Marian Dusza: Mecz był dziwny
11.09.2007 11:03
Wczoraj były bramkarz Legii <b>Maciej Szczęsny</b> przyznał, iż nie ma wątpliwości co do kupienia meczu w 1993 roku kiedy to Legia wygrała w Krakowie 6:0 z Wisłą. Dziś do tego meczu nawiązuje arbiter, który prowadził te zawody. - Mecz był dziwny, ale bramki ładne. Wszyscy wiedzieli, że coś się dzieje, ale nikt nikogo za rękę nie złapał. Ja nic nie wziąłem za ten mecz. Jestem czysty - mówi <b>Marian Dusza</b>.
- Dostał pan łapówką od działaczy gdyńskiego klubu?!
- Ja bym tego tak nie nazwał. Po meczu kierownik drużyny dał mi trzy tysiące złotych i do tego się przyznaję. Ja jednak, przyjeżdżając na mecz do Gdyni, poniosłem pewne koszty. Opłaciłem sobie hotel, kupiłem paliwo do samochodu.
- Dostał pan na to dietę z PZPN!
- Dietę, dietę... Wydatki były wyższe.
- Dużo wyższe, bo za hotel i paliwo zapłacił pan co najwyżej 400 złotych. A co z resztą pieniędzy?
- Pozostała suma była, na kolację.
- To musiał sobie nieźle pan podjeść za dwa tysiące sześćset złotych!
- Wie pan... Dawali, to wziąłem. Tam mieli tak w zwyczaju. Tak funkcjonował w Polsce system, większość brała i większość dawała.
- Pan dał jednak zbyt wysoką notę sędziemu Mariuszowi G. z Łodzi, który też dostał łapówkę!
- Dałem mu ósemkę, ale mogłem niższą ocenę.
- Brał pan wiele razy? Ile ma pan zarzutów?
- Nie wiem. Ich liczba cały czas rośnie.
- Jak to pan nie wie? Dwadzieścia, trzydzieści?
- Mniej. Myślę, że kilkanaście. Nie do wszystkich się przyznaję.
- Dostawał pan "na kolację" po 15 czy 10 tysięcy złotych?
- Takich sum nigdy.
- Zdaniem prokuratury, działał pan w zorganizowanej grupie przestępczej ustawiającej spotkania.
- Najpierw miałem tę grupę, potem nie. Sam już nie wiem, jak to jest.
- Policjanci zatrzymali pana dwa razy. To nie zdarza się co dzień. Musiał pan nieźle kręcić i się wkurzyli.
- Od razu tam kręcić! Sędziowie mnie pogrążali.
- Było ich kilkunastu. Chyba nie wszyscy kłamali?
- Niektórzy tak, niektórzy nie.
- Brał pan też kasę od Górnika Polkowice i Zagłębia Sosnowiec?
- Sosnowiec nie. Czasem dzwonili i pytali, kto będzie sędziował, a kto obserwował, to mówiłem, bo jak wiedziałem, to czemu miałem nie powiedzieć...
- Prezes PZPN Michał Listkiewicz, kiedy zatrzymano pana i Antoniego F. z łapówką w wysokości 100 tysięcy złotych mówił, że panowie to dwie czarne owce. Czuje się pan jak owca?
- Nie, a na pewno nie jedyna. To był system. Większość brała, a potem mówiła, że nic nie dostała. Takie tam czarowanie. To działo się od lat.
- Prowadził pan w 1993 roku mecz Wisły Kraków z Legią 0:6, po którym zabrano warszawskiej drużynie tytuł mistrzowski i oskarżono ją o kupienie spotkania. Pan też dostał w łapę?
- W życiu! Ja niczego nie wziąłem. Mecz był dziwny, ale bramki były ładne. Wszyscy wiedzieli, że coś się dzieje, ale nikt ni kogo za rękę nie złapał.
- Was złapali na gorącym uczynku, z Antonim F. 12 lat później!
- I tu się pan myli. Przy okazji chciałbym jedną rzecz sprostować. Mnie przy zatrzymaniu Antoniego nie było! Ja łapówki do koła nie chowałem! Byłem w domu, oglądałem mecz i tam zatrzymali mnie policjanci.
- I pewnie nie wie pan, że F. chciał ustawić dwa mecze i kupić je u międzynarodowych sędziów?!
- Coś tam mówił, że chce coś załatwić, pytał, kto i gdzie mecz prowadzi. Ja nie ustalałem z nim żadnej łapówki.
- Wie pan, że za korupcję w sporcie grozi panu do pięciu lat więzienia?
- Wiem, że od trzech miesięcy do pięciu lat. Teraz jest człowiek mądrzejszy i żałuje wielu rzeczy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.