Mariusz Śrutwa: Ruch faworytem meczu z Legią
09.09.2010 17:59
"Niebiescy" zabrali w minionym sezonie Legii sprzed nosa miejsce na podium, a teraz mają ochotę pogłębić jej kryzys. - Ale na drużynę z Warszawy trzeba uważać. Nie grają w niej frajerzy - przestrzega <strong>Mariusz Śrutwa</strong>.Faworytem będzie w niedzielę Ruch. Dlaczego? Bo jest gospodarzem. Przerwa na reprezentację powinna pomóc obu ekipom w podobnym stopniu. Przecież obie nie zachwycały dotąd - dodaje Śrutwa.
Były gracz obu klubów wspomina, że dobrze mu się grało w bezpośrednich meczach. - Przeciw Legii strzeliłem sporo bramek. Lubiłem atmosferę tych spotkań - mruży oko. Dobra gra w Chorzowie zaowocowała... ofertą z Łazienkowskiej. Śrutwa strzelił Ruchowi dwie bramki w jednym meczu. - Miałem, mam i pewnie będę miał wypominane, że grałem w Legii. Prawie wszyscy znają jednak kuluary tego transferu. Wiedzą, dlaczego do niego doszło - kwituje, odnosząc się do tego, iż Ruch potrzebował wówczas pieniędzy, a jego sprzedaż przyniosła spory zysk.
Śrutwa wytrzymał w Legii rok. - Poznałem w tym czasie kilku bardzo porządnych ludzi - podsumowuje. Związał się ponownie z Ruchem, ale z powodu epizodu w Warszawie kibice "Niebieskich" stracili do niego sympatię. - Dość powiedzieć, że kiedy w pierwszym meczu po powrocie zagrałem przy Cichej i strzeliłem gola w 93. minucie, to większa część publiczności... gwizdała. To był chyba ewenement na skalę światową. To mnie jednak wzmocniło psychicznie - przyznaje.
- I uśmiecham się tylko, gdy czytam lub słucham, że obecnie piłkarze różnych zespołów Ekstraklasy nie radzą sobie z krytyką kibiców. Tymczasem do kibiców na ogół nie można się doczepić. Nagradzają oni nierzadko brawami zawodników, którzy są zmieniani przy stanie 0-3 dla rywala. Nic tylko pozazdrościć, że można grać przy takiej publice. Cóż, dziś chyba nie ma już tak charakternych piłkarzy jak kiedyś - dodaje Śrutwa.
Śrutwa wytrzymał w Legii rok. - Poznałem w tym czasie kilku bardzo porządnych ludzi - podsumowuje. Związał się ponownie z Ruchem, ale z powodu epizodu w Warszawie kibice "Niebieskich" stracili do niego sympatię. - Dość powiedzieć, że kiedy w pierwszym meczu po powrocie zagrałem przy Cichej i strzeliłem gola w 93. minucie, to większa część publiczności... gwizdała. To był chyba ewenement na skalę światową. To mnie jednak wzmocniło psychicznie - przyznaje.
- I uśmiecham się tylko, gdy czytam lub słucham, że obecnie piłkarze różnych zespołów Ekstraklasy nie radzą sobie z krytyką kibiców. Tymczasem do kibiców na ogół nie można się doczepić. Nagradzają oni nierzadko brawami zawodników, którzy są zmieniani przy stanie 0-3 dla rywala. Nic tylko pozazdrościć, że można grać przy takiej publice. Cóż, dziś chyba nie ma już tak charakternych piłkarzy jak kiedyś - dodaje Śrutwa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.