Mateusz Kochalski

Mateusz Kochalski: Może kiedyś uda się wrócić do Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

26.08.2022 10:00

(akt. 26.08.2022 02:36)

– W Legii stałem się sportowo całkowicie innym człowiekiem niż wcześniej. Spędziłem w Warszawie miły okres. Zaczęło się bardzo fajnie, kontynuacja okazała się obiecująca, szkoda zakończenia, ale cieszę się, że przez ten czas mogłem być częścią tego klubu. Może kiedyś uda się wrócić na Łazienkowską – mówił w rozmowie z nami Mateusz Kochalski, były już bramkarz "Wojskowych", obecnie zawodnik Stali Mielec. Zapraszamy na rozmowę z 22-latkiem.

Oglądaj mecz w CANAL+ online

Niedawno przeszedłeś definitywnie z Legii do Stali Mielec. Od razu był taki plan, czy dyskutowano też o wypożyczeniu?

– Na początku Legia wolała mnie wypożyczyć do Stali, były takie ustalenia z jej strony, ale ja już nie chciałem do tego dopuścić, bo przez to, że trafiłem wcześniej do Radomiaka na zasadzie transferu czasowego, straciłem sezon gry. Mimo że się starałem, w wielu momentach wyglądałem nieźle, znajdowałem się w dobrej formie w trakcie zajęć, z tego co mówili mi trenerzy, to decydował fakt, że nie byłem na stałe zawodnikiem klubu z Radomia, dlatego nie dostawałem szans. Nie chciałem dopuścić, by teraz, w Stali, znowu się to powtórzyło. Mocno naciskałem na definitywne odejście z Łazienkowskiej, co się udało.

W tym okienku z Legii do Stali trafił też Bartłomiej Ciepiela, tylko że na zasadzie wypożyczenia. Początek nie jest dla was najprostszy, bo "Ciepki" doznał kontuzji już w 1. kolejce, a ty na razie siedzisz na ławce. Start w nowym klubie na pewno nie jest taki, jakiego się spodziewałeś.

– Zdecydowanie nie. Wydaje mi się, że bardzo dobrze przepracowałem okres przygotowawczy, robiłem wszystko, by zacząć rozgrywki w wyjściowym składzie. Przed pierwszym meczem, z Lechem w Poznaniu, trener powiedział mi i Bartkowi Mrozkowi, że miał do podjęcia trudną decyzję, bo obaj byliśmy, na tamten moment, w bardzo dobrej formie, ale na inaugurację ligi postawi na mojego konkurenta. Mrozek występował wcześniej przy Bułgarskiej, zna piłkarzy "Kolejorza", a w końcówce poprzedniego sezonu był już w Stali, zagrał dwa razy, pokazując się z niezłej strony. Na moje nieszczęście, a jego szczęście, od tamtej pory prezentuje się, moim zdaniem, solidnie, co widzą wszyscy, więc szkoleniowiec nie ma na razie podstaw do zmian w bramce. Ostatnio, mimo wysokiej przegranej (0:4 z Piastem w Gliwicach – red.), Bartek i tak zagrał dobrze, zatem pozostaje mi tylko czekać. Zaraz rusza Puchar Polski, może dostanę w nim szansę, a jeżeli tak się stanie, to na pewno postaram się ją wykorzystać i dać bodziec do zmiany.

Jeśli chodzi o Bartka Ciepielę… Przykra sytuacja, bo miał być podstawowym piłkarzem, młodzieżowcem, bardzo dobrze wyglądał w sparingach przed sezonem. Szkoda, że przytrafiła mu się kontuzja, lecz myślę, że jak wróci do treningów i pełnej dyspozycji, to na pewno będzie walczył o pierwszy skład z Fryderykiem Gerbowskim.

Od roku twoje losy piłkarskie nie układają się tak, jak byś chciał, co pewnie cię denerwuje, irytuje. A pomyśleć, że gdyby nie decyzja Legii o tymczasowym powrocie do niej na starcie poprzednich rozgrywek, to wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej…

– Szczerze mówiąc, jestem bardzo zły z tego powodu, aczkolwiek trochę mi to przeszło. Do Legii, jako klubu, nic nie mam. Zdaje się, że była to decyzja człowieka, który już tam nie pracuje – kto ma wiedzieć, ten wie o kogo chodzi. Tylko jemu mam to za złe, bo taki ruch, z tego co wiem, w ogóle nie był potrzebny. Przykro mi, bo awansowałem z Radomiakiem do ekstraklasy, grając, wydaje mi się, niezły sezon. Myślałem, że zrobiłem już wszystko, by dostać szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju, a tak się złożyło, że do tej pory wystąpiłem w niej tylko raz. I dalej czekam.

Niefajna sytuacja (nagły, chwilowy powrót do Legii – red.), która na zawsze zostanie mi w głowie. Ale, niestety, czasami niektórzy popełniają błędy i pewnych decyzji nie da się cofnąć.

Gdy rozmawialiśmy wcześniej, w grudniu, to mówiłeś, że w drugiej rundzie minionego sezonu chciałbyś wrócić do regularnej gry, lecz ostatecznie skończyłeś wiosnę, tak jak powiedziałeś, na jednym meczu w lidze. Była szansa, by na początku 2022 roku przenieść się w inne miejsce, na kolejne wypożyczenie?

– Wrócę jeszcze na chwilę do mojego jedynego, jak na razie, meczu w ekstraklasie (0:1 z Cracovią – red.). Chodzi o to, że półtorej godziny przed spotkaniem dowiedziałem się, że gram – wcześniej, nawet na treningach, nie było tego zbytnio widać, co myślę, że mogło mieć wpływ, że nie zaprezentowałem się super pewnie przeciwko zespołowi z Krakowa.

Co do zimowego okienka… Tak, bardzo chciałem zmienić klub, bo wiedziałem, jaka będzie sytuacja, czyli że Radomiak raczej nie ma w planach wstawić mnie do bramki, mimo – wydaje mi się – dobrego okresu przygotowawczego. Rozmawiałem z menedżerem, ale nie było drużyny, która by szukała, na tamten moment, bramkarza do podstawowego składu, zarówno na poziomie ekstraklasy jak i jej zaplecza. A gdybym poszedł do I-ligowca walczącego o utrzymanie i bym w nim nie grał, to sytuacja stałaby się jeszcze trudniejsza.

Mateusz Kochalski

Z Legią, licząc wypożyczenia, byłeś związany siedem lat, od sezonu 2015/16. Jakie masz pierwsze wspomnienie, skojarzenie związane ze stołecznym klubem? 

– Na długo zapamiętam mistrzostwo Polski juniorów starszych i występy w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Był to przedsmak dużej piłki. Bardzo miłe wspomnienia.

Świetnym przeżyciem, jeśli chodzi o UEFA Youth League, okazał się na pewno dwumecz z Ajaksem. W pierwszym spotkaniu, przy Łazienkowskiej, przegraliście 1:4, ale rewanż w Amsterdamie, wygrany 2:0, dostarczył sporo emocji, niezapomnianych wrażeń, mimo że nie udało się awansować do kolejnej rundy.

– Jak najbardziej. We wcześniejszej fazie rozgrywek mierzyliśmy się z Breidablikiem – najpierw na Islandii, a potem u nas. Wygraliśmy ten dwumecz, przez co trafiliśmy na Holendrów. Jakiś czas temu sprawdziłem sobie ówczesny skład Ajaksu. Okazuje się, że każdy z tych zawodników jest teraz warty po kilkadziesiąt czy chociaż kilka milionów euro i gra na najwyższym poziomie w najlepszych ligach na świecie. Zwycięstwo i zachowanie czystego konta w Amsterdamie to przyjemne wspomnienia. Wiadomo, że po pierwszym spotkaniu było trudno o awans, lecz wierzyliśmy, nie byliśmy daleko od sprawienia niespodzianki. 

Rok wcześniej również znajdowałeś się w kadrze Legii na młodzieżową Ligę Mistrzów. Mecze z Realem Madryt czy Borussią Dortmund oglądałeś co prawda z ławki, ale to pewnie też okazało się cennym doświadczeniem.

– Pewnie, że tak. Wtedy grał Radek Majecki. Byłem przygotowany, że jadę na ławkę, lecz i tak było to dla mnie bardzo fajne przeżycie. Zobaczyłem futbol na wysokim poziomie, zawodników, których można aktualnie obserwować w czołowych ligach.

W pierwszej drużynie "Wojskowych" nie zadebiutowałeś, ale trochę z nią potrenowałeś, byłeś w kadrze meczowej na niektóre spotkania, m.in. na eliminacje Ligi Mistrzów. Co zapamiętasz z pracy z "jedynką"?

– Bardzo wysoki poziom treningów bramkarskich. Wiadomo, że pierwszą osobą, która przychodzi tu na myśl, jest Krzysztof Dowhań. Współpracowałem też z innymi szkoleniowcami, było ich trochę w pierwszej drużynie, lecz każdy miał duży wkład w ćwiczenia i sporo mnie nauczył. Choć, jak mam być szczery, najwięcej nauczyli mnie trenerzy w akademii Legii, z którymi pracowałem dłużej. Chodzi mi o Macieja Kowala i Arkadiusza Białostockiego.

Zapamiętam też wspólne zajęcia z Arturem Borucem, które okazały się spełnieniem marzenia – jeszcze większym było np. zmienić go w meczu, ale, niestety, w Legii nigdy nie było mi to dane.

Utrzymujesz kontakty z trenerami, zawodnikami, których poznałeś w Legii?

– Rozmawiam ze szkoleniowcami przy okazji meczów, ale żeby był to kontakt telefoniczny, to niezbyt. Z trenerem Kowalem czasami powymieniamy się wiadomościami, fajnie się pogada. A jeśli chodzi o zawodników, to jestem na łączach z chłopakami ze swojego rocznika (2000 – red.) i Centralnej Ligi Juniorów. Utrzymuję relacje m.in. z Michałem Gołuńskim, Michałem Mydlarzem, Michałem Gładyszem, czyli przyjaciółmi od początku pobytu w Warszawie. Co jakiś czas się spotykamy, wybieramy na obiad, dyskutujemy.

Po odejściu z Łazienkowskiej, starasz się śledzić losy stołecznego klubu, oglądasz mecze?

– Jak mam być szczery, to ogólnie nie oglądam za dużo meczów, a jeśli już się to dzieje, to tylko reprezentację, Radomiaka albo kluby z moich rodzinnych okolic, spod Lublina. Legię obserwuję raczej okazjonalnie.

Zakładam zatem, że w wolnym czasie stawiasz na inne hobby, czyli muzykę rockową.

– Dokładnie. Coś tam pogrywam na gitarze – w domu, nigdzie nie występuję, haha. Wybitny nie jestem, ale ta pasja trwa już kilka lat, w sumie to od momentu dołączenia do Legii.

Mateusz Kochalski

Jakiej Legii spodziewasz się w piątek? Warszawiacy radzą sobie ostatnio dość dobrze, ale ze Stalą, od jej powrotu do ekstraklasy, jeszcze nie wygrali.

– Legia ma nowego trenera, zawodników, gra ciekawą piłkę. Na pewno nie będzie to łatwy mecz, ale nie uważam, że my, jako Stal, mamy małe szanse. Myślę, że spotkanie może się okazać interesujące dla kibiców, lecz przewiduję, że wygramy ze stołecznym zespołem.

Wyobrażasz sobie, że w przyszłości wrócisz na Łazienkowską w roli piłkarza, czy raczej nie, biorąc pod uwagę kompletnie nietrafioną decyzję klubu na początku minionego sezonu?

– Powtórzę to, co wcześniej – za to, co się stało, nie mam nic do Legii, jako klubu, tylko do jednej, konkretnej osoby, która od jakiegoś czasu w Warszawie już nie pracuje.

Nauczyłem się w Legii bardzo dużo piłkarskich i bramkarskich rzeczy. To jeden z najlepszych i najlepiej poukładanych klubów w Polsce. Sporo dały mi zajęcia z psychologami, trenerami mentalnymi, dietetykami. Patrząc pod względem sportowym, stałem się tam całkowicie innym człowiekiem niż wcześniej. Spędziłem w Warszawie miły okres. Zaczęło się bardzo fajnie, kontynuacja okazała się obiecująca, szkoda zakończenia, ale cieszę się, że przez ten czas mogłem być częścią stołecznego klubu.

Nigdy nie zamykam sobie żadnych drzwi. Może kiedyś uda się wrócić na Łazienkowską jako zawodnik. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.