Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marcin Mięciel: Chcę wrócić

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

09.06.2009 08:28

(akt. 17.12.2018 15:34)

Wrócić do Legii czy do Lechii - przed takim dylematem staje właśnie <b>Marcin Mięciel</b>. Oba kluby są zainteresowaniem zatrudnieniem 33-letniego napastnika, który latem odejdzie z VFL Bochum. - Zimą nie chciano mnie puścić z Bochum, ale udało mi się wywalczyć klauzulę, która pozwala na rozwiązanie obowiązującej jeszcze przez rok umowy. A więc jestem do wzięcia. Jak znajdę sobie nowy klub, to odchodzę za darmo. Legia? Bardzo chętnie. Czekam na konkrety. Wszystkie rozmowy prowadzi w moim imieniu <b>Jarosław Kołakowski</b> - mówi zawodnik.
Zarówno w Gdańsku, jak i w Warszawie poszukują napastnika. Jan Urban pytany, kogo chciałby pozyskać w najbliższym oknie transferowym, od razu wymienia zawodnika do pierwszej linii. Ma króla strzelców Takesure'a Chinyamę, zdrowi są już Sebastian Szałachowski i Bartłomiej Grzelak, ale od przybytku głowa nie boli. Szczególnie jeśli nie trzeba za niego płacić sumy odstępnego. A tacy piłkarze interesują najbardziej działaczy z Łazienkowskiej . - Wprawdzie mam ofertę z ligi greckiej, ale raczej nie chciałbym ponownie tam grać. I wcale nie chodzi o to, że nie płacą w terminie. Do tego można się przyzwyczaić, bo w końcu regulują wszystkie zobowiązania wobec zawodników. Ciągnie mnie do Polski. Przecież byłem już bliski powrotu do Legii półtora roku temu. Ustaliłem nawet warunki indywidualnego kontraktu, a Bochum nagle zażądało za mnie miliona euro i sprawa upadła - przyznaje Mięciel. Pierwsze rozmowy z przedstawicielem zawodnika przeprowadzono jeszcze pod koniec minionego sezonu. - Temat pozyskania Mięciela istnieje. Sprawa powinna rozstrzygnąć się do końca tego miesiąca, kiedy okaże się, kto z niechcianych zawodników znajdzie sobie nowy klub - mówi nam osoba związana z Legią. A to dlatego, że budżet płacowy w Legii został zamrożony. Aby zatrudnić nowego zawodnika, najpierw trzeba pozbyć się tych, którzy już są i zwolnią środki finansowe. Mięciel zarabia w Bochum 400 tys. euro rocznie. W Legii tyle nie dostanie, ale połowę tej kwoty z pewnością tak. Kominy płacowe Na razie różnica finansowa pomiędzy Lechią, a Legią jest ogromna, więc zespół z Gdańska nie ma jak rywalizować z potentatem. - Stać nas na to, aby płacić po 50-60 tysięcy złotych miesięcznie wybitnym piłkarzom, a takim na pewno jest Marcin. Jednak musimy ostrożnie podchodzić do tego tematu, aby nie powstały niesnaski na tle płacowym - deklarują w Lechii, skąd Mięciel wspólnie z Grzegorzem Szamotulskim trafił w 1994 roku do Legii. Jednak problem może dotyczyć nie tyle pieniędzy, co umiejętnego gospodarowania nimi. Dotychczas pilnowano w Gdańsku, aby nie powstawały kominy płacowe. Wynagrodzenie podstawowe pierwszej drużyny oscylowało w granicach 300 tys. złotych miesięcznie. Resztę pieniędzy można było podnieść z boiska, bo za wygraną w ekstraklasie płacono 100-tysięczną premię. W Lechii zdają sobie sprawę, że Mięciela będą próbowały pozyskać kluby z czołówki. - Wiemy, że to Legia będzie miała u Marcina pierwszeństwo - usłyszeliśmy w klubie. Autorzy: Adam Dawidziuk, Jacek Główczyński

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.