Mateusz Cholewiak

Mateusz Cholewiak: Spędziłem w Legii krótki, ale bardzo owocny czas

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

06.05.2022 10:00

(akt. 06.05.2022 11:09)

Mateusz Cholewiak spędził w Legii 1,5 roku, zdobył 4 bramki i 2 mistrzostwa Polski. Na początku obecnego sezonu trafił do Górnika Zabrze, z którym w piątek (6.05, godz. 20:30) zmierzą się "Wojskowi". Zapraszamy na rozmowę z 32-latkiem, nie zabrakło w niej m.in. wspomnień z gry przy Łazienkowskiej.

Jeszcze na początku kwietnia wydawało się, że Górnik ma realne szanse na 4. miejsce w lidze, które jest premiowane grą w europejskich pucharach. Ale przytrafił się słabszy moment, trzy porażki z rzędu – i nadzieje prysły. Pewnie trochę szkoda ostatnich tygodni.

– Zgadza się. Szkoda tym bardziej, że były mecze, w których mieliśmy kontrolę, sytuacje, ale ich nie wykorzystywaliśmy. I z tego powodu przegrywaliśmy. Punkty pouciekały, pozycja tuż za podium się oddaliła. Teraz gramy o jak najwyższe miejsce w tabeli. Do końca sezonu zostały trzy spotkania, wszystkie chcemy wygrać.

Dla ciebie to jednak – indywidualnie – dobry czas. Grasz sporo, pięć ostatnich meczów zaczynałeś w wyjściowym składzie.

– Racja. Na początku rozgrywek byłem w pierwszej jedenastce, potem długo nie mogłem się do niej przebić. Teraz sytuacja wygląda tak, że występuję regularnie, zdrowie dopisuje, z czego się cieszę. Nic, tylko grać.

Jak współpracuje ci się z Lukasem Podolskim? Nie każdy ma okazję być w jednym zespole z mistrzem świata.

– Świetna sprawa. Można podpatrzeć jego grę, dostrzec bijące od niego doświadczenie, które zdobył dzięki występom w mocnych ligach. Dużo pomaga, podpowiada. Ma bogate CV, ciekawą karierę piłkarską, zawsze opowie w szatni jakieś interesujące historie. To cenne, zwłaszcza dla naszych młodych piłkarzy, którzy mają okazję trenować z mistrzem świata. To na pewno na plus.

Podpytam też o Jana Urbana. Jaki to człowiek, szkoleniowiec? Zdarza się, że przytoczy jakąś anegdotkę z wcześniejszych lat?

– Jak najbardziej, czasami opowiada historie z okresu, gdy był piłkarzem. To na pewno bardzo dobry trener, który już pierwszego dnia przedstawił nam swoją koncepcję. Mecze były różne, ale z czasem Górnik pokazał, że chce grać w piłkę, potrafi stwarzać sytuacje. Wiadomo, pojawiały się spotkania, w których kreowaliśmy sporo okazji, ale przegrywaliśmy. Jednak w naszej grze widać pomysł. Sądzę zatem, że filozofia szkoleniowca przynosi efekt.

Trener nastraja was już (rozmawialiśmy w środę – red.) na mecz z Legią? To jego były klub, twój zresztą też. Da się odczuć większą dawkę adrenaliny w kontekście nadchodzącego spotkania?

– Myślę, że nie. Podchodzimy do tego meczu, jak do każdego innego. Zostały trzy kolejki do końca rozgrywek. Przyjedziemy na Łazienkowską z własnym pomysłem, nastawiamy się na wygraną. W rundzie jesiennej zwyciężyliśmy u siebie Legię, która teraz na pewno będzie się chciała zrewanżować. Mam nadzieję, że piątkowy mecz okaże się piłkarskim świętem, fajnym dla oka.

Czy to dla ciebie szczególne spotkanie? Trafiłeś do Zabrza właśnie z Warszawy.

– Fajnie będzie wrócić na Łazienkowską, spotkać się z kolegami. Jednak w tym sezonie już grałem z Legią i miałem okazję porozmawiać z zawodnikami, z którymi występowałem w poprzednim zespole. Teraz także pojawi się możliwość zamienienia paru zdań przed meczem. Ale na boisku my, jako Górnik, zrobimy wszystko, aby zdobyć trzy punkty.

Gdy związałeś się z Legią, miałeś bardzo obiecujące półrocze – szczególnie po przerwie spowodowanej pandemią. Trafiłeś z formą, pomogłeś w końcówce sezonu 2019/2020.

– Mówiąc ogólnie, to spędziłem w stolicy miły czas. Wspomniałeś o pandemii, która sprawiła, że wiele meczów rozgrywaliśmy – niestety – bez udziału kibiców. Reprezentowałem Legię krótko, bo raptem 1,5 roku, ale okres ten okazał się dla mnie owocny – dwa mistrzostwa Polski, to spełnienie marzeń. Pobyt w Warszawie wspominam bardzo dobrze. I tego nie zabierze mi już nikt.

Mateusz Cholewiak

Poprzedni sezon nie był dla ciebie tak dobry indywidualnie, jak pierwszy. Na początku leczyłeś uraz, potem nie dostałeś zbyt wielu szans w "jedynce". Na półmetku rozgrywek miałeś oferty z innych klubów, ale ewentualny transfer został zablokowany ze względu na deficyt zawodników swobodnie operujących piłką lewą nogą.

– Każdy, kto śledzi losy Legii, ten wie, że w tamtym sezonie występowałem dużo mniej. W zimie pojawiły się zapytania co do mojej osoby. Stanęło na tym, że do czerwca zostałem w Warszawie. Zaakceptowałem to. Po zakończeniu rozgrywek mój kontrakt wygasł, rozstałem się z klubem i trafiłem do Górnika.

Był jednak – mimo wszystko – lekki żal za ubiegły sezon? Rozegrałeś tylko cztery mecze w ekstraklasie, wszystkie z ławki, częściej występowałeś w rezerwach.

– Nie, nie czuję żalu. Życie pisze różne scenariusze. Wiadomo, każdy chciałby grać częściej, to normalne. Byłem zdrowy, cały czas w treningu, co okazało się dla mnie najważniejsze, bo mogłem potem szybko znaleźć nowy klub.

Wiele osób przypięło ci łatkę zadaniowca, zawodnika uniwersalnego, ale to raczej zaleta.

– Zadaniowiec, to określenie, które przewijało się w moim kontekście już parę razy – i pasuje do mnie. Występuję w różnych miejscach na murawie. Gdy przychodziłem do Górnika, to rozegrałem nawet parę meczów na "dziesiątce", ostatnio częściej jestem ustawiany na wahadle. Fajne jest to, że te pozycje mi nie przeszkadzają, nie mam problemów, żeby szybko się na nich odnaleźć.

Nie mam też żadnego kłopotu z tym, że ktoś nazwie mnie zadaniowcem. Wiadomo, czasami ludzie odbierają to różnie, ale dla mnie to – tak, jak powiedziałeś – plusik. Nigdy nie patrzyłem na to określenie pod kątem negatywnym.

Grałeś w Legii na kilku pozycjach – na lewej obronie, skrzydle, zdarzało się, że i w ataku. Drażniło cię to trochę, że byłeś rozrzucany po wielu miejscach na murawie?

– Nie, tak bym tego nie nazwał. Oczywiście, zawsze czułem się najlepiej na skrzydle, co nigdy nie było tajemnicą. Jeśli jednak w danym meczu pojawia się potrzeba gry na innej pozycji i jest się w stanie na niej wystąpić, to myślę, że wtedy nie ma co narzekać. Trzeba wyjść na boisko i pokazać się z jak najlepszej strony.

Mówiłeś wcześniej o sukcesach z Legią, czyli dwóch mistrzostwach Polski. W pierwszym sezonie zapewniliście sobie tytuł na murawie, a o drugim dowiedzieliście się sprzed telewizorów. Jak to wspominasz?

– Super sprawa, coś niesamowitego. Tych osiągnięć nikt mi już nie zabierze. Po to się tyle lat trenuje i gra w piłkę, aby być mistrzem Polski. Mi się to udało, z czego się bardzo cieszę. Cenne doświadczenie.

Pamiętam, że w tym drugim sezonie dowiedzieliśmy się o mistrzostwie w środku tygodnia. Raków grał na wyjeździe z Jagiellonią. Wszyscy wymienialiśmy się wiadomościami na WhatsAppie i z zaciekawieniem oglądaliśmy ten mecz, do końca czekaliśmy na to, aby pozytywny dla nas wynik się utrzymał. Był remis, przez co oficjalnie zagwarantowaliśmy sobie pierwszą pozycję w tabeli ligowej.

Fajne przeżycie, tak jak mistrzowskie fety. Dwukrotne zdobycie tytułu, radość wszystkich osób dookoła, to coś przyjemnego, niezapomnianego. Spełnienie marzeń.

Mateusz Cholewiak

Masz jeszcze jakiś moment związany z Legią, który na dłużej został ci w głowie?

– Najbardziej zapadł mi chyba w pamięć mój pierwszy gol w barwach "Wojskowych" (z Lechią w Gdańsku – red.). Myślę, że to jedna z łatwiejszych bramek, jakie zdobyłem w karierze. Piłka spadła na 4. metr, a ja podwyższyłem wynik na 2:0. Był to też ważny mecz w kontekście walki o mistrzostwo.

Podsumowując czas w Warszawie – jesteś z niego, również indywidualnie, zadowolony?

– Tak. Niezbyt długi, lecz bardzo owocny okres. Może troszkę żałuję, że nie zadebiutowałem w Lidze Europy, ale patrząc całościowo, to dostrzegam same pozytywy. Jak mój synek dorośnie, to dowie się, że jego tata grał kiedyś przy Łazienkowskiej i wywalczył mistrzowskie tytuły.

Zdarza ci się śledzić mecze Legii?

– Szczerze mówiąc, to oglądam praktycznie wszystkie spotkania. Ostatnio jest tak, że Górnik gra na ogół w piątki, co sprawia, że w weekendy obserwuję z żoną w zasadzie każdy mecz ekstraklasy. Jestem zatem na bieżąco.

Jeśli chodzi o Legię, to wiemy, że ma bardzo dobrych, jakościowych zawodników. Przeszła kryzys, jest po trzech porażkach z rzędu, ale wciąż występują w niej piłkarze z umiejętnościami na niezwykle wysokim poziomie. Spodziewamy się trudnego spotkania, ale jedziemy do Warszawy z pomysłem i chęcią wywiezienia z niej kompletu punktów.

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.