Mateusz Szwoch: Łzy cisnęły mi się do oczu
17.08.2015 07:42
Z jakim nastawieniem wracasz do piłki?
- Jakbym wszystko zaczynał od początku. Wstąpiło we mnie nowe życie.
Nie było cię pięć miesięcy.
- Miałem mnóstwo czasu, by wszystko przemyśleć. Zobaczyłem, jak wygląda życie bez piłki. Takie, gdzie codziennie wychodzi się do pracy na 10-12 godzin. To, że mogę znów grać w piłkę, to wielki przywilej. Kiedyś zdarzały się momenty, że nie miałem energii czy ochoty na trening. Chodziłem podłamany, bo nie załapałem się do kadry na mecz, albo nie wszedłem na boisko. Teraz cieszę się każdym treningiem. Zwykłe bieganie wokół boiska, które kiedyś uważałem za uciążliwe, sprawia mi ogromną radość. Cieszą mnie takie małe rzeczy.
Jak dowiedziałeś się o tym, że masz chore serce?
- To było na początku marca. Dzień jak każdy, szykowałem się do treningu. Doktor Tabiszewski zawołał mnie do swojego gabinetu. Powiedział, że dziś nie mogę wyjść na boisko. Ani jutro i pojutrze. Pokazał mi badania, z których wynikało, że mam arytmię serca. Pierwsza reakcja? Niedowierzanie. Pojawiły się łzy w oczach, bo to był cios. Nie miałem jeszcze fachowej wiedzy o tym, co mi dolega, ale podejrzewałem, że mogę już nigdy nie zagrać w piłkę. Doszedłem do siebie dopiero po rozmowie z doktorem. Podtrzymał mnie na duchu. Nie krył, że leczenie będzie trwało dość długo, ale od początku założyliśmy sobie, że trzymamy się planu - myślimy pozytywnie, robimy zabieg i wracam do gry.
Brałeś pod uwagę ewentualność, że z piłką koniec?
- Musiałem. Tym bardziej, że kilku lekarzy miało niezbyt pozytywne opinie o moich badaniach. Najtrudniejszy był pierwszy tydzień. Na samą myśl o tym, że już nie zagram, łzy cisnęły mi się do oczu.
Ale szybko wydobrzałem. Przemyślałem to na chłodno. Uznałem, że nie ma powodów, by się załamywać. Mam dopiero 22 lata, całe życie przede mną. A to, że nie będę już piłkarzem? Trudno. Jest tyle rzeczy, które można w życiu robić. Nie bałbym się podjąć normalnej pracy, a wieczorami np. trenować młodzież. Przez ostatnie miesiące przyzwyczaiłem się do codziennego, niepiłkarskiego życia. W podświadomości szykowałem jakiś plan B dla siebie. Nie załamałbym się.
W mediach pojawiły się informacje o tym, że popadłeś w depresję.
- Nawet nie wiem, jak to skomentować. Kompletna nieprawda. Gdy ukazał się artykuł na ten temat, rozdzwonili się znajomi ze słowami otuchy. To było miłe, ale nie do końca wiedziałem o co chodzi. Dopiero potem przeczytałem tekst... Nie ma sensu już do tego wracać ani prostować. Miałem tak ogromne wsparcie od rodziny, menedżera i klubu, że nie miałem prawa się załamywać.
Całą rozmowę z Mateuszem Szwochem można przeczytać na portalu Legia.sport.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.