Mateusz Praszelik

Mateusz Praszelik: Mogłem zostać w Legii na lepszych warunkach

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

08.07.2020 12:55

(akt. 08.07.2020 12:59)

- Legia proponowała mi przedłużenie umowy, na lepszych warunkach niż do tej pory, ale grzecznie podziękowałem. W każdym razie w Warszawie wiele się nauczyłem, to był dla bardzo pożyteczny czas dla mojego rozwoju - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były piłkarz Legii Warszawa, Mateusz Praszelik. Zawodnik podpisał 4-letni kontrakt ze Śląskiem Wrocław.

A może lepszy byłby dla pana układ, że wiąże się pan z Legią na kolejne lata i od razu jest pan wypożyczony do innego klubu?

Nie miałem na to najmniejszej ochoty, właśnie tego chciałem uniknąć. Wypożyczenie to zawsze niewiadoma, skazywanie się na niepewność. Nigdy nie wiesz, gdzie będziesz grał za pół roku. Legia może sobie pozwolić na taki styl działania, bo jest dużym, bogatym klubem. Ale to nie musi być dobre dla każdego piłkarza. Podpisałem kontrakt na cztery lata, jestem w Śląsku i mam porządek w głowie, jest stabilizacja. Proszę spojrzeć na przykład Mateusza Hołowni. Z Legią związał się też na cztery lata i co pół roku jest wypożyczany gdzie indziej. Nie każdy będzie miał takie szczęście jak Mateusz Wieteska, który w końcu wrócił do Legii i gra. Ktoś inny może być wypożyczany przez cztery lata. Tu zawsze jest zagadka.

Był pan rozczarowany, że po obiecującym początku nie było kontynuacji?

Czułem się dobrze, ale rozumiałem, że jest początek rozgrywek, puchary, rotowanie składem. Potem zagrałem w rezerwach, przyplątała się ta nieszczęsna kontuzja więzadeł stawu skokowego. Później wróciłem na boisko, jednak wiedziałem, że przez pewien czas kostka będzie trochę boleć, będę odczuwał dyskomfort. Kiedy jednak dostałem kolejną szansę w ekstraklasie, trudno mi było odmówić, nie liczył się żaden dyskomfort, bo decydowały względy ambicjonalne. Całe życie walczyłem, żeby grać w lidze, więc nie przeszedłby mi przez gardło komunikat, że teraz jeszcze nie jestem gotowy. Potem z kostką było już OK, na zimowym zgrupowaniu w Turcji czułem się już bardzo dobrze.

Wiosną wystąpił pan jednak tylko w końcówce meczu z Jagiellonią.

I z tym trudno mi się było pogodzić. Dostałem tylko cztery minuty. Przepraszam, ale cztery minuty to nie jest poważna szansa. Jestem natomiast wdzięczny Legii, że przez cały czas, do końca trenowałem z pierwszą drużyną. Nawet wtedy, gdy było jasne, że odchodzę, nikt nie wysyłał mnie do rezerw.

A pana relacje z trenerem Aleksandarem Vukoviciem?

Bardzo dobre, to od lat ważny człowiek w tym klubie, z dużym autorytetem. Szkoda tylko, że mi bardziej nie zaufał. Nie mam do niego o to pretensji. Powiedzmy, że odczuwam taki lekki żal. Mogło się to inaczej potoczyć, bo uważam, że poradziłbym sobie w Legii, jeśli dostałbym prawdziwą szansę. Ale to już za mną. Otwieram nowy rozdział, w Śląsku Wrocław.

Zapis całej rozmowy z Mateuszem Praszelikiem można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (47)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.