Marek Saganowski: Jest presja, czujemy odpowiedzialność
09.04.2019 22:30
- Szatnia ze spokojem zareagowała na zmianę trenerską. Zostaliśmy przedstawieni przez dyrektora sportowego. Będziemy trenować seniorów do końca sezonu i na tym się skupiamy. Jesteśmy bardzo skoncentrowani. Z tyłu głowy wiemy, iż ciąży na nas spora odpowiedzialność, duża presja. Patrzymy tylko i wyłącznie na najbliższy mecz.
- Przede mną ciekawe wyzwanie. Co więcej, z kilkoma zawodnikami znam się jeszcze z boiska. Sądzę jednak, iż „Vuko” ma nieco trudniej ode mnie, bowiem to on podejmuje decyzje. Asystent jest z kolei łącznikiem pomiędzy pierwszym trenerem, a drużyną. Oczywiście gdybym cztery miesiące temu zawiesił buty na kołku i przejął wówczas moją bieżącą funkcję, byłby to dla mnie problem. Myślę, że doświadczenie zebrane przez dwa lata w rezerwach Legii oraz przez ostatnie pół roku w CLJ okazały się nieocenione. Jestem innym człowiekiem i wiem jak powinienem się zachowywać.
- Nie chcieliśmy doprowadzić do rewolucji. W dwóch spotkaniach w dużej mierze grały praktycznie te same nazwiska co wcześniej. Jesteśmy tego pewni, że ci zawodnicy mają olbrzymi potencjał w ofensywie i próbowaliśmy ich do tego przekonać.
- Każdy próbuje być sobą. „Vuko” pracował z wieloma szkoleniowcami, jego bagaż doświadczeń jest coraz pokaźniejszy, przez co może wyciągać wnioski. Razem kończyliśmy przecież kursy UEFA A i B, po których było sporo dywagacji, wręcz burzy mózgów. Życie toczy się dalej a temperament idzie w dół.
- Vuković najmłodszym szkoleniowcem w Ekstraklasie? Funkcjonuje to na takiej samej zasadzie jak w zespole. Do szatni wchodzi nowy piłkarz, który może wnieść mnóstwo jakości. Podobnie jest z raczkującymi klubami mogącymi w przyszłości niewyobrażalnie się rozwinąć. Wespół z Aleksandarem wprowadzimy coś nowego do ligi, postaramy się to uczynić. Mam nadzieję, iż poprawimy grę w ofensywie.
- Marek, „Sagan”, trener? Postawiłem sprawę jasno. Jeżeli ktoś chce porozmawiać ze mną po treningu, mogę być dla niego trenerem. Dla innego jestem „Saganem” – mimo iż jestem nieco starszy, razem występowaliśmy na murawie i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Na treningach zawodnicy nazywają mnie już jednak w stu procentach szkoleniowcem.
- W przeszłości mój transfer do Troyes pilotował menadżer Jorge Mendes. Później okazało się, że zainteresowanie moją osobą wykazało Porto. Rozmawiałem z prezesem klubu, który na kolacji u Mendesa powiedział: cześć Marek, witam cię w Porto. Nie przechodził żadnych testów medycznych, przyjechałem tylko podpisać kontrakt. Na przeszkodzie stanął fakt, że nie pojechałem na mistrzostwa świata do Niemiec. Wróciłem zatem do Troyes.
- Najlepsi piłkarze bardzo mało biegają. Biegasz wówczas gdy biegasz za futbolówką. Faktycznie zdarzają się jednak spotkania, iż większa liczba kilometrów w zespole potrafi wpłynąć na korzystny wynik. W meczu z Górnikiem grało nam się ciężko. Zabrzanie wykazali się znacznie większą determinacją. Jan Urban zawsze powtarzał, iż fajnie występuje się przeciwko Legii, ale trudniej gra się w stołecznym klubie. Często patrzy się na terminarz i wypatruje meczu z ekipą z Łazienkowskiej. Dla innych drużyn jest to prawdziwe piłkarskie święto, na które nie trzeba nikogo motywować.
- Dwadzieścia lat temu sięgnąłem z ŁKS-em po mistrzostwo Polski. Na początku martwiliśmy się o utrzymanie w lidze. Okazało się, że z meczu na mecz wyglądaliśmy coraz lepiej. Zauważyliśmy, że pojawiła się szansa na sięgnięcie po tytuł po czterdziestu latach. Wiele osób powtarza: team spirit. Podpisuję się pod tym, to jest najważniejsza rzecz. Pamiętam jak w Milanie Silvio Berlusconi stworzył swoją jedenastkę marzeń i na każdej pozycji umieścił najlepszego zawodnika na świecie. Taki zespół jednak nie grał.
- Gdybym mógł, chciałbym wyciągnąć od trenera Stanisława Czerczesowa pewność siebie i przebojowość. Od Jana Urbana wziąłbym dyscyplinę. Chodzi o to, że poza boiskiem opowiadamy wzajemnie różne anegdotki, a po wejściu na murawę przychodzi skupienie i czas na pracę. Alan Pardew był człowiekiem, który w dużej mierze skupiał się na ofensywie. Gdy ktoś był ustawiony przodem do pola karnego, praktycznie nie mógł zagrywać do tyłu. Chciał, żeby zawodnik szedł na całość, wdawał się w drybling. Wówczas wiedziałeś, że jak popełnisz błąd, nie zostaniesz skrytykowany.
- Luis Rocha? Uważam, że rozegrał przyzwoite zawody z Jagiellonią. W Zabrzu być może brakowało mu już trochę „pary” w nogach i płucach. W treningach Portugalczyk wygląda inaczej, nie czuje tej presji. Adam Hlousek jest obecnie kontuzjowany, w każdej chwili Luisa może zastąpić Artur Jędrzejczyk. Trener Vuković powiedział na starcie, że każdy z nich dostanie szansę. Trzeba przyjrzeć się, zobaczyć jak ćwiczą i dochodzą do optymalnej formy. Reasumując – nie chcę stawiać krzyżyków na kimkolwiek na samym początku. Sam kiedyś znalazłem się w takich sytuacjach i wiem jak zawodnicy na to reagują.
- Moim zdaniem powinno być tak, że trochę więcej Polaków powinno decydować o losach meczów w barwach Legii. Za moich czasów przy Łazienkowskiej przynajmniej w szatni przeważała liczba naszych rodaków. Ważne, żeby znać realia ligi. Daje to powiewu i stabilizacji. Dominik Furman? Myślę, że pod względem mentalności bardzo nam by się przydał. Piłkarsko, szczególnie na początku pobytu w Płocku, wyglądał solidnie.
Cała „Sekcja Piłkarska” z udziałem Marka Saganowskiego dostępna poniżej:
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.