News: Michał Bajdur: Nie poddam się

Michał Bajdur: Nie poddam się

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

14.03.2014 17:00

(akt. 08.12.2018 20:16)

- Nie udało mi się zostać w pierwszej drużynie po zgrupowaniu, ale postaram się tego dokonać za pół roku. Nie poddam się, to po prostu nie w moim stylu. W rezerwach mogę się wiele nauczyć i liczę, że wspólnie z kolegami awansujemy do drugiej ligi - mówi w rozmowie z Legia.Net Michał Bajdur, który jesienią występował w pierwszoligowym Kolejarzu Stróże na wypożyczeniu. O tym jak "Mietek" widzi najbliższe pół roku i jak wspomina czas na obozie z "jedynką" możecie przeczytać w zapisie naszej rozmowy. Zapraszamy.

Byłeś rozczarowany po zgrupowaniu, że nie udało ci się załapać do pierwszej drużyny?

 

- Nie no, nie można było się rozczarowywać... Jestem w drugim zespole, gdzie ciężko pracuję pod okiem trenerów Magiery i Dębka. Podoba mi się poziom piłkarski tej drużyny, a jest on naprawdę wysoki. Pokazywały to sparingi – szczególnie ten z JKS-em Jarosław na zgrupowaniu w Arłamowie. Swoje umiejętności chcemy też udowodnić na dłuższą metę w lidze. Będzie dobrze! Wierzę, że uda nam się awansować do drugiej ligi, a potem każdy postara się indywidualnie wypromować do ekipy występującej w Ekstraklasie. Wszyscy tego chcą… Wiadomo, że ja też.

 

- Po swoim epizodzie w pierwszej lidze, gdzie w barwach Kolejarza Stróże zagrałem przez 1103 minuty, chciałem zostać w pierwszej drużynie Legii. Niestety, nie udało się, ale będę o to walczył w przyszłości. Na pewno się nie poddam, to nie w moim stylu.  

 

Nie odbierasz tego jako swego rodzaju zjazdu? Jesienią byłeś ważną postacią klubu z pierwszej ligi. Teraz będzie występował dwa poziomy niżej.

 

- Myślę, że nie. Kluczem jest tutaj Legia. Co innego gdybym szedł do innego zespołu z trzeciej ligi, ale nawet w drugiej drużynie „Wojskowych” znacząco można podnosić swoje umiejętności. Złapałem jesienią trochę doświadczenia i sądzę, że przyda mi się ono teraz. Zobaczymy jednak jak to będzie wyglądać i co życie przyniesie.

 

Opowiedz trochę o tym pobycie w Kolejarzu. Poziom organizacyjny chyba nie zachwycał…

 

- Wiadomo, że organizacja nie była zbytnio zbliżona do tej, którą znałem z Legii. Mimo wszystko naprawdę dobrze wspominam ten czas. Grałem w pierwszym składzie praktycznie w każdej kolejce i mogłem konfrontować swoje umiejętności z niezłymi piłkarzami na zapleczu Ekstraklasy. Trochę okrzepłem jako zawodnik. W Kolejarzu panowała fajna atmosfera. Warunki mogły być odrobinę lepsze, ale nie ma już co narzekać, bo mam to za sobą.

 

Zimna woda pod prysznicem w szatni?

 

- (Śmiech). No tak. Odnowa też była czasem ciekawa – w rzece. Gdy było ciepło, wchodziło się po pas i regenerowało. Bywała też normalna odnowa. Kolejarz nie był krezusem finansowym, nikt też tego nie ukrywał. 

 

Słynny senator Kogut często pojawiał się w szatni?

 

- Wydaję mi się, że senator był w szatni ze dwa razy. Na pewno powiedział czego od nas oczekuje, a potem już nie ingerował w życie drużyny. Tylko tyle. Czasem przekazywał jakieś tam uwagi i spostrzeżenia trenerowi, a on już nas o tym informował.

 

A samą współpracę z trenerem Cecherzem jak wspominasz?

 

- To bardzo energiczny szkoleniowiec, który żywiołowo reaguje na ławce. Współpracowało się nam całkiem dobrze. Na początku sezonu powiedział mi jak mam grać i potem starałem się jak najlepiej realizować jego założenia na boisku. Chyba był ze mnie zadowolony skoro przeważnie pojawiałem się na placu gry.

 

Jesteś zadowolony z tych 17 meczów w pierwszej lidze?

 

- Jak już wspomniałem na boisku byłem przez 1103 minuty, wystąpiłem w 17 meczach na 18 możliwych. W tym jednym spotkaniu nie zagrałem, a akurat przepadło mi starcie z Dolcanem Ząbki. Pojechałem do Warszawy, trener chciał żebym pojawił się na murawie, ale nie dało się. Szkoda, bo byłaby okazja spotkać się na boisku z trzema kolegami z Legii czyli z wypożyczonymi Kamilem Mazkiem, Mateuszem Długołęckim i Tomaszem Prejsem.

 

Kiedy dowiedziałeś się, że pojedziesz na zgrupowanie z pierwszą drużyną?

 

- Przed świętami Bożego Narodzenia. Od razu sobie pomyślałem, że dam radę się przebić, ale trudno. Tak jak jednak mówię, nie traktuje tego, że będę grał w rezerwach, jako porażki i zjazdu. Z takimi trenerami wiele się można nauczyć, a przy okazji grać i prezentować fajny futbol. W sparingu z JKS-em wszyscy wiedzieli co mają robić. Jeśli tak będzie we wszystkich meczach ligowych, to nie pozostaje nic innego jak tylko awansować.

 

A w trakcie sezonu spodziewałeś się, że pojedziesz na obóz?

 

- Nie, nie spodziewałem się. Dodatkowo liczyłem się raczej z tym, że zostanę na wiosnę w Stróżach, bo latem Kolejarz wypożyczył mnie na rok. Ostatecznie Legia zimą chciała mojego powrotu, nawet do rezerw. Uznano, że tutaj będę się lepiej rozwijał i będę pod stałą kontrolą. W wypadku jakiejś kontuzji w ekipie trenera Henninga Berga, może udałoby się wskoczyć chociaż na ławkę. Nie to, że życzę komuś urazu i kłopotów ze zdrowiem, ale takie sytuacje są okazjami dla młodzieży. Chciałbym jak najszybciej grać w pierwszej drużynie, ale będę cierpliwy i poczekam. Wierzę, że się opłaci.

 

Jak ci się podobało podejście trenera Berga w stosunku do młodzieży na obozie?

 

- Podobało mi się, ale jeszcze bardziej podobała mi się współpraca z trenerem Kazimierzem Sokołowskim. Jego treningi indywidualne były naprawdę ciekawe. Szkoleniowiec bardzo przykładał się do każdego zawodnika, którego akurat miał pod opieką. Mówił nam na bieżąco co należy poprawić, jak dany element wykonać lepiej. To bardzo fajne, bo później każdy wiedział co ma robić. Dobrze, że nie wrzucono wszystkich do jednego worka, za to co innego robili skrzydłowi, a co innego napastnicy. Można się było skupić na swoich zadaniach. Henning Berg też o nas dbał – podchodził, rozmawiał i próbował nam pomagać. Myślę, że dobrze to wyglądało.

 

Te treningi indywidualne to chyba pewna nowość, bo brakowało ich do tej pory.

 

- Faktycznie to nowość. Odkąd jestem w Legii, coś takiego przytrafiło mi się po raz pierwszy, właśnie z trenerem Sokołowskim. Dobrze, że coś takiego zostało wprowadzone. To świetna forma pracy z zawodnikiem, a jeszcze lepsze efekty daje to młodemu piłkarzoowi. Takie ćwiczenia pozwalają się rozwijać.

 

A starsi zawodnicy jak na ciebie i resztę młodzieży reagowali? Ty w końcu już trzeci raz byłeś na obozie…

 

- Koledzy pamiętali mnie z poprzednich obozów i mieli w stosunku do mnie fajne podejście. Cieszyłem się, że jadę na zgrupowanie i było naprawdę dobrze.

 

Największym zawodem, jeśli już nie będziemy liczyli  braku załapania się w zespole, była chyba twoja zerowa liczba minut rozegranych w trakcie sparingów…

 

- Co tu ukrywać, liczyłem na więcej. Nie zagrałem nawet przez minutę… Na treningach nie grałem też na swojej pozycji… Tak to już niestety jest. Nie zamierzam już tego rozpamiętywać. Chcę dawać z siebie wszystko na treningach i w meczach tak, żeby Henning Berg dał mi kolejną szansę już na mojej nominalnej pozycji. 

 

Sądzisz, że dałeś z siebie wszystko na zgrupowaniu czy jednak mogłeś pokazać więcej?

 

- Myślę, że mógłbym pokazać więcej gdybym dostał szansę w sparingu. Wiadomo, że trening to nie mecz – to inne warunki. Bywa. Nie mam żalu do trenera, bo nie mogę mieć.

 

Chwili zwątpienia nie było?

 

- Większość z nas młodych, równocześnie po przygodzie z pierwszą drużyną dołączyła do rezerw. Przybity nie byłem, za to wzajemnie się wspieraliśmy. Z nami nie było tylko Kamila Kurowskiego i Łukasza Monety, którzy polecieli na kolejny obóz do Hiszpanii oraz Kuby Araka, bo ten z kolei był na zgrupowaniu kadry. Dużo też w tym czasie rozmawiałem z „Kurą”. On też nie wiedział co robić, ale obaj zdecydowaliśmy się tu zostać i walczyć z całym zespołem o awans do drugiej ligi.

 

 Jakieś tematy wypożyczenia pojawiały wtedy?

 

- Rozmawiałem o nich z menedżerem, ale wspólnie uznaliśmy, że zostanę już na wiosnę przy Łazienkowskiej i dam z siebie wszystko w rezerwach. Na nasze mecze ma przychodzić trener Berg, więc może wpadnę mu w oko…

 

Ty i „Kura” to takie papużki nierozłączki.

 

- (Śmiech). Zawsze trzymamy się razem z „Kurasiem”. Na obozach mieszkamy wspólnie w pokoju, dobieramy się też w parę ćwicząc na treningach. Kamil był też wcześniej w Kolejarzu Stróże, można powiedzieć, że przetarł mi szlak. Teraz znowu gramy w tej samej drużynie, dobrze się rozumiemy i mam nadzieję, że z naszej współpracy wyniknie sporo dobrego.

 

Obaj powinniście chyba pełnić funkcje liderów tego zespołu.

 

- Bycie liderem nie jest dla mnie czymś trudnym. Czuję się pewny siebie i myślę, że właśnie na zawodnikach z rocznika ’94 to wszystko będzie się opierać. Jestem ja, Kamil, Łukasz Turzyniecki i nasz kapitan Bartek Kalinkowski. Musimy ciągnąć drużynę, ale w tym mocnym zespole każdy jest równy. Indywidualnie i drużynowo prezentujemy się dobrze.

 

To drużyna na awans?

 

- Myślę, że tak, bo tworzymy zgrany zespół. W naszej drużynie są utalentowani piłkarze, których stać na wiele. Drużynowo prezentujemy się dobrze więc musimy myśleć tylko o awansie.

 

A co się stanie jak nie awansujecie?

 

- Myślimy nie tylko o awansie do drugiej ligi, ale też o indywidualnym wypromowaniu się do pierwszej drużyny. Szczerze mówiąc nie myślałem jeszcze co się stanie, jeśli nie wypełnimy założonego przed nami celu i chyba na razie nie chcę tego robić. Lepiej skupić się na walce z rywalami i zdobywaniu trzech punktów w każdym pojedynku.

 

Na razie macie za sobą jedno spotkanie z Zawiszą Rzgów. Łatwo nie było, gol padł dopiero w ostatnich sekundach.

 

Nie ma co ukrywać, że w Rzgowie nie było łatwo. Przeciwnicy ustawili się i czekali na nas w defensywie. Cały czas atakowaliśmy, ale nic z tego nie wynikało. Na szczęście w doliczonym czasie gry Grzesiu Tomasiewicz umieścił piłkę w siatce rywali. Ważne, że zdobyliśmy trzy punkty i możemy się cieszyć. 

 

Powiedz na koniec co z twoim nowym kontraktem. Ponoć rozmowy są prowadzone…


- Rozmawiałem już z dyrektorem Mazurkiem i moim menedżerem i w najbliższym czasie przedłużymy umowę z czego jestem bardzo zadowolony. 

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.