Marek Saganowski: W Legii miałem lepszą passę
02.04.2007 11:59
Swój pierwszy hat-trick na Wyspach - w Championship, w spotkaniu z Wolverhampton 6:0 - ustrzelił były zawodnik Legii <b>Marek Saganowski</b>. - To nie jest mój pierwszy hat-trick. Zdobyłem trzy gole dla Guimaraes z Vitoria Setubal. W Polsce pamiętam hat-tricki w barwach ŁKSu - przeciwko Zagłębiu Lubin i Wiśle Płock, pamiętam te w Legii, gdy trzy razy w meczu trafiałem do bramki Widzewa Łódź i Polonii Warszawa - opowiada "Sagan".
- Który to pana hat-trick w karierze?
- Ten ostatni, jedyny do soboty zagraniczny, zaliczyłem w Portugalii, gdy zdobyłem trzy gole dla Guimaraes z Vitoria Setubal. W Polsce ta sztuka udawała mi się częściej. Pamiętam hat-tricki w barwach ŁKS-u - przeciwko Zagłębiu Lubin i Wiśle Płock, pamiętam te w Legii, gdy trzy razy w meczu trafiałem do bramki Widzewa Łódź i Polonii Warszawa.
- Czy hat-trick z "Wilkami" wyróżnia się na tle poprzednich?
- Wychodzę z założenia, że skoro trzech bramek w jednym spotkaniu nie strzela się co tydzień, to znaczy, że to zawsze duży wyczyn, że świadczy o wysokim poziomie skuteczności snajpera w danym dniu. I dlatego cieszę się zawsze tak samo, zwłaszcza jak wygrywamy takie mecze.
- Usłyszał pan w szatni od menedżera i kolegów, że był najlepszy na boisku?
- Wszyscy mi gratulowali i pytali, gdzie schowałem piłkę. Nie wiedziałem, o co chodzi. Gdy piłka się znalazła, wręczono mi ją. Wytłumaczono też, że w Anglii panuje zwyczaj, że zdobywca hat-tricka zabiera futbolówkę do domu.
- Dużo ma pan takich piłek w domu?
- Jedną. I to jeszcze z czasów juniorskich, gdy wybrano mnie najlepszym zawodnikiem któregoś z turniejów halowych. Później ani w Polsce, ani w Portugalii snajperskich popisów nie nagradzano szczęśliwą dla strzelca trzech goli piłką.
- Na uwagę zasługuje też chyba cały pański strzelecki dorobek w Southampton. Dziesięć meczów i siedem goli, po kilkumiesięcznej przerwie w grze, robi wrażenie.
- A jeszcze w dwóch z tych meczów wchodziłem z ławki... Ale w Legii w 13 spotkaniach strzeliłem 10 bramek.
- Jak strzelał pan te gole na stadionie Molineaux?
- Pierwszą zdobyłem głową, uderzając piłkę w krótki róg, z dość ostrego kąta, po dośrodkowaniu Andrew Surmana. Również Surman asystował przy drugim moim golu, na 3:0. Podał mi prostopadle, a ja wyprzedziłem obrońcę i z kilkunastu metrów przelobowałem bramkarza. W ustaleniu wyniku na 6:0 pomógł mi Bradley Wright-Philips, który zmusił bramkarza rywali do błędu, bo ten wybił piłkę pod moje nogi, a ja kiwnąłem obrońcę i strzeliłem do siatki.
- Miał pan nowego partnera w ataku. Nie mogli zagrać Grzegorz Rasiak, Kenwyne Jones...
- Menedżer puścił w bój młodego Leona Besta, który wrócił niedawno z wypożyczenia z Yeovil i... zdobył jedną bramkę. Ale Grzesiek już się czuje lepiej i w poniedziałek prawdopodobnie wznowi treningi i znów konkurencja w ataku się zaostrzy. Ale w Wolverhampton miałem wsparcie w rodaku, bo Bartek Białkowski, przy stanie 0:3, obronił przecież rzut karny, a w kilku innych sytuacjach też nas ratował przed utratą gola.
- Łatwo więc teraz zgadnąć, że pańskie wypożyczenie z Troyes do końca sezonu zamieni się w kontrakt ze Świętymi.
- Na razie przed nami walka o play off, mecze z Sunderlandem, Birmingham, więc rozmowy kontraktowe muszą poczekać.
- Oglądał pan ostatnie mecze reprezentacji Polski?
- Tylko ten z Armenią.
- Widzi pan siebie w ataku biało-czerwonych?
- Ja to bym siebie nawet w nim widział, ale jest ktoś dużo ważniejszy od mnie, kto o tym decyduje...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.