Marek Saganowski: Mam swoją szansę
30.05.2007 01:40
Debiutowałem w kadrze 11 lat temu, a zagrałem dotąd zaledwie 16 razy. Nie stawiał na mnie żaden selekcjoner. Jeśli Leo Beenhakker postawi, odpłacę golami. Jedziemy do Baku po trzy punkty. Ale nie nastawiajmy się, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Trzeba tak zacząć, żeby to od razu mecz był nasz, to my mamy dyktować warunki. Jesteśmy liderem grupy i trzeba pokazać, że to nie przypadek - mówi napastnik reprezentacji Polski, <b>Marek Saganowski</b>, który w drugiej lidze angielskiej zdobył 10 goli dla Southampton.
Odpoczął Pan po sezonie w II lidze angielskiej?
- A niby po czym? Odpoczywałem do stycznia we Francji, gdzie nie grałem. Po przeprowadzce do Anglii wróciłem do formy. Teraz czuję, że wreszcie jest szansa, bym w kadrze został dłużej. Wcześniej grałem średnio dwa mecze w roku i koniec. Dziś mam 29 lat i naprawdę chcę zaistnieć w reprezentacji. Rzecz jasna w podstawowej jedenastce.
Maj musi kojarzyć się Panu z kadrą. Pierwsze powołanie dostał Pan w maju 1996 r. na mecz z Białorusią. Po raz ostatni zagrał Pan rok temu z Wyspami Owczymi, a teraz Leo Beenhakker także w maju postawił na Pana.
- O tym akurat nie myślałem. Marzyłem za to, by jeszcze raz wystąpić z orzełkiem na piersi. Dostałem powołanie od Beenhakkera i wierzę, że będą one teraz bardziej regularne.
Wcześniej Holender Pana nie powoływał, bo początek sezonu miał Pan bardzo zły.
- Dlatego nie mam do nikogo żalu. Będąc w Troyes, rzadko pojawiałem się na boisku. Dopiero w styczniu, po przejściu do Anglii przestałem być stałym bywalcem ławki rezerwowych. W 15 spotkaniach Southampton strzeliłem 10 goli, dlatego myślę, że powołanie do kadry jest logiczne.
W eliminacjach do niemieckich MŚ strzelił Pan Azerom dwa gole w meczu w Warszawie.
- I w następnym spotkaniu trener Janas posadził mnie na trybunach. Więc nie wiem, czy ten Azerbejdżan to taki szczególnie szczęśliwy dla mnie rywal. Zresztą u trenera Janasa to w ogóle miałem wrażenie, że im więcej bramek zdobywam, tym dla mnie gorzej.
Czy liga francuska była o tyle trudniejsza od II ligi angielskiej?
- Po prostu we Francji nikt mi nie dał szansy. Identycznie jak do tej pory w reprezentacji. Debiutowałem 11 lata temu, ale mam tylko 16 występów. Kiedy jednak tylko ktoś na mnie stawiał, jak w Portugalii czy w Anglii, odpłacałem bramkami. Beenhakkerowi też odpłacę.
W poniedziałek zaczęło się zgrupowania we Wronkach. Za trzy dni mecz z Azerbejdżanem, a 6 czerwca - z Armenią. W którym z nich zagra Saganowski?
- Myślę, że w obu.
Który z przeciwników będzie trudniejszy?
- Obydwaj u siebie będą groźni. Myślę, że decydującą rolę będzie odgrywać psychika, wola walki, ale także warunki klimatyczne. Na Zakaukaziu czeka nas piekło. Ja jestem na to gotowy, bo rok grałem przecież w Portugalii. Musimy się jednak przygotować: pić dużo wody, by się nie odwodnić.
Jak będzie w Baku?
- Jedziemy po trzy punkty. Zwycięstwo spowoduje, że morale drużyny podskoczy. Ale nie nastawiajmy się, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Zdecyduje pierwsze 30 minut. Trzeba tak zacząć, żeby to od razu mecz był nasz, to my mamy dyktować warunki. Jesteśmy liderem grupy i trzeba pokazać, że to nie przypadek. Remis mnie nie interesuje, ale wygranej nie da się gwarantować.
Wszyscy spodziewają się zaciekłej walki Azerów i Ormian. Ale Pan lubi takie spotkania.
- Bo nie jestem techniczny? (śmiech) To trochę prawda, nasi rywale mają mentalność wojowników, a ja nigdy nie uciekałem z nogami. Gra w II lidze angielskiej polega na walce i bieganiu. Najlepiej jednak by było, gdybyśmy w obu meczach grali w piłkę, a oni niech biegają i walczą.
Wiosna w Southampton była dla Pana świetna. Teraz ważą się Pana losy: czy zostanie Pan w klubie, czy będzie musiał odejść.
- Ja zrobiłem, co do mnie należało. Grałem dobrze, a teraz piłka jest po stronie władz Southampton. Gdyby zależało to wyłącznie ode mnie, zostałbym tu lub w innym klubie na Wyspach. Moim marzeniem było zawsze Premiership. Na początku czerwca mija termin, w którym Southampton ma zdecydować, czy mnie wykupują. Dopóki się nie zdecydują, nie chcę mówić o innych ofertach.
Czy Southampton stać na wykup Pana z Troyes?
- To pytanie do władz klubu. Jeżeli nie dojdzie do transferu, będę musiał wrócić do Francji. Będę zły, bo nie szanują mnie tam ani działacze, ani kibice, ani koledzy. O mojej niechęci do powrotu doskonale wie prezydent klubu i trenerzy. Ale obowiązuje mnie jeszcze dwuletni kontrakt z Troyes, który muszę szanować.
Rozmawiali: Robert Błoński, Jerzy Walczyk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.