Marek Śledź: Chcemy mieć rezerwy w II, a nawet w I lidze
08.09.2022 11:10
W rozmowie z właścicielem Legii zastrzegł pan sobie władzę absolutną w akademii Legii? Wiem, że był to jeden z warunków pańskiego przyjścia.
- Doszło do rozmowy na ten temat. Usiedliśmy w gabinecie pana Mioduskiego i zastrzegłem, że niektóre moje decyzje mogą być kontrowersyjne, budzić niepokój tych, którzy boją się zmian. Te, które chcę wprowadzić, nie mają doświadczalnego charakteru, są sprawdzone i przemyślane. O ich skutek się zatem nie obawiam i na takie działania potrzebowałem zielonego światła. Człowiekiem pierwszego kontaktu jest dla mnie dyrektor sportowy Jacek Zieliński, już mu zakomunikowałem kilka decyzji personalnych. Nie ma w nich żadnych kontrowersji, mam nadzieję, że są spójne ze strategią klubu. Legia znalazła się w impasie, należy z niego wyjść w wielu obszarach. Dla mnie w futbolu istotą sprawy jest nie tyle wynik, co jego powtarzalność. Wnoszę do Legii wartość dodaną w kategoriach systemowych.
Miesiąc miodowy już minął, przychodzi proza życia, a właściciel klubu będzie żądał realnych rezultatów pańskiej pracy – ludzi gotowych wejść do pierwszego zespołu lub pieniędzy za ich sprzedaż do innego klubu.
- A co będzie dowodem na moją prawidłową pracę? Pięciu wychowanków w jednym sezonie, którzy wejdą do pierwszej drużyny, a później ich brak przez następne dziesięć lat? Nie. Spodziewam się regularności w tej kwestii, chciałbym przynajmniej jednego gracza o wartości 5-10 mln euro z każdej grupy szkoleniowej, ale nie mogę dać gwarancji. Wyobrażam już sobie jednak, że co roku mamy zawodnika wychodzącego z naszych struktur, który daje jakość sportową pierwszej drużynie. O to między innymi rozeszło się w Rakowie. Nie da się przygotować ósmoklasisty do zdania matury, jeśli nie przejdzie przez szkołę średnią. Dlatego wejście do dorosłej piłki powinno odbywać się poprzez szlif właśnie w pierwszym zespole, także dzięki przychylności trenera pierwszego zespołu. To dlatego chcemy mieć rezerwy w II, a nawet w I lidze.
Szymon Włodarczyk strzela gole dla Górnika Zabrze, Ariel Mosór jest podstawą obrony Piasta Gliwice, Mateusz Praszelik zagrał w Śląsku Wrocław 47 meczów i szuka szczęścia w Serie A, Radosław Cielemęcki grał w poprzednim sezonie w Wiśle Płock... Legia szkoli piłkarzy, ale dla innych. I zarabia na nich okrągłe zero.
- Każda akademia, która wypuszcza dla polskiej piłki tylu graczy, powinna się tym szczycić. Ale już brak kasy za ich transfer do innych klubów jest pewnym nieszczęściem, które bierze się z braku identyfikacji potencjału lub pomyłką na przykład przy zapisach kontraktowych... Zapowiadam już teraz, że będzie to katorżnicza praca. Dodam zarazem, że potencjał chłopców, których tu zobaczyłem, jest naprawdę wysoki. Choć nie zawsze to dobrze wpływa na poziom determinacji, dążenia do bycia jeszcze lepszym. Niestety, niektóre wilki są już najedzone. Za mało jest chęci, głodu, piękne otoczenie akademii daje poczucie spokoju i satysfakcji. Elka na piersi, która jest symbolem najznamienitszego klubu w Polsce, również przynosi samozadowolenie. Granie i trenowanie w Legii Warszawa to przywilej, ale i odpowiedzialność. Na pewno nie jest to łatwa konsumpcja.
Trzy lata, bo na tyle podpisał pan kontrakt, to wystarczający czas na realizację pańskiej filozofii?
- Marzy mi się, byśmy regularnie grali w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Doświadczenie takiej rywalizacji pozwoli ocenić naszych graczy. Zresztą są różne drogi, by powiedzieć za kilka lat o skuteczności akademii. Można wypożyczać graczy do klubów z niższych lig, można poprzez pierwszą drużynę nadawać ligowy standard wybranym jednostkom. Nie boję się wyzwania w Legii także pod względem ekonomicznym. Jestem pewien, że rachunek zysków zadowoli właściciela.
Na razie spotykając się z trenerami, komunikuje im pan, że liczy się wygrywanie. W dyskusji o szkoleniu to niezbyt trendy filozofia.
- Jako naród jesteśmy mistrzami tworzenia alternatyw, także w piłce nożnej. Wielu trenerów zastanawia się czy grać ładnie, czy wygrywać. Więc odpowiadam: grać ładnie i wygrywać. Dlaczego mamy wmawiać sobie, że wynik jest nieważny. Nie znam biegu na sto metrów, w którym mistrzem byłby trzeci na mecie. Slajd, który pokazuję teraz trenerom Legii, towarzyszy mi od lat. I komunikuję w nim, że wynik w sporcie jest najważniejszy. Proszę to podkreślić! Tyle że w sporcie młodzieżowym powinien on być efektem, a nie celem. Nie chcę, by trenerzy dochodzili do wyniku na skróty, poszukując niemoralnych ścieżek w tym procesie, idąc na łatwiznę. Ten wynik ma weryfikować ich pracę i wartość ludzi, których oni trenują. I nie jest jedynym kryterium oceny szkoleniowca, interesuje mnie także droga, którą dany szkoleniowiec dochodzi do celu. Czy na przykład idzie na łatwiznę, stawiając na najsilniejszych w roczniku, czy w sposób przemyślany konstruuje zespół. Jeśli ktoś źle się czuje w rywalizacji, jest nią zestresowany, może znalazł się nie w tym środowisku, w którym powinien. Nie uznaję usprawiedliwień, każdą ocenę zaczynam od siebie. W Legii też. Są tu warunki, w których każdy zobowiązany jest wygrywać. Koniec, kropka!
Zapis całej rozmowy z dyrektorem sportowym Legii Markiem Śledziem można przeczytać w archiwalnym już wydaniu tygodnika "Piłka Nożna".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.