Mariusz Piekarski

Mariusz Piekarski: Nie grałem dla pieniędzy, piłka mnie cieszyła

Redakcja

Źródło: Olek Wandzel Podcast

18.10.2017 21:26

(akt. 04.01.2019 12:24)

- Wracając do Legii, zarabiałem 6000 złotych. Otworzyłem umowę i tylko powiedziałem, że „jak widzicie, dla pieniędzy nie będę tutaj grał”. Chciałem wtedy przeczekać chwilę w Warszawie, gdyż w Basti pokłóciłem się z trenerem. Cieszę się, że ostatecznie moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej i zostałem po karierze menedżerem. Jestem zadowolony, że grałem na Parc des Princes, że mam świetną żonę, fajnego syna. Jestem spełniony, a nigdy nie miałem ambicji bycia Maradoną. Piłka po prostu mnie radowała, lubiłem mieć futbolówkę przy nodze, bawić się nią - mówił w podcaście Olka Wandzla Mariusz Piekarski, były piłkarz Legii, a obecnie menedżer piłkarski.

- Rzadko się zdarza, że klub sam zadzwoni do agenta w kwestii pozyskania piłkarza. Tak było jednak z Arturem Jędrzejczykiem, który w sparingu z Krasnodarem wyłączył z gry gwiazdę rosyjskiej drużyny, Jaozinho. Odezwał się do mnie dyrektor sportowy, który potem powtarzał, że Artur doskonale się sprawdził w klubie pod względem sportowym i charakterologicznym. Cała sprawa potoczyła się błyskawicznie. Inaczej było na przykład z Rogerem i Edsonem, kiedy dogrywanie szczegółów wymagało sporego wysiłku. Brazylijczycy nie są łatwymi ludźmi w negocjacjach, bo ciągle coś się zmieniało. Moja żona momentami miała tego po dziurki w nosie, gdyż kwestia Rogera trwała miesiąc. Połączenia były słabe, różnica czasu wynosiła pięć godzin i cały czas trzeba było czekać na telefon. Rozmowy o trzeciej w nocy kosztowały wtedy sporo wysiłku.

 

- W przypadku Ariela Borysiuka, gdy odchodził pierwszy raz z Legii, również nie było łatwo. Negocjowaliśmy równolegle z Club Brugge i Kaiserslautern. Warunki z klubów się zmieniały, Belgowie ostatecznie mocno przebili Niemców. Miał przylecieć ze zgrupowania do Frankfurtu i spotkaliśmy się w Brukseli. Stamtąd mieliśmy ruszyć na badania medyczne, choć widziałem minę Ariela i mówi wreszcie: Mario, chyba jednak Kaiserslautern i Bundesliga. Ale ostatecznie dotarliśmy do Brugii, pojawił się też trener Daum. Borysiuk nadal był jednak trochę zdołowany, nie czuł tego ruchu i coś mu nie grało. Kaiserslautern cały czas było zainteresowane i dzwoniło do mnie. Pojechaliśmy do pałacu właściciela klubu i mówię: I have bad news. Zaczęła się rozmowa, trochę głupio było wszystko tłumaczyć, bo nie było jednego faktu. Wiadomo, że Bundesliga ma jednak wyższy prestiż i o północy byliśmy w Niemczech. Dwie godziny później podpisaliśmy kontrakt, choć wcześniej daliśmy mediom trochę pożywki. To jednak musiała być decyzja zawodnika. Mogę podpowiadać, ale gracz musi być zdecydowany na nowy klub. Z perspektywy czasu, to nie był dobry wybór, bo zabrakło stabilności, a Kaiserslautern po pół roku spadło z najwyższej klasy rozgrywkowej. Ariel to ambitny piłkarz, w którego umiejętności nadal wierzę. Do Legii wrócił na ryzykownych warunkach, choć była to potrzeba chwili. Pomógł też wywalczyć Stasiowi Czerczesowowi mistrzostwo Polski i dobrze uzupełniał Tomka Jodłowca. 

 

- Nowa agencja, to początek realizacji fajnego, ambitnego planu. W życiu wiele mi się udaje i myślę, że tak będzie też teraz. Liczę, że za dwa lata zaznaczymy obecność na europejskim rynku. Chcemy, by przyjeżdżali do nas poważni ludzie, z którymi można robić korzystne biznesy dla klubów i piłkarzy. To praca, której trzeba poświęcić wiele czasu - mówił Piekarski. Całej rozmowy można odsłuchać poniżej. 

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.