
Marta Ostrowska: Typem Hello Kitty nie jestem
10.06.2013 15:15
(akt. 21.12.2018 15:57)
Jaki jest świat piłki?
- Męski, czasami ordynarny, ale wbrew pozorom bardzo fajny. Odkąd pamiętam, zawsze lepiej dogadywałam się z facetami. Nigdy nie byłam typem tzw. Hello Kitty, która ma mnóstwo koleżanek i lubi z nimi plotkować. Mężczyźni są konkretniejsi i dobrze, że w piłce jest ich więcej.
Jak wygląda mecz z ławki rezerwowych?
- Na ławce siedzę spokojnie, nie wrzeszczę. Ale z tej perspektywy mecz ogląda się zupełnie inaczej niż na trybunach. Muszę się pilnować, aby nie pomylić się ze zmianą. Nerwy mam skołatane, ale uważam na gesty i słowa, żeby nie zarobić żółtej kartki.
Jakieś poważniejsze wpadki się już przydarzyły?
- Jeszcze nie. Zanim wydrukuję protokół i wyślę sędziom, to kilka razy go czytam. Proszę też Jacka Magierę, aby kontrolnie rzucił na niego okiem. Wiem, że mój poprzednik miał wpadkę, po której mecz zakończył się walkowerem. Dlatego staram się uważać.
A w czasie meczu przy zmianach?
- Jest dużo zamieszania, raz była sytuacja z Inakim Astizem, kiedy trener w ostatniej chwili się rozmyślił ze zmianą. Szłam już w kierunku arbitra technicznego, ale Janek Urban do mnie podbiegł i wyrwał kartkę. To nauczyło mnie, że muszę być cały czas czujna. Nawet jak zmiana jest przyklepana przez sztab, to mam taki nawyk, że odwrócę się jeszcze w stronę ławki i zerknę, czy trener przypadkiem się nie rozmyśli.
Całą rozmowę z Martą Ostrowską można przeczytać na Warszawa.sport.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.