Marek Gołębiewski: Wciąż wierzę w mistrzostwo Polski (akt.)
25.10.2021 20:55
Oglądał pan treningi Legii, obserwował. Są już jakieś pierwsze przemyślenia co należy zmienić?
- To proces dłuższy, nie da się tego określić po jednym dniu. Każdy trener potrzebuje rozmowy z zawodnikami. To jak grają w piłkę i jakie mają umiejętności mogłem obserwować na treningach i podczas meczów. Nie opuściłem żadnego meczu i mam pewne pomysły. Ale co bym tu nie powiedział, to i tak wszystko zweryfikuje boisko. Jest takie powiedzenie – dobry trener, ale wyników nie ma. Chcę wygrać każdy mecz i do każdego podchodzę tak samo. Mogę tylko podziękować za wspaniałą szansę, jaką otrzymałem od władz klubu. Teraz skupiamy się już tylko na czwartkowym meczu, który trzeba wygrać i awansować do kolejnej rundy.
Jak bardzo był pan zaskoczony propozycją?
- To było miłe zaskoczenie. Przychodząc do Legii marzyłem o szansie poprowadzenia pierwszego zespołu. Miałem oferty z I ligi, ale świadomie wybrałem III ligę i rezerwy Legii. Wiem jaki to klub i jakie są warunki tak przy Łazienkowskiej jak i w ośrodku treningowym w Książenicach. Na pewno nie myślałem, że szansę otrzymam tak szybko. Ale gdy się przydarzyła, nawet się nie zastanawiałem. Jeśli idzie pan na dyskotekę i piękna dziewczyna podejdzie do pana i zaproponuje taniec, to co powie pan nie? Ja powiedziałem tak.
W czym tkwi według pana główny problem Legii?
- W głowie, nie w przygotowaniu fizycznym, o którym się mówi. Zawodnicy zagrali już wiele meczów, mają ich w nogach mnóstwo. Oni są profesjonalistami, są w stanie grać co trzy dni. W Europie dawali radę, ale gdzieś ta głowa zawodziła na krajowym podwórku. Jak się gra ze słabszą drużyną, tuż po meczu z topową, to jest się trudno zmobilizować. Nie chcę nikogo obrazić, w polskiej lidze nie ma słabych drużyn, ale zejście z Europy na jakiś stadion w Polsce to trudna sprawa. I to uważam za główny problem, będziemy szli w tą stronę, aby on zniknął, by gracze nabrali więcej luzu i swobody, tak by głowy mieli wyczyszczone. Piłkarze muszą mieć świadomość, że nie tylko Liga Europy, ale mistrzostwo Polski jest bardzo ważne dla klubu.
A jak poprawić ten mental zespołu?
- Najlepszym sposobem jest wygrywanie. Na integrację nie ma niestety czasu.
Jest pan zwolennikiem rotacji w składzie?
- Najpierw chcę wygrać czwartkowy mecz, a o niedzielnym meczu będę myślał po czwartkowej bitwie w Skolwinie. Chciałbym wygrywać każdy mecz, a grać będą najlepsi zawodnicy. Jeśli tylko będą w stanie grać co trzy dni, to będą grać najlepsi co trzy dni.
Jest pan po pierwszym treningu z zespołem. Jak wrażenia?
- Trenowali z nami wszyscy, również czwórka odsunięta od kadry meczowej w Gliwicach. Połowa graczy ćwiczyła na siłowni, połowa na boisku. Widziałem u piłkarzy chęć poprawy wyników, wyjścia na prostą. Byłem pod wrażeniem ich zaangażowania, mam nadzieję, że podobnie będzie zawsze.
Może po dwa zdania o nowych członkach sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu?
- Zacznę od Inakiego Astiza. Ja posługuję się językiem polskim, greckim, angielskim i uczę się hiszpańskiego. Inaki jest mi bardzo potrzebny w pracy szkoleniowej, ale też jako płynny łącznik z zawodnikami mówiącymi po portugalsku i hiszpańsku. Muszę do nich dotrzeć, dobrze się z nimi porozumiewać, wytłumaczyć jak chcemy grać. To też ikona klubu, świetny człowiek i taki też trener. Zna dobrze szatnie, na pewno mi pomoże.
- W sztabie będzie też Bartek Bibrowicz, będzie odpowiadał za przygotowanie fizyczne razem z Michałem Kwietniewskim i Radosławem Gwiazdą. Pozostali zostaną jeszcze ze sztabu Czesława Michniewicza, wszyscy mają zostać.
Nie padło nazwisko Zbigniewa Jastrzębskiego, co z nim?
Radosław Kucharski – To może ja odpowiem. Ze sztabu Czesław Michniewicza odchodzi jedynie Kamil Potrykus. Reszta sztabu zostaje. Alessio de Petrillo odpowiadał za część taktyczną i analityczną, robił to dobrze i chcemy aby z nami został. Tak samo jak kamerzysta, Robert Musiałek. Natomiast profesor Jastrzębski pozostaje do dyspozycji klubu. Ale za przygotowanie fizyczne odpowiadać będą Bibrowicz, Kwietniewski i Gwiazda.
Jak się trener czuje w roli strażaka?
- Nigdy nim nie byłem strażakiem, jestem po AWF-ie, od roku posiadam UEFA Pro. Ale mam nadzieję, że podołam. Czuję się trenerem, który chciał pracować w najlepszym polskim klubie i swoje marzenie spełnił w lipcu. Nie wiem czy jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą, ale tak się układają moje losy. W ekstraklasie jako piłkarz zagrałem tylko dlatego, że była afera korupcyjna i Świt przywrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jedynego gola strzeliłem Legii i to w dodatku Arturowi Borucowi. Rozmawiałem dziś z nim, mam nadzieję, że się szybko wyleczy i będziemy mogli razem popracować. To osoba, która dużo dla klubu znaczy. Rozmawiałem też chwilę z innymi zawodnikami, może w sumie jakieś dzisięć minut.
- Nie jestem osobą smutną, raczej otwartą. I taką lubię piłkę, która ma przyciągać ludzi na trybuny. Wynik jest najważniejszy, z tego jesteśmy rozliczani. Ale grą i filozofią trzeba przyciągać ludzi na trybuny, wolę wygrać 4:3 niż 1:0. To jest całe piękno futbolu i staram się w taki sposób prowadzić zespoły. Wynik w seniorach jest najważniejszy, z tego jesteśmy rozliczani. Ale smaczek dobrego meczu jest ważny. Jestem z Piaseczna, chodziłem na Legię jako kibic, Legia jest mi bliska. Od małego kibicowałem temu klubowi, jeszcze na starych trybunach.
Jaki system gry na preferuje?
- Zwykle grałem trójką z tyłu, ale jestem otwarty na inne systemy. Niuanse taktyczne, które stosowałem wcześniej w drużynie SKRY Częstochowa czy drugim zespole Legii to graliśmy różnymi systemami. W fazie atakowania zwykle jest trójka z tyłu, zaś w fazie bronienia różnie - zalezuy od rywala i analizy jaką sobie ze sztabem przygotowaliśmy.
Czy nie będzie za mało czasu na wprowadzenie takich niuansów taktycznych o których pan mówi?
- Piłka nożna nie jest skomplikowaną grą, to nie są nowe pomysły. Dzięki uprzejmości trenera Michniewicza zawodnicy przechodzili do mojego zespołu, występowali i graliśmy w sumie podobną piłkę - mówię o ustawieniu, samej formacji. Nie są to więc nowe rzeczy dla zawodników. We wtorek czeka nas pierwszy trening, będę chciał pokazać kilak rzeczy, na których mi zależy. W środę również czekają nas zajęcia, a w czwartek czeka nas bardzo ważny mecz.
Jak pan patrzy na piłkę, jaka jest pana filozofia?
- Dzielę piłkę na trzy aspekty - głowa, serce i nogi. Uważam, że obecnie głównym problemem piłkarzy Legii jest kłopot mentalny czyli przestawienie się z gry w Lidze Europy na grę w ekstraklasie. Legia ma bardzo dobrą kadrę, ale czasem w piłce tak jest jak w Gliwicach, że Emreli strzela w słupek w sytuacji, w której większość z nas trafiłaby do siatki. Taka jest piłka i nie da się wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.
Poznał pan wielu młodych piłkarzy. Któryś z nich ma szanse zaistnieć w jedynce?
- Każdy dobry zawodnik ma szansę grać. Nie wazne czy młody czy stary. Musi być jakość. Tu nie ma czasu na eksperymenty. Ci chłopcy pukają do zespołu, znam ich troszkę lepiej niż inni trenerzy. Martwi mnie kontuzja Kacpra Skwierczyńskiego, to bardzo obiecujący zawodnik. Podkręcony staw skokowy ma też Patryk Pierzak. Reszta jest w treningu i wygląda nieźle jak na warunki trzecioligowe. W czwartek zagramy zgodnie z przepisem dwoma młodziezowcami, pomyślimy kto nimi będzie. Uraz ma też młody Maik Nawrocki. Rozmawialiśmy chwilę, miał USG i czekają go 2-3 tygdnie przerwy - uraz mięśnia dwugłowego.
Jakość w zespole rezerw u pana dawali choćby Bartek Ciepiela czy Szymek Włodarczyk. Oni mają szansę przeskoczyć na poziom ekstraklasy?
- Jeśli będą walczyć o starać się grać na miarę Legii Warszawa, to będą mieli szansę. Widzę duży potencjał w tych chłopakach. Bardzo ważne jest też jednak to, by oni uwierzyli w siebie. To kluczowa kwestia by ci chłopcy poprzez treningi czy minuty na boisku jeśli na nie zasłużą, mogli się rozwijać. W kadrze Legii jest 12-13 reprezentantów kraju i oni muszą wierzyć w to, że stać ich na podjęcie rywalizacji. Ale mamy też drugi zespół, tam schodził od dwóch miesiecy Kacper Kostorz i widzę u niego systematyczny postęp. Z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, widać u niego progres, nawet jeśli w ekstraklasie nei było to jeszcze widoczne.
Nie obawia się pan niczego?
- Wiem, że moje nazwisko niewiele mówi i każdy myśli, że zostałem rzucony na głęboką wodę. Ale ja się z choinki nie urwałem.Gdy byłem w SKRZe Częstochowa to każdy mówił, że spadniemy, a zespól jest w I lidze, choć ja tam roboty nie dokońćzyłem. Ale rzetelną pracą można było coś zrobić w klubie o małym budżecie.
Ankieta
Czy Twoim zdaniem wybór Marka Gołębiewskiego na następcę Czesława Michniewicza jest dobrą decyzją?
19.51% Tak
59.06% Nie
21.43% Nie wiem
Oddane głosy: 5193
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.