News: Brzyski już dziś? Suler zaprzecza pogłoskom o rozstaniu z Legią (akt.)

Marko Suler: Najlepsze przygotowania w karierze

Marcin Szymczyk

Źródło: Warszawa.sport.pl

16.07.2012 23:36

(akt. 04.01.2019 13:36)

- Jeszcze nie miałem okazji pozwiedzać, ale na pewno to zrobię. Poza piłką lubię wiele rzeczy - filmy, spacery po mieście z synem, zabawę z moimi dwoma psami. Kiedyś lubiłem chodzić na koncerty, ale najciekawsze są zwykle w godzinach meczów. Czytam książki... Futbol jest moją pasją i jedną z najważniejszych rzeczy w życiu, dzięki niemu zarabiam, ale jest jeszcze wiele ciekawych rzeczy, które szkoda byłoby przegapić. Zwłaszcza, że piłkarz ma mnóstwo wolnego czasu - mówi w rozmowie z Warszawa.sport.pl nowy piłkarz Legii Marko Suler.

Dlaczego wybrałeś Legię skoro miałeś okazję wrócić do Belgii?


- Było wiele powodów. Żeby się zdecydować na konkretny klub, wszystko musi być uporządkowane. Ważne są warunki sportowe, finansowe i zdanie rodziny. Z Legią rozmawiałem na samym początku. Oferta była jasna i konkretna, więc ostatecznie dałem słowo Legii i go dotrzymałem. Tu się czuje zaangażowanie, widać olbrzymie zainteresowanie kibiców. Infrastruktura jest na poziomie dużego europejskiego klubu - w Belgii taką ma chyba tylko Anderlecht. Obóz, na którym byliśmy w Austrii, był zorganizowany perfekcyjnie. Ja zresztą decyzje o zmianie klubu podejmuję trochę intuicyjnie, a z Legią od początku miałem wrażenie, że wszystko będzie w porządku. A poza tym rozmawiałem z Andrażem Kirmem i Dejanem Kelharem - obaj Legię chwalili. Andraż stwierdził nawet, że to najlepiej zorganizowany klub w Polsce. Nie było się, nad czym zastanawiać.


W Legii masz grać na środku obrony, ale bywało, że grałeś na bokach defensywy, a nawet w pomocy. Jaka jest twoja najlepsza pozycja na boisku?


- Każda pozycja w obronie. W Belgii, w Izraelu i w reprezentacji grałem na lewej obronie i w środku. Jestem co prawda prawonożny, ale tyle lat grałem z lewej strony, że używam obu nóg. Lewej nawet częściej.


Pomaga ci w Legii obecność piłkarzy z Bałkanów?


- To bardzo pomocne. Tak samo było w Gent - gdy tam trafiłem, to w zespole było chyba z tuzin piłkarzy z Bałkanów. A tu w Legii widać, że to są jedni z najlepszych piłkarzy w zespole.


O miejsce w składzie walczysz z Michałem Żewłakowem, Inakim Astizem, Dicksonem Choto i kilkoma młodymi obrońcami. Trudna konkurencja?


- To bardzo dobrzy obrońcy. Byłem zaskoczony, szczególnie Dicksonem. Grałem z nim w jednym meczu w sparingu w Austrii i mając go obok siebie gra była prosta i łatwa. To świetny piłkarz, podobnie jak Inaki. O Michale nie muszę wspominać. Lubię konkurencję, dzięki niej można się rozwijać. Zresztą w Legii, która zawsze zajmuje najwyższe miejsca w lidze i gra w europejskich pucharach, konkurencja jest niezbędna.


Co sądzisz o Janie Urbanie?


- Przyszedł krótko przede mną, dlatego sprowadzenie mnie nie było chyba jego decyzją. Na razie za dużo nie rozmawialiśmy, wciąż się uczę polskiego. Mogę go na razie ocenić po przygotowaniach, które były jednymi z najlepszych, jakie miałem w karierze. Mocne, ale jednak nie takie, żeby "zarżnąć" piłkarza.


Nie były za ciężkie?


- Owszem, były, ale jeśli porównam je z tymi, które miałem w Belgii, to były wręcz lekkie. Michel Preud'homme to dopiero potrafił zrobić ciężkie treningi. Tutaj ćwiczymy ze zdecydowanie z większymi obciążeniami niż w Izraelu czy wcześniej w Słowenii, ale sezon jest długi, a teraz jest jedyna możliwość, by się do niego dobrze przygotować. Ćwiczyliśmy do tej pory prawie codziennie po dwa razy i pewnie dlatego sparingi nie wyglądały tak, jak wszyscy by się tego spodziewali. Gra się rwała, popełnialiśmy sporo błędów, również ja je popełniałem. Ale to wynikało ze zmęczenia - jak nie masz siły, to trudno jest się skoncentrować. Mam jednak wrażeniem, że jesteśmy na dobrym poziomie i tylko brakuje nam świeżości.


Jesteś gotowy na to, że w pierwszych meczach sezonu usiądziesz na ławce?


- Gdy trafiłem do Legii, drużyna już trenowała od dwóch tygodni, dlatego mam trochę do nadrobienia. Podobnie było, gdy przychodziłem do Genk i Hapoelu, ale tam po pewnym czasie nie było widać różnicy. Piłka nożna to nie sprint, gdzie musisz być od razu na czele, to bardziej jak maraton. Sezon jest długi i ważne, żeby być na pierwszym miejscu na finiszu. Wiem, że na samym początku kibice i dziennikarze patrzą na wyniki sparingów, ale liczy się to, co na końcu. Jeśli nie zagram w pierwszym składzie w meczu z Metalurgsem, to nie problem. Jeszcze udowodnię po co przyszedłem do Legii. Chcę z nią wygrywać i sprawić, że coś po mnie zostanie.

Za[is całej rozmowy z Marko Sulerem znajduje się na Warszawa.sport.pl

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.