Mattias Johansson: Lubię system z trzema obrońcami
14.07.2021 14:00
- Wyjechałem z kraju w wieku 19 lat i pewnie przez to mam inną mentalność niż ludzie mieszkający w Szwecji całe życie. Kiedy jesteś piłkarzem, podróżowanie i poznawanie innych kultur jest naturalnym procesem. Musisz umieć się dopasować do nowej rzeczywistości, dogadać z ludźmi, którzy myślą trochę inaczej niż ty. Oczywiście możesz się zamknąć na wszystkich, ale wtedy nie ma opcji żebyś zintegrował się z grupą. Może na początku rzeczywiście byłem takim typowym Szwedem – zamknięty w sobie, mało się odzywa, stoi z boku i w ogóle wygląda na sztywniaka. Ale szybko dorosłem, nabrałem doświadczenia, zobaczyłem jak można otworzyć się na innych ludzi. Zawsze jest łatwiej poczuć ci się jak w domu, jeśli masz otwartą głowę. A wiele osób w Szwecji ma ją zamkniętą i to jest naprawdę duży problem.
Holandia nauczyła cię takiej otwartości?
- Zdecydowanie. Miałem tam psa, z którym codziennie wychodziłem do parku. I to wystarczyło, żeby od razu poznać grupę nowych znajomych, którzy też chadzali tamtędy każdego dnia. Kiedy wychodzisz z psem w Szwecji, to jesteś ty i twój pies, nawet nie mówisz innym „dzień dobry”. Naprawdę – kompletnie dwa różne światy.
To prawda, że nigdy nie grałeś jako wahadłowy?
- Nie, w Panathinaikosie graliśmy w ten sposób jakoś przez pół roku, chyba nawet trochę więcej. Nie mam problemu z graniem trójką obrońców, co też przecież wymaga ode mnie zupełnie innego sposobu gry. Mecze tutaj są bardziej fizyczne, Legia – podobnie jak Panathinaikos – również lubi grać posiadaniem. Dominuje na boisku, kontroluje grę, gdy traci piłkę, momentalnie ją odzyskuje. Lubię system z trzema obrońcami, jest naprawdę dobry.
Kiedyś pytany o transfer za granicę powiedziałeś, że nie Serie A, bo to zbyt taktyczna dla ciebie liga. Ten aspekt się u ciebie zmienił?
- To przez Holandię i tamtejszy stosunek do futbolu. Grasz jeden na jeden, nie ma tam zbyt dużo przesuwania się, szlifowania ustawienia, specjalnych założeń. W Turcji tak samo – szczerze? Tam coś takiego praktycznie nie istniało. Bierzesz piłkę i jedziesz, walcz.
Nie wiem czy powinniśmy to publikować, bo trener Michniewicz jest fanem włoskiego podejścia do piłki i poświęca taktyce ogromnie dużo czasu.
- Spokojnie, teraz dojrzałem, haha. Kiedy byłem młodszy faktycznie nie lubiłem zajęć taktycznych, ale z czasem zrozumiałem jak bardzo są ważne. Z wiekiem zaczynasz inaczej rozumieć futbol, zresztą co tu dużo gadać – włoska szkoła jest świetna. Wystarczy spojrzeć na ostatnie mistrzostwa Europy.
Nie wyglądasz też na gościa, który połowę ciała ma pokrytą tatuażami.
- Pierwszy zrobiłem sobie w wieku 20 lat – wytatuowałem sobie twarze obu moich sióstr. Z tym jest trochę tak, że jak już zaczniesz, to ciężko ci przestać, zwłaszcza jeśli masz dużo wolnego czasu, który spędzasz w różnych kręgach kulturowych. No i ja to naprawdę lubię, traktuję jako rodzaj sztuki. Mam oczywiście tatuaże, które są dla mnie bardzo ważne – pod podobiznami sióstr zrobiłem sobie na przykład daty urodzin rodziców. Oprócz nich dużo jest jednak prac, za którymi nie kryje się żadne specjalne znaczenie – po prostu mi się podobają.
Rafa Lopes wytatuował sobie ostatnio trofeum za zdobycie mistrzostwa Polski.
- Widziałem, gadaliśmy o tym. Ja mam jeden taki na udzie za 2013 rok, gdy z AZ Alkmaar zdobyliśmy Puchar Holandii. To był totalny spontan – miałem salon tatuażu praktycznie obok drzwi wejściowych do domu, więc wszedłem i spytałem, czy mógłbym sobie tu zrobić coś takiego. Raz dwa i miałem trofeum na nodze. A, że jestem dość spontaniczny, to nie wykluczam, że jeśli – przepraszam – kiedy coś wygramy, to na moim ciele znajdą się nowe rzeczy.
Całą rozmowę z Mattiasem Johanssonem można przeczytać w serwisie legia.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.