News: Oficjalnie: Szwoch wypożyczony do Arki

Mateusz Szwoch: Chcę spłacić kredyt zaufania na boisku

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

09.09.2015 08:08

(akt. 04.01.2019 13:25)

- Pytałem lekarzy, skąd się wzięło to paskudztwo. Nie wiedzieli. Przypuszczali, że od niedoleczonego przeziębienia. Marek Saganowski miał podobne zaburzenia, ale u niego skończyło się bez ablacji, której ja nie uniknąłem. Zabieg polega na tym, że przez pachwinę wprowadza się elektrodę na żyłce, ona dociera do serca i wypala punkty powodujące arytmię. Zabieg jest robiony na żywo, widziałem, co się dzieje. Kiedy lekarz zaczął wypalać, czułem ogromny ból w klatce piersiowej, ale pół godziny wytrzymałem. Czytałem, że ablacja pana Tomka Dawidowskiego trwała cztery godziny i w pewnym momencie były piłkarz Amiki i Wisły nie mógł wytrzymać bólu, więc prosił o przerwę. Cristiano Ronaldo miał ablację w wieku 17 lat, Justyna Kowalczyk również przeszła ten zabieg. Nie przeszkodził im w tym, aby byli wybitnymi sportowcami - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" Mateusz Szwoch.

- Wiedziałem, że na boisko wrócę najwcześniej za trzy miesiące. Pierwsze tygodnie były ciężkie, w Warszawie nie mam wielu znajomych. Nadrabiałem zaległości serialowe - obejrzałem "Gręo tron", odświeżyłem "Zagubionych". Potem pojechałem w rodzinne strony. Niczego nie mogłem robić, żadnych ćwiczeń. Zero wysiłku. Spojrzałem na życie z innej niż piłkarska perspektywy. Rodzinny dom stoi w Szlachcie, małej wiosce niedaleko Starogardu Gdańskiego. Akurat trwały przygotowania do wesela siostry i mogłem pomóc. 14-letniego kuzyna woziłem na treningi Arki i czas płynął szybciej.


- Któregoś dnia zadzwonił przyszły szwagier i pyta: "Oco chodzi z tymi koszulkami"? Przed meczem z Lechem koledzy wyszli na rozgrzewkę w t-shirtach z napisem: "Szwochu, trzymaj się". Nic o tym nie wiedziałem. Kiedy przyjechałem do Warszawy na kolejne badania, w gabinecie doktora zobaczyłem tę koszulkę przyczepioną do ściany. Zdjąłem ją i mam na pamiątkę.


- 13 sierpnia pojechaliśmy do Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej na Żoliborzu i dostałem pozwolenie na grę w piłkę. To najważniejszy dokument w życiu. Dzień przed meczem z Piastem miałem wznowić treningi. Zajęcia były wyznaczone na 12.30, w klubie byłem o 10. Stęskniłem się, z każdym chciałem się wylewnie przywitać. Pół godziny przed zajęciami wezwał mnie trener. Wracaliśmy do szatni, drzwi były zamknięte. Przeczuwałem, że coś się święci. Koledzy przywitali mnie śpiewem, balonami i serpentynami. Wzruszyłem się. Mój pobyt w Legii jest emocjonalny. Jestem traktowany jakbym był jej gwiazdą, a nie tylko młodym piłkarzem. Zaciągnąłem duży kredyt i chcę go spłacić na boisku. W wywiadach mogę dziękować, ale rozliczę się dobrymi meczami, golami i asystami. Legia wykonała 150 procent tego, co mogła. Moje losy opisała strona legia.com. Kiedy czytałem artykuł mamie przez telefon, wzruszyła się i na koniec powiedziała: "Jakby to było nie o tobie, synku".


Zapis całej rozmowy Roberta Błońskiego z Mateuszem Szwochem można znaleźć na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.