Marek Śledź

Marek Śledź: Chciałbym by drużyny akademii grały jak Real w Lidze Młodzieżowej

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

10.11.2022 18:20

(akt. 10.11.2022 18:35)

- Niestabilność wyników pierwszego zespołu, która towarzyszyła Legii w ostatnich latach, powodowała, że ta sinusoida prowokowała do różnych strategii. Gdyby ten wynik był powtarzalny i widoczny w Europie wraz z wychowankami, nie byłoby problemu z wprowadzaniem kolejnych. Dziś sam się z tym zderzam. Jeżeli miałbym mówić o problemach stanowiących deficyt, to powiedziałbym, że ekskluzywność tego projektu graniczy cienką linią z pychą i samozadowoleniem - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" dyrektor akademii Legii, Marek Śledź.

- Gdy spojrzymy na statystyki, to Legia wprowadziła najwięcej zawodników do Ekstraklasy, pokazała największą liczbę piłkarzy na transferowym rynku. Czy ci gracze się na tym rynku obronili, na ile się obronili w silniejszych klubach, czy te transfery budowały wartość marki Legii czy jednak ją obniżały, to trudno mi stwierdzić. Wszystko zależy od postawionych celów. Może zabrzmi to podniośle, ale ekskluzywność projektu Legii - jego wartość i ludzie w nim obecni, jest dla mnie absolutnie nieosiągalna w żadnym innym ośrodku, w którym wcześniej pracowałem. A byłem m.in. w Lechu Poznań czy Rakowie Częstochowa. Dlatego powtarzam, że bycie najlepszym w Polsce to dla Legii żaden sukces, tylko obowiązek.

- Kwestie szkoleniowe: oglądałem mecz Ligi Młodzieżowej Szachtara Donieck z Realem Madryt. Jeżeli miałbym się odnieść i powiedzieć trenerom, jak chciałbym, żeby drużyny akademii grały w piłkę, to wskazałbym właśnie Real - za kreatywność, wymienność funkcji, dominację przez posiadanie piłki, utrzymanie gry na połowie przeciwnika. Selekcja? Mój pierwszy ruch to przejście działu skautingu pod jurysdykcję akademii. Chodzi o to, żeby skauci byli bliżej trenerów. W skautingu pojawiał się deficyt pod tytułem: odpowiedzialność za transfer. Kto ją tak naprawdę bierze? Przychodzi piłkarz, a na koniec nie ma, że tak powiem, winnego. Dziś ta jurysdykcja jest klarowna. Został powołany komitet transferowy, trener wnioskuje o sprowadzenie zawodnika. No i trzeci element - wprowadzenie do pierwszego zespołu. W stabilnej drużynie z bardzo wysoką wartością starszych piłkarzy wprowadzenie młodego gracza nie stanowi żadnego ryzyka. Kiedy jednak chwiejność tych postaw jest duża, a wynik sportowy ciągle się waha, co często wpływa na klubowy budżet, wtedy trenerzy ryzykują z mniejszą ochotą. To ryzyko ograniczają niemalże do zera, bo chcą mieć jak największą pewność. W tym trzecim elemencie to deficyt całej struktury szkoleniowej - bardzo wielu trenerów chciałoby w pierwszych zespołach po prostu młodego zawodnika ale i gotowego piłkarza, ale nigdy tak nie jest, ten chłopak w wieku 16, 17 czy 18 lat gotowy nie jest. Będzie miał tyle mankamentów i braków, że trzeba nad nim stale pracować. Nie poddajemy tego dzieciaka procesowi treningowemu, tylko kontynuujemy jego szkolenie. Ta droga jest mocno zaniedbana. I nie mówię tego o Legii, ale generalnie. 

Całość można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.