News: Marko Vesović: W Polsce gra się trudniej niż w Chorwacji

Marko Vesović: W Polsce gra się trudniej niż w Chorwacji

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

30.11.2018 11:14

(akt. 02.12.2018 11:21)

- Za mną szalony rok. W styczniu podpisałem kontrakt z Legią, polecieliśmy na zgrupowanie do Miami i dostałem telefon, że zostałem ojcem. Potem zaczęła się walka o mistrzostwo Polski. Mieliśmy wzloty i upadki, ale skończyło się fetą. Rok wcześniej – niemal co do dnia – z NK Rijeka też świętowałem dublet, tyle że w Chorwacji. Też wspaniałe przeżycie - opowiada Marko Vesović w rozmowie z Przeglądem Sportowym".

Da się porównać Rijekę z Legią?


- To dwa różne światy. Rijeka jest na południu, Legia na północy, Rijeka to małe miasto, Warszawa – wielkie. Dla niej mistrzostwo było pierwszym w historii i miasto nie zasnęło po ostatniej kolejce, a kolejny dzień był wolny od pracy. W Warszawie, szczególnie w ostatnich latach, fani przywykli do trofeów. Polska liga jest na wyższym poziomie od chorwackiej, lepiej zorganizowana i są piękniejsze stadiony. W Chorwacji są dwie, trzy wiodące drużyny. Tam gra się bardziej techniczny futbol, wymienia więcej podań, bazuje na wyszkoleniu technicznym, posiadaniu piłki. Tu jest więcej biegania, walki, pojedynków. Liga jest bardziej fizyczna – piłkarze z Bałkanów grający w Polsce mają podobne zdanie. Tutaj gra się trudniej.


Kiedy usłyszał pan, że do Legii przyjdzie Ricardo Sa Pinto, podskoczył z radości czy złapał się za głowę?


- Ucieszyłem się, bo pięć lat temu pracowaliśmy w Crvenej Zvezdzie i wystawiał mnie w każdym meczu. Trafił do Belgradu w trudnym momencie – nie graliśmy w Europie, nie było pieniędzy, a on zrobił z nas drużynę. Kiedy zobaczył mnie w Legii, szeroko się uśmiechnął i stwierdził: „Synu, miło cię znowu widzieć”. Wiedziałem, czego się spodziewać, znałem jego metody i byłem przekonany, że kogoś takiego tu brakowało. Powoli zaczynamy rozumieć filozofię trenera, czujemy się jak rodzina.


Kto zmienił się bardziej przez pięć lat – pan jako piłkarz, czy Sa Pinto jako trener?


- Trener. W Belgradzie nie trenowaliśmy tak intensywnie, ale może teraz tego potrzebujemy. To była inna liga, inny styl gry i różne predyspozycje zawodników. Na pewno trener Sa Pinto jest bardziej doświadczony, pracował w poważnych, zagranicznych klubach i wie, czego chce. Jest sprawiedliwy, każdy kto zasługuje – dostanie szansę.


Chyba, że skończył 30 lat.


- (śmiech) Każdy trener ma swoje zasady i priorytety. Wiem, że kilku starszych zawodników ostatnio nie gra i nie jest im łatwo. Co mogę powiedzieć? Mam dopiero 27 lat. A poza tym sądzę, że Sa Pinto nikogo nie skreślił.


Jest pan zaskoczony, że ostatni mecz w tym roku zagracie 21 grudnia?


W Serbii i Chorwacji rozgrywki kończyły się mniej więcej w tym samym czasie. W Polsce zaczęliśmy jako jedni z pierwszych w Europie, a skończymy jako jedni z ostatnich. Runda trwa ponad pięć miesięcy, potem będą tylko dwa tygodnie wolnego. W grudniu boiska są twarde, zmrożone – ciężko się gra. W lutym w Krakowie było chyba minus 15 stopni. Straszne. Nie czułem stóp, to nie są warunki do gry w piłkę.


Zapis całej rozmowy z Marko Vesoviciem można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.