłkarzom grającym na Ukrainie, w tym tobie, zmianę barw klubowych. Trafiłeś więc do Jagiellonii. Jak wspominasz ten czas?

- Po opuszczeniu Ukrainy ponad miesiąc spędziłem w domu rodzinnym. Zastanawiałem się co powinienem uczynić w związku z decyzją światowej federacji. Przeglądałem różne oferty klubowe, w końcu zdecydowałem się na przyjazd do Polski. Zagrałem w sześciu meczach kończących sezon i strzeliłem trzy gole. Ten okres był dla mnie bardzo dobry, szczególnie po tym co przeżyłem parę miesięcy wcześniej. To, że czułem się komfortowo w Polsce, zaważyło na tym, że zdecydowałem się pozostać w Jagiellonii.

W trakcie minionego sezonu zdecydowałeś się zaakceptować ofertę Legii Warszawa. Czy dostałeś propozycję kontraktu z klubów z innych lig?

- Tak, zanim zdecydowałem się na przyjście do Legii, rozmawiałem z jednym klubem greckim i jednym portugalskim. Były mną bardzo zainteresowane. Kiedy jednak przyjechałem do Warszawy, zobaczyłem, że otwiera się przede mną olbrzymia szansa. Znałem ligę, znałem już część drużyny. Rozmawiałem z paroma osobami na temat Legii. Widziałem, że grając tutaj mam szansę na walkę o najwyższe cele.

Marc Gual

Co poczułeś, kiedy wieść o twoim transferze rozeszła się po Internecie?

- Było to trochę dziwne. Ludzie wiedzieli o tym, co nie było jeszcze oficjalnie ogłoszone. Dużo się o tym mówiło. Trudno mi było oglądać mecze Legii. Chciałem już być z chłopakami, ale musiałem poczekać do końca sezonu. Runda wiosenna trochę się mi dłużyła. Finalnie jestem jednak tutaj.

Doświadczyłeś jakichś trudności w Białymstoku w związku z transferem do stolicy?

- Nie. To normalne, że kibice z Białegostoku nie byli zadowoleni, nie darzą Legii sympatią, nie lubią gdy ktoś z Jagiellonii trafia do Warszawy. Muszą mnie jednak zrozumieć. Nie jestem z Podlasia. To oczywiste, że chcę iść do lepszego klubu, by piąć się w górę w swojej karierze.

Możliwość gry w europejskich pucharach była istotna, kiedy podejmowałeś decyzję o przyjściu do Legii.

- Tak, kiedy wyjechałem na Ukrainę, by grać dla SK Dnipro – 1, ta drużyna występowała w Lidze Europy. Rozważając przyjście do Legii myślałem więc o europejskich pucharach. Uważam, że możliwość gry w międzynarodowych rozgrywkach jest czymś, czego potrzebuję.

Po meczu z Legią niektórzy kibice i dziennikarze z Białegostoku byli wściekli, że nie celebrowałeś strzelonego gola. Co sądzisz o tej całej sytuacji?

- Nie cieszyłem się ze zdobytej bramki, ale myślę, że jest to normalne w mojej sytuacji. Celebracja gola byłaby nie w porządku wobec klubu, którego częścią miałem zaraz się stać. Wykonałem swoją pracę. Grałem dobrze, trafiłem do siatki dając zespołowi prowadzenie. Rozumiem, że kibice Legii i Jagiellonii się nie lubią, ale ci drudzy muszą mnie zrozumieć. W tym meczu dałem z siebie wszystko, by pomóc klubowi z Białegostoku. Chciałem też jednak okazać szacunek Legii, mojemu przyszłemu pracodawcy.

Przychodzisz do Warszawy jako gwiazda Ekstraklasy. Oczekiwania i presja w stolicy, szczególnie ze strony stołecznych fanów, są bardzo wysokie. Jesteś na to gotowy?

- To nic dziwnego, że na moich barkach będzie spoczywać duża presja. Jestem czołowym strzelcem ligi, wszyscy oczekują, że w Warszawie strzelę minimum tyle samo goli, ile strzeliłem dla Jagiellonii. Wiem, co mam robić. Najpierw muszę się zaaklimatyzować. Poznać drużynę i sztab, zrozumieć, w jaki sposób mamy grać. Zobaczymy co się wydarzy. Mam jednak doskonałe warunki, by powtórzyć wyczyn z poprzedniego sezonu lub nawet przebić go. Legia to świetnie zorganizowany klub. Warunki do pracy, jakie tu panują, powinny sprawić, że będzie mi łatwiej o strzelanie goli, niż miało to miejsce w Jagiellonii.

Rywalizacja w linii ataku jest bardzo zacięta. Siedmiu zawodników, którzy mogą grać, tylko trzy miejsca na boisku.

- To dobra sytuacja zarówno dla drużyny, jak i dla każdego z nas. Codziennie musimy walczyć na treningach, by pokazać trenerowi, że zasługujemy na miejsce w pierwszej „jedenastce”. Nasza rywalizacja będzie rozwijająca dla drużyny. Myślę, że jest to droga, którą powinien podążać klub. Zapewnić warunki do współzawodnictwa, by wycisnąć z każdego z nas 100% naszych możliwości.

Podoba ci się ustawienie z kilkoma napastnikami?

- Tak, lubię kiedy otacza mnie wielu kolegów z drużyny. Mogę wtedy poruszać się wokół nich, szukać wolnych przestrzeni, uczestniczyć w krótkiej wymianie piłek. Taki sposób grania pozwala uwidocznić moje zalety.

Masz teraz nowych kolegów w drużynie, ale czy brakuje ci Jesusa Imaza?

- (śmiech) Tak, trochę tak. To mój dobry kolega, świetnie dogadywaliśmy się w szatni, ale też na boisku. Będę za nim tęsknił, jednak zawodnicy w Legii prezentują bardzo wysoki poziom i wiem, że również z nimi znajdę odpowiednią nić porozumienia.

Marc Gual

Zdobyłeś koronę króla strzelców. Teraz czas na mistrzostwo Polski?

- Oczywiście, to jeden z powodów, dla których tu jestem. Chcę być mistrzem. Powiedziałem to już pierwszego dnia mojego pobytu w Legii. Dysponuję odpowiednimi umiejętnościami, by móc wygrać ligę. Legia może mi bardzo pomóc w realizacji postawionego celu.

Grasz już przez rok w Ekstraklasie. Jak oceniasz poziom ligi?

- W Polsce jest inaczej niż w Hiszpanii, gdzie grałem wcześniej. W Segunda Division większy nacisk kładzie się na aspekty taktyczne, tutaj mecze są bardziej otwarte. W Ekstraklasie napastnicy mają więc łatwiej. Częściej stają przed szansą na zdobycie bramki, mają też więcej przestrzeni.

Pierwsze wrażenia z pobytu w Legii?

- Bardzo dobre. Byłem w Hiszpanii, grałem w dobrych drużynach, a widzę, że tutaj jest jak w FC Barcelonie, jak w Realu Madryt. Mamy wszystko, co niezbędne jest do uprawiania sportu. Dobrą infrastrukturę, wysoko wyspecjalizowany sztab.

A propos Realu. Jak wspominasz czas tam spędzony?

- To był krótki okres. Spędziłem w klubie kilka tygodni, ale był to bardzo owocny czas. Pracowałem z Raulem. Dał mi wiele wskazówek dotyczących tego, jak powinien grać napastnik.

Grałeś w Białymstoku, teraz jesteś w Warszawie. Miałeś okazje by zobaczyć jednych i drugich fanów. Którzy kibice robią większe wrażenie?

- Warszawscy fani są świetni. Tłumnie przychodzą na mecze, śpiewają i dopingują całe spotkania. Ich wsparcie bardzo nam pomaga.

Kto pomaga ci najbardziej w zaklimatyzowaniu się?

- Mnóstwo czasu spędzam z Carlitosem. Jest bardzo pomocny, mieszkam razem z nim w pokoju. Wprowadza mnie w życie klubu i na ten moment jest mi najbliższy, ale oczywiście dobrze dogaduję się też z resztą zespołu.

Rozmawiałeś już z pewnością z trenerem na temat, tego czego będzie od ciebie oczekiwał. Podzielisz się z nami treścią tej rozmowy?

- Rozmawialiśmy przed rozpoczęciem sezonu, ale też trzy lata temu, kiedy Kosta Runjaić był jeszcze trenerem Pogoni Szczecin i chciał abym dołączył do jego drużyny - do Pogoni Szczecin. Trener zna mnie dobrze, powiedział mi konkretnie jakie ma wobec mnie oczekiwania. Wymaga rzeczy, w których jestem dobry. Trener zna moje zalety i wady, co pomaga mu łatwiej do mnie dotrzeć.

Twoje osobiste cele na najbliższe miesiące?

- Jak powiedziałem wcześniej chcę zdobyć mistrzostwo. Pierwszym meczem nowego sezonu jest jednak starcie o Superpuchar. Chcemy zagarnąć dla siebie to trofeum. Wierzę, że wygrana z Rakowem Częstochowa doda nam pewności siebie.

Bartosz Kot Marc Gual

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.