Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mecz życia

reykjavik

Źródło:

02.09.2002 20:06

(akt. 01.01.2019 17:11)

Ciężko to opisać w kilku słowach, kibic z cywilizowanego kraju powiedziałby pewnie ot "klasyk dziś widziałem". Niby krótko, lakonicznie, max treści i tak dalej, jak dla mnie za mało. Co dziś dane było mi oglądać trudno powiedzieć? Bo taki mecz rodzimej kopanej widziałem chyba po raz pierwszy w swym życiu. Najpierw niepewność, człapanie po domu i jedna myśl zaprzątająca głowę jak to będzie. Potem stadion, i powolne "czucie" atmosfery meczu jesieni na Łazienkowskiej. Optymizmu jednak niewiele, bo my tu tak sobie, bez prawej strony w midfieldzie, z widocznie zmęczonym napastnikiem w roli kapitana. Zreszatą, co ja będę pisał o taktyce, personaliach itp. Na to przyjdzie czas później teraz trzeba się cieszyć, oderwanie od codzienności, szarzyzny, problemów. Parę godzin raz na dwa tygodnie gdzie nie ma szkoły, szefa, czy nieporozumień w familiji. Do tego doszła świadomość, że dziś jest 1 września, większości rodaków kojarzący się z hitlerowskim atakiem na ojczyznę, a szkoda, że tylko w taki sposób. 60 Lat później odszedł piłkarz, który wyprzedzał swoją epokę. Człowiek legenda, (chociaż u nas to trochę frazes). Minuta ciszy i wspaniała choreografia w teatrze marzeń przy Łazienkowskiej. Trudno to opisać słowami, bo każdy to przeżywał inaczej, wzruszenie, pamięć, szacunek dla tego, co zrobił, a może tragiczny finał. Żadna tam telenowela, gdzie wszyscy po koniec się kochają, tylko prawdziwa śmierć niezwykłego człowieka. Jak obiecywał Wojtek H. równe 60 sekund, wspaniały żywy "pomnik", moment wojny nerwów na krytej czy karcić Wiślaków. Zwyciężyła jednak koncepcja typu nic nie boli tak jak ignorancja, i dobrze. Osobiście wierzę, że nie wszyscy z grodu Kraka sprofanowali minutę ku pamięci "Kaki". Wyśmienity początek, krew pewnie bookmacherów zalewała. Może za szybko, Wiślacy wyglądali ja Andrew Golota po nokaucie żelaznego Mike. Skarceni, zagubieni i ataki stołecznych, szansa na dwójkę i nic z tego. Później rożny, i nawet nie wiem jak to wpadło. Ot 1-1, tak szybko jak wojskowi stracili pierwszą tak szybko padła druga bramka. Z trybun wyglądał to jak zamek w hokeju, falowe ataki Krakowian, i rozpaczliwe trzymanie się pola karnego. Chłopaki oszołomieni, chyba przez moment nie wiedzieli co i jak. Końcówka już nasza, ale na trybunach nie lada nerwówka. Szarpany doping, co poniektórzy chyba za szybko uwierzyli, że jak jedna wpadła to już można siadać i oglądać. Druga połówka rodem z thrillera. Heroiczny bój, walka do upadłego, starcia na granicy faulu. Gladiatorzy futbolu, Moussa na czworaka sięgający futbolówki w batalii z Hughes. Kartki, chyba mniej widoczny arbiter (i dobrze), trochę to bez ładu i składu, ale grunt, że wpadały po koleji. Fantastyczny wsparcie ze strony kibiców. Szalona radość, więcej kosmiczna i dobrze jak jest okazja to trza się cieszyć. W końcu, kiedy będzie nam znowu dane. Teraz są dwa tygodnie odpoczynku, relaks, dwóch nowych w składzie i "jadzim" z resztą ligi. To się działo. Piękne chwile, dla których warto żyć. Tekst pochodzi z forum kibiców Legii Warszawalink do forum

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.