Marcin Burkhardt: W Legii były podziały i kłótnie
05.03.2011 14:13
- Tak. Oni byli promowani, a reszta obarczana winą za złe wyniki. Niesmaczne. Wszystko trzeba przeżyć. W pierwszym sezonie nie było problemów. Zrobiliśmy wspólnie mistrzostwo, lecz w następnym roku, jak zaczęło się sprowadzanie hurtem Brazylijczyków, popsuło się. Oni robili co chcieli, nikt na nich nie patrzył. Gdy w końcu zaczęto zwracać na nich uwagę, to mówili: "Popatrzcie lepiej, co robią Polacy". Chlapali językiem, co zrobił ten czy tamten czyli donosili.
A te transferowe szanse, które panu uciekły za młodu?- Gdy byłem wypożyczony z Amiki do Legii, zgłosił się Hamburger SV. Decyzja należała do mnie: godzę się na to, by za 650 tys. euro wykupiła mnie Legia albo wyjeżdżam do Hamburga. Wybrałem Legię. Nie mogłem się na nią wypiąć, bo podała mi rękę, gdy we Wronkach zostałem zawieszony za to piwo. Jak się okazało, nie był to mój najlepszy ruch, ale wobec Legii byłem fair. Druga, konkretna oferta nadeszła z Malagi. Po meczu Pucharu UEFA w Hiszpanii otoczyli mnie działacze Malagi i menedżerowie. Jeden ciągnął za rękę, żebym wyszedł z autokaru, ale kierownik Marek Pogorzelczyk pognał ich. Miałem 19 lat. Po dwumeczu Malaga złożyła Amice ofertę, która nawet dziś nie byłaby zła: 2,2 miliona euro.
- Była, ale nie skorzystałem z niej, bo... w Legii już byłem.
Zapis całej rozmowy z Marcinem Burkhardtem w portalu sports.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.