Piłki/Piłka

Maryla Rodowicz: Kibice Legii są nadzwyczajni

Marcin Szymczyk

Źródło: Magazyn Sportowy, Przegląd Sportowy

09.12.2012 12:11

(akt. 21.12.2018 15:22)

- Euro 2012 poza jakimiś incydentami to była wspaniała impreza! Nie było powodów, by narzekać, choć przed startem mistrzostw część osób robiła wszystko, by nas zdołować. A prawda jest taka, że pokazaliśmy się fantastycznie, świat był pełen podziwu. Polscy kibice tworzyli niesamowite widowiska! Czy lepsze niż na mojej ukochanej Żylecie? Oj, to jest zupełnie inna sprawa. Podczas wielkich imprez na trybunach panuje zazwyczaj piknikowa atmosfera. Co innego liga. Fani z Żylety są nadzwyczajni! Tam doping funkcjonuje fantastycznie: oni się spotykają, uczą piosenek, ćwiczą. Mają więcej prób niż moi muzycy... Dzięki temu doping wychodzi im naprawdę dobrze - opowiada na łamach "Magazynu Sportowego" Maryla Rodowicz.

- Gdy słucham "Snu o Warszawie", ciarki chodzą mi po plecach. Martwią mnie oczywiście te ciągle przydarzające się akty przemocy. Zabójstwa, o których czasem słyszymy, pobicia. A walka z tym wydaje się prosta. Może jesteśmy głupim narodem, skoro tak długo nie możemy sobie z tym poradzić?


W mediach rzadko mówi pani źle o kibicach.


- Bo nie można uogólniać. Osoby, które przychodzą na stadion tylko po to, by rozrabiać, to zaledwie niewielka część wszystkich fanów. Dotyczy to także Żylety. Chociaż niektórych sama czasami nie rozumiem. Niedawno w ekstraklasie odbył się mecz Wisły ze Śląskiem w Krakowie. Proszę mi powiedzieć, czemu kibice obrażali własnych zawodników.


Zarzucali im brak zaangażowania.


- To bez sensu. Przecież bezlitośnie wyśmiewali się nawet z zawodnika, który zaczął mecz na ławce rezerwowych. Kibice potrafią być czasem bardzo brutalni. Pamiętam, jak na Legii po śmierci Jana Wejcherta krzyczeli "jeszcze jeden"...


W ,,Wojnie futbolowej" Kapuściński przytacza historię 18-letniej mieszkanki Salwadoru, która strzeliła sobie prosto w serce, gdy w końcówce meczu reprezentacja jej kraju straciła bramkę w meczu z Hondurasem.


- Tak, futbol budzi w ludziach skrajne emocje. Sama pamiętam zdarzenie z ligi bułgarskiej, gdzie sędziego goniono z siekierami. Zdążył się ukryć w lesie... To wszystko może starać się zrozumieć jedynie fan futbolu. Ja lub pan, bo my kochamy piłkę. Trzeba przeżyć te emocje na stadionie, usłyszeć ten wrzask radości czy zawodu... Czasami oglądam mecze w samotności, bo męża bardziej interesują jakieś tabelki ekonomiczne, i gdy dzieje się coś naprawdę ważnego, to od razu muszę do kogoś zadzwonić. Najczęściej do syna. To mój consigliere, z którym na bieżąco dzielę się wrażeniami. A męża zwyczajnie zmuszam, by zerkał na powtórki goli czy pięknych akcji. Bo czasem na boisku dzieją się rzeczy, które wyrastają ponad sport. Zdarzają się magiczne momenty.


Futbol to teatr, w pewnym sensie...


- Jak najbardziej! Spójrzmy chociażby na to całe przedstawienie, które odbywa się po strzeleniu gola. Piłkarze mają swoje gesty, naciągają koszulkę na twarz albo dziękują Bogu. To jeden z elementów wielkiego widowiska, jakim jest mecz. Mnie to przypomina teatr czasów starożytnej Grecji. Niedawno byłam w Londynie na musicalu, gdzie kapela na żywo grała brytyjskie standardy rocka. Widownia reagowała tak jak starożytni Grecy - np. gdy artystom powinęła się noga, to głośno wyrażała współczucie. Podobnie jest na meczu. Piłka nożna bez widowni nie ma żadnego sensu.

Polecamy

Komentarze (38)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.