Marek Saganowski: Za rok odszedłbym za darmo
16.07.2005 10:01
- Dostałem dobrą, konkretną ofertę. Myślałem, iż to kolejna bajka menedżerów, ale okazało się, że naprawdę mnie chcą i są zdeterminowani. A ja chciałem odejść. Jestem po pierwszym treningu i wspólnej kolacji z drużyną. Przyjęto mnie dobrze. To nie jest może wielki klub, ale przejrzałem statystyki w tabeli wszech czasów i plasuje się na piątym miejscu w ekstraklasie. Na mecze przychodzi po 30 tysięcy ludzi. Gramy w Pucharze UEFA - powiedział były napastnik Legii <b>Marek Saganowski</b>
Ach, Sagan! - po długich wypytywaniach, recepcjonistka z hotelu, w którym zakwaterowani są piłkarze Vitorii, zrozumiała, kogo poszukujemy. Wcześniej, usilnie przekonywała nas, że żaden Saganowski w tym miejscu nie mieszka... - Sagan, to co innego - rozpromieniła się. -Pokój 116.
Saganowski mógł zostać w Legii, ale obietnica prezesa Piotra Zygo, dotycząca rozmów o nowym kontrakcie dla 27-letniego napastnika, nie znalazła pokrycia w rzeczywistości. Dlaczego? Jasne było, że Legia zamierza zarobić na piłkarzu, którego za rok musiałaby oddać za darmo.
- Stara gwardia opuszcza Legię. Pan, Artur Boruc, lada dzień Piotr Włodarczyk...
- Życie... Dodać trzeba jeszcze Andrzeja Krzyształowicza, Tomka Sokołowskiego I.
- Zostali młodzi. Czy są skazani na pożarcie?
- Teraz nie chcę się na ten temat wypowiadać. Czy wszystkie decyzje o odejściu były słuszne? Trzeba zapytać tych, którzy je podjęli. I poczekać, co pokaże czas. Ja dostałem dobrą, konkretną ofertę. Myślałem, iż to kolejna bajka menedżerów, ale okazało się, że naprawdę mnie chcą i są zdeterminowani. A ja chciałem odejść.
- Chcieli pana też Szkoci.
- Ta Szkocja chodziła mi po głowie. Tyle, że oni namawiali, żebym przyleciał na testy. Niech wybaczą, ale Hearts to nie Celtic, czy Rangersi.
- Jakie wrażenia z Guimaraes?
- Jestem po pierwszym treningu i wspólnej kolacji z drużyną. Przyjęto mnie dobrze. To nie jest może wielki klub, ale przejrzałem statystyki w tabeli wszech czasów i plasuje się na piątym miejscu w ekstraklasie. Na mecze przychodzi po 30 tysięcy ludzi. Gramy w Pucharze UEFA.
- Na treningu nie odstawał pan od kolegów? Portugalia kojarzy się z bajeczną techniką.
- Absolutnie nie odstawałem. W moim klubie nie ma wielkich gwiazd, przynajmniej nie znam ich jeszcze tak dobrze. Może poza Attilą Dragonerem, Węgrem, którego pamiętam z naszego meczu w Budapeszcie. Polska reprezentacja wygrała wtedy 2:1. Kadra Vitorii nie jest bardzo szeroka, liczy 20-21 zawodników. Ale na trening trzeba zakładać ochraniacze, bo rywalizacja jest naprawdę ostra (śmiech).
- Gracie w Pucharze UEFA. Jaki jest cel na ten sezon?
- Zakwalifikować się do fazy grupowej. Nie ukrywam, że zdecydowałem się na transfer do Vitorii bo występuje w europejskich pucharach. Gdybym odszedł z Legii, która zagra w Pucharze UEFA, do klubu bez takiego przywileju, byłaby to czysta głupota.
- Vitoria to nie jest bogaty klub.
- Nie narzekam na pieniądze. To są godne, dobre zarobki.
- Wraca pan niebawem do Polski, ale nie na długo...
- Tak. Będę w sobotę. W niedzielę pojadę do Łodzi, pożegnać się z rodziną. W poniedziałek znów przyjadę do Warszawy, a we wtorek muszę być w Portugalii. Żona przyleci do mnie za dwa tygodnie. Do tego czasu powinienem znaleźć mieszkanie. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane, klub bardzo mi pomaga. Pierwsze lokum oglądałem w czwartek.
- Następnym razem może pan zawitać do Warszawy, kiedy Legia spotka się z Vitorią w Pucharze UEFA.
- Oj, bardzo bym tego chciał...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.