News: Mazowiecka promocja bliźniaczej siły Górnika

Mazowiecka promocja bliźniaczej siły Górnika

Bartłomiej Paradowski

Źródło: Legia.Net

17.11.2017 11:30

(akt. 02.12.2018 11:48)

Od początku sezonu drużyna Górnika Zabrze prezentuje się wyśmienicie, zajmując pierwsze miejsce w lidze. Siłą zabrzan zdecydowanie jest młodzież, która liczebnie przeważa nad doświadczonymi piłkarzami jak Igor Angulo. Ciekawym zjawiskiem w ekipie "Trójkolorowych" są bliźniacy, którzy od początku swojej kariery trzymają się razem, a szlify zdobywali między innymi na Mazowszu. Mowa o Łukaszu i Rafale Wolsztyńskich, którzy w kolejnych meczach odciskają coraz mocniejsze piętno na grze drużyny Marcina Brosza.

- Przygoda Wolsztyńskich z Górnikiem zaczęła się od rezerw klubu. To m.in. oni odpowiadają za stworzenie ciekawej mieszanki w Zabrzu. Szczególnie imponuje mi Łukasz posiadający nieprzeciętne umiejętności. Warto zwracać uwagę na gracza, który rozwija się tak szybko, również na tle osobowościowym - mówi Józef Dankowski, były trener Górnika, ale również opiekun Wolsztyńskich w drugim zespole. To jednak część opowieści. 

 

Przygodę z piłką bracia zaczynali w juniorach Concordii Knurów. W miejscu, gdzie pierwsze kroki stawiali m.in. Jerzy Dudek czy Piotr Jegor, późniejszy stoper Górnika. Niebędące pierwszej świeżości szatnie pamiętały też graczy, którzy do dziś wspominani są z sentymentem w Knurowie, ale i Zabrzu, bo trudno inaczej mówić o Zygfrydzie Szołtysiku czy Henryku Bałuszyńskim. Właśnie na boiskach zielono-czarnych, już jako juniorzy, zaczęli wyróżniać się rodzimi knurowianie Wolsztyńscy. Bliźniacy z czasem chcieli zasmakować piłki na wyższym poziomie, niż spotykali w drużynie trenującej dwa razy w tygodniu. - Przyszli do Condordii zaczynając "podstawówkę", wcześniej nie mieli styczności z piłką. Już po pierwszym treningu wiedziałem, że to utalentowani chłopcy, jednak byli najsłabsi fizycznie. Od samego początku cechowali się niesamowitą ambicją, zawsze byli na zajęciach, które traktowali bardzo poważnie. Rafał wystawialiśmy w ataku, a Łukasza w roli pomocnika. Szli w dobrym kierunku i wierzyłem, że osiągną coś w piłce - mówi w rozmowie z Legia.Net Henryk Skrzypczyk, pierwszy trener braci.

 

Decydując się na odejście, Wolsztyńscy mieli do wyboru Piasta Gliwice lub Górnika Zabrze. Wybrali czternastokrotnego mistrza Polski, któremu kibicowali oglądając spotkania z trybun. Bliźniacy dostawali pojedyncze szanse w drużynie Młodej Ekstraklasy pod wodzą Dankowskiego, choć grali głównie w swoim roczniku juniorów. Po likwidacji ME, trafili do ekipy rezerw, gdzie w trzeciej lidze zaczęli dostawać więcej szans. Łukasz w 21 spotkaniach zdobył jedną bramkę, ale często wchodził na murawę w końcówkach. Inaczej sprawa miała się z Rafałem, który gromadził więcej minut na boisku i zanotował dwanaście trafień. Najmilej może wspominać spotkanie ze Startem Namysłów, w którym strzelił aż pięć goli! Trzy ostatnie padły w trakcie siedmiu minut. Taki wyczyn nie umknął szkoleniowcom pierwszej drużyny. Robert Warzycha sprawdzał atakującego na treningach swojej ekipy, lecz szansy debiutu w Ekstraklasie nie dał. 

 

Bracia Wolsztyńscy grali w rezerwach Górnika do końca 2014 roku. Po rundzie jesiennej udali się na wypożyczenie do drugoligowej Limanovii Limanowa. - Wiedziałem od początku, że to zawodnicy, którzy mają szansę zaistnieć przynajmniej w polskiej piłce. Łukasz już to potwierdza, jednak mam nadzieję, że gdy Rafał dojdzie do zdrowia, to będzie o nim równie głośno. Trudno było nie dostrzec potencjału. Wypożyczenie do Limanovii było dla nich ciężkie, ponieważ pierwszy raz znaleźli się poza domem. To typ ludzi emocjonalnie zżytych z rodzicami - mówi Ryszard Wieczorek, który sprowadzał bliźniaków do Limanowej.

 

Po kilkunastu tygodniach, Wieczorka nie było już w klubie. Zastąpił go Marek Motyka również mający w swoim CV pracę dla Górnika. - Podczas wypożyczenia zapowiadali się na ciekawych zawodników. Byli zawzięci i bardzo silni fizycznie. Trzeba przyznać, że jak na młodzieżowców spisywali się bardzo dobrze. Wiadome było, że ich talent prędzej czy później eksploduje, ale nie myślałem, że stanie się to tak szybko. Gdybyśmy mieli więcej młodych piłkarzy o takiej zawziętości, to trener Nawałka w przyszłości miałby spory ból głowy z selekcją - mówi Marek Motyka, opiekun braci w Limanovii. 

 

Doszło do małej powtórki z historii. Wolsztyńscy wrócili do Górnika z wypożyczenia i jesień sezonu 15/16 spędzili w rezerwach zabrzan. Nowy rok? Nowe wyzwania. Tym razem trafiło na całkowitą zmianę regionu. Bracia musieli zmierzyć się z wyjazden na Mazowsze, gdzie w pobliżu stolicy, w Legionowo, kolejną szansę rozwoju dał im Wieczorek. - Gdy objąłem Legionovię bliźniacy poczuli, że im pomogę i dam wsparcie, którego potrzebowali. Wrócili z Limanowej i nie dostawali szans w pierwszym zespole Górnika. W związku z tym sprowadziłem ich do Legionowa, gdzie grali za małe pieniądze, ale wiedzieli, że mogą sobie tym pomóc w perspektywie przyszłości. Rafał w większości spotkań był pierwszoplanową postacią, zaś Łukasz w końcowej fazie złapał dobrą formę. Po powrocie do Zabrza, trener Brosz dał im szansę. Podjęli rękawice, a efekty wszyscy widzą - dodaje ówczesny trener Legionovii. 

 

Po powrocie z wypożyczenia, Wolsztyńscy pojechali na obóz przygotowawczy Górnika, na którym Rafał w meczu przeciwko MFK Karvina zerwał więzadło krzyżowe w stawie skokowym. Kontuzja, która mu się przytrafiła, skazała go na pauzę liczoną w miesiącach. Gdy Łukasz trenował, Rafał odwiedzał gabinety lekarzy i rehabilitantów. Po ośmiu miesiącach wrócił na boisko, gdzie najpierw strzelił gola w rezerwach w spotkaniu z Lechią Dzierżoniów, a wkrótce dostał szansę w pierwszym zespole. U Brosza zadebiutował w przegranej konfrontacji z Zagłębiem Sosnowiec.

 

Debiutancki sezon w Ekstraklasie obaj zaczęli w bardzo dobrym stylu. Łukasz zaliczył asystę już w pierwszym ligowym spotkaniu, przeciwko Legii. Rafał zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej miesiąc później strzelając gola na wagę remisu z Arką Gdynia. Bracia Wolsztyńscy robili furorę przez kolejne tygodnie, aż do meczu z Termaliką, kiedy Rafał znowu doznał kontuzji. Ta ponownie wykluczyła go z gry na kilka miesięcy. Łukasz, nawet bez brata, nadal dobrze radzi sobie w Ekstraklasie, co pokazują statystyki: dwie bramki i sześć asyst w piętnatstu spotkaniach.

 

- Łukasz rozgrywa teraz bardzo dobre mecze i jest głodny gry. Na pewno czuje się na siłach by grać więcej. Trener Brosz stopniowo daje mu wykazać się na boisku, co chyba wszystkim wychodzi na dobre. Szkoda mi Rafała, ponieważ w swoich początkach to właśnie on rokował mocniej. Jestem jednak przekonany, że dojdzie do siebie i zacznie prezentować się tak, jak przed urazem - kończy Skrzypczyk. 

 

Jeden z braci, Łukasz, w niedzielę ponownie pojawi się na Mazowszu. Jako gracz Górnika, lidera Ekstraklasy, skonfrontuje się z mistrzem Polski, Legią Warszawa. Relacja z meczu na łamach Legia.Net. 

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.