Michał Gładysz: Poczuwam się do roli lidera
15.01.2018 20:30
Dajesz sobie radę z nauką?
- Myślę, że tak. Nigdy nie miałem kłopotów z edukacją, nigdy nie broniłem się przed zagrożeniami. Do dziś udanie dobrze łączę naukę ze sportem. Nie ukrywam jednak, że moją bolączką jest język angielski. Powinienem więcej czasu skupiać się na tym przedmiocie. I tak zrobię w najbliższym czasie.
Czyli nie planujesz szybkiego wyjazdu na Zachód? Czy wręcz przeciwnie?
- Mówi się, że wyjazd zagraniczny powoduje szybsze przyswajanie języka obcego... Muszę się regularnie uczyć angielskiego, aby było mi w życiu łatwiej. Na razie nie planuję wyjazdu i skupiam się na każdym kolejnym meczu z "eLką" na piersi.
Klub uświadamia wam to jak edukacja jest ważna? Nawet dla was, piłkarzy?
- Oczywiście. Przed sezonem odbyło się spotkanie związane stricte z nauką. Klub bardzo zwraca uwagę na to, żeby zawodnik był wykształcony, zdał maturę. Dodatkowo mamy zapewnione dwie lekcje angielskiego tygodniowo.
Zdarza się tobie mimo wszystko opuszczać lekcje nawet gdy nie kolidują one z treningami?
- Wiadomo, że nikt nie jest idealny. Czasami opuszczam lekcje, nie wybieram się do szkoły, ale są to sporadyczne momenty. Mam więcej obecności niż nieusprawiedliwionych godzin (śmiech).
Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Zazwyczaj chwili dla siebie mam bardzo mało. Jak wracam do domu staram się odrabiać prace domowe, do tego popracować indywidualnie nad stabilizacją i następnie udaję się spać. W miarę możliwości spotykam się ze znajomymi i z dziewczyną...
...którą chyba regularnie obdarowujesz kwiatami.
- Można tak powiedzieć (śmiech).
O jaką rzecz starasz się szczególnie dbać?
- (Długa pauza). Nic nie przychodzi mi do głowy.
A Iphone? Kuba Sinior i Mikołaj Neuman czasami pytali czy chowasz go do szkatułki.
- To były początki gimnazjum (śmiech). Wówczas dostałem swojego pierwszego Iphone'a. Nie ukrywam, że o wszystkie rzeczy staram się dbać. Przez pierwsze dwa dni, moje dłonie przeżywały szok i ekscytację. Do tego stopnia, że trzymałem telefon najpierw w odbudowie, aby nic się z nim nie stało (śmiech).
Mieszkasz w Warszawie od urodzenia, grasz w Legii spory czas - zmieniłeś się jako człowiek przez te kilka lat?
- Na pewno. Mnóstwo osób przewinęło się przez klub, na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Plusem jest fakt, iż na początku sezonu - w lipcu i sierpniu - mogliśmy trenować na nawierzchni naturalnej. To jest dla nas bardzo ważne doświadczenie.
Zostałeś przez kogoś zauważony, byłeś na naborze?
- Na Łazienkowską ściągnął mnie obecny trener, Piotr Kobierecki. Legia się mną interesowała, jeździła po kadrach Mazowsza i obserwowała spotkania, w których grałem jeszcze za czasów występów KS Raszyn. Dostałem propozycję, aby przyjść na testy. Przeszedłem je pomyślnie, szkoleniowiec bardzo chciał mnie w swoich szeregach i finalnie trafiłem do stołecznego klubu.
Z czego musiałeś zrezygnować, aby trafić tu, gdzie jesteś?
- Z różnych przyjemności. Musiałem ograniczyć wyjścia z kolegami, imprezy... Trzeba było z tego zrezygnować, aby móc trafić do takiego klubu, jak Legia. Często dyskoteki czy spotkania z przyjaciółmi kolidowały z treningami, które były obowiązkowe.
Warto było zrezygnować z tych przyjemności?
- Zdecydowania. Od małego marzyłem o grze w Legii. Tata często zabierał mnie jeszcze na stary stadion na krytą trybunę.
Pamiętasz swój mecz w roli kibica z tatą?
- Mam przebłyski jak Legia mierzyła się z Celtikiem. Wówczas pożegnalny mecz miał Artur Boruc, który przenosił się na Wyspy.
Miałeś już wtedy swojego idola piłkarskiego?
- Tak. Wcześniej uwielbiałem grę FC Barcelony i geniusza - Leo Messiego. Teraz też podpatruję Argentyńczyka, ale z racji na pozycję moje upodobania nieco się zmieniły. Bacznie śledzę występy Sergio Ramosa i Raphaela Varane'a. Co prawda to zawodnicy największego wroga "Blaugrany", lecz niezwykle mi imponują. Oczywiście nie oglądam i nie kopiuję momentów, w których zwłaszcza Hiszpan bezpardonowo fauluje rywali używając łokci bądź kopiąc od tyłu.
Cała drużyna Legii jest obecnie spokojna? Wydaje mi się, że na boisku rzadko wdajecie się w "spinki".
- Można tak to określić. Gdy jednak naszemu koledze z zespołu dzieje się krzywda, wówczas nie możemy być zbyt spokojni i stanowczo ruszamy, aby wyjaśnić pewne kwestie.
Spotkałeś się z obelgami i "pozdrowieniami" od kibiców z przeciwnych drużyn na wyjazdach?
- Raz miałem taką sytuację. Był to pojedynek z Wisłą Płock, gdzie na mecz przyszło sporo fanatyków "Nafciarzy". Jak można się domyślać - sporo gorzkich słów leciało w naszą stronę.
Wówczas czujecie jeszcze większą dumę z tego, że gracie w Legii?
- Oczywiście. Adrenalina automatycznie idzie w górę i daje pozytywnego "kopa" w przód. To sprawia, że motywacja rośnie, a my na boisku chcemy zrobić wszystko, aby "uciszyć" sympatyków przeciwnego zespołu.
Czujesz, że masz łatwiej w Centralnej Lidze Juniorów przez to, że sam trener chciał cię ściągnąć na Łazienkowską?
- Nie zgadzam się. Sądzę, iż nie ma to absolutnie żadnego znaczenia i nie mam przez to taryfy ulgowej. Każdy na treningach musi potwierdzić swoją wartość i przydatność. Na boisku pojawią się ci, którzy prezentują się obecnie najlepiej.
Jakie zadania przypisuje tobie trener? Masz się skupiać głównie na odbiorze czy także dobrze radzić sobie z wyprowadzeniem piłki?
- Przede wszystkim szkoleniowiec podkreśla, abym skupiał się na defensywie, zabezpieczał środek czy wprowadzał piłki. Bardzo często prosi również o to, żebym szukał przekątnego podania na skrzydła.
Jest ktoś z kim ci się lepiej gra na środku obrony?
- Nie, jest to dla mnie obojętne. Niezależnie czy gram z Kacprem Pietrzykiem czy Filipem Czachem, ze wspomnianą dwójką u boku czuję się równie solidnie.
Gdybyś mógł, jaką umiejętność wziąłbyś od Kacpra Pietrzyka?
- Zdecydowanie lewą nogę. Cały czas ćwiczę nad tym aspektem i dążę do tego, aby mieć komfort w operowaniu piłką zarówno jedną, jak i drugą stopą.
Masz jakieś mankamenty piłkarskie, które chciałbyś wyeliminować najszybciej jak się da?
- Gdy zacząłem trenować pod okiem trenera Kobiereckiego, miałem problem z odkrywaniem strefy. To właśnie ten element rzemiosła piłkarskiego chciałbym poprawić, już poniekąd ta sztuka mi się udaje. Ponadto z Mateuszem Kamudą ćwiczę grę głową, co staram się doskonalić. Podobnie jak wspomnianą wcześniej lewą nogę.
Indywidualizacja treningów jakoś pomaga?
- Jak najbardziej, wszystko wychodzi na plus. Dlaczego? Ponieważ wpływa to później na mój rozwój. Przez to, że ćwiczę sam, trener poświęca mi czas i dokładnie pokazuje błędy, czynię kolejne postępy. Cieszy mnie to, że nie przegraliśmy w tej rundzie żadnego spotkania i nasza formacja defensywna prezentowała się naprawdę nieźle.
Jako warszawiak, w szatni starasz się wieść prym?
- Tak, aczkolwiek przysłowiowym wodzirejem nie jestem. Od puszczania muzyki są przydzieleni inni koledzy. Zazwyczaj gdy wygrywamy wręcz rwę się do tego, żeby "zarzucić" legijną przyśpiewkę.
Myślisz sobie czasem o opasce kapitańskiej?
- Jest to wyróżnienie dla kogoś, kto ją nosi. Co więcej, opaska dodaje adrenaliny i dumy, że można reprezentować swój zespół. Aktualnie mamy jednak świetnego kapitana i zastępcę, więc na razie nie myślę o tym.
Wyróżnieniem jest także gra dla reprezentacji Polski. W poprzednich latach regularnie byłeś powoływany do kadry, teraz tych powołań nie otrzymujesz. Czym to jest spowodowane?
- Wydaje mi się, że przytrafił mi się wcześniej słabszy mecz i od tamtej pory selekcjoner nie widzi mnie w kadrze.
O jakim spotkaniu mówisz?
- Polska mierzyła się z Czechami. Wygraliśmy 3:0.
I to był słabszy mecz?
- Tak. Sądzę, że zanotowałem kilka kluczowych strat, które na poziomie międzynarodowym nie mogą się powtórzysz.
Stawiasz sobie cel, aby jednak zagrać jeszcze z "orzełkiem" na piersi?
- Oczywiście. Przed sezonem odbyliśmy rozmowę ze sztabem szkoleniowym na temat naszych celów indywidualnych, jak i drużynowych. Powrót do reprezentacji był właśnie jednym z moim priorytetów. Teraz chcę skupiać się na najbliższej przyszłości. Wiem, że każdy dobry występ będzie przybliżał mnie do tego celu.
To, że jesteś w Legii dłuższy czas powoduje, że ciebie nic tutaj nie jest w stanie zaskoczyć?
- Twardo stąpam po ziemi. Legia to jednak klub, w którym sporo rzeczy ulega korekcie. Raz wychodzisz na boisko w pierwszym składzie, a potem - odpukać - doznajesz urazu i "grzejesz" ławę.
Co musisz zrobić, aby zadebiutować wiosną w rezerwach?
- Na chwilę obecną skupiam się na tym, aby wywalczyć sobie wyjściową "jedenastkę" w CLJ-otce. Jeżeli będę grał regularnie w podstawowym składzie, stopniowo podnosił swoje umiejętności i zbierał dobre recenzje, sztab "dwójki" zauważy to i da mi szansę.
Starasz się być profesjonalistą także w zdrowym trybie życia?
- Tak. Na ogół jestem osobą, która stara się zdrowo odżywiać. Wiadomo, raz na jakiś czas "wjedzie" jakiś fast-food, ale są to wyjątki. Jeszcze nie miałem okazji korzystać z porad pani dietetyk, ale w najbliższym czasie chciałbym rozpocząć współpracę.
Wierzycie w szatni w czwarte z rzędu mistrzostwo CLJ-otki?
- Jasne. Myślimy, że jest to cel do zrealizowania. Poniekąd czujemy presję, by sięgnąć po tytuł jak poprzednie roczniki. Wierzę jednak, że damy sobie radę i udźwigniemy to. Sam po sobie wiem, że presja na boisku powoduje we mnie większe skupienie i motywację.
Żałujesz, że nie zagrałeś w starciach z Breidablik czy Ajaksem?
- Dla chłopaków, którzy wystąpili w europejskich potyczkach to ogromne wyróżnienie i spory bagaż doświadczeń. Ja niestety nie miałem ku temu okazji. ale robię wszystko, by występować w takich prestiżowych meczach.
Jakie uczucie towarzyszyło tobie, kiedy zabrakło dla ciebie miejsca w kadrze po zajściach z "jedynki" oraz "dwójki"?
- Byłem nieco wkurzony, ale za chwilę pomyślałem sobie, że to dodatkowy bodziec do jeszcze cięższej pracy. Zawsze daję z siebie maksimum.
Wracając do Centralnej Ligi Juniorów. Macie niezłe statystyki, nie przegraliście żadnego meczu. Niespowoduje to rozluźnienia z waszej strony w drugiej rundzie?
- Nasza drużyna jest świadoma sytuacji w tabeli. Nie ma mowy o większym luzie, ponieważ to dopiero półmetek całych zmagań. Twardo stąpamy po ziemi i musimy się podwójnie skupić, gdyż czekają nas trochę trudniejsze potyczki.
Co za wami przemawia?
- Potencjał. W Legii znajdują się wyselekcjonowani zawodnicy sprowadzani z całej Polski. Uważam, że przez to dysponujemy sporą jakością i górujemy nad resztą ekip.
Nie boisz się, że po lekkiej przebudowie składu i wprowadzeniu nowych zawodników, czekają was treningi w trochę innej grupie. Dużo czasu będziecie potrzebować na poznanie schematów i zgranie się?
- Chwilkę to potrwa zanim w stu procentach się zrozumiemy, ale mamy takich zawodników, którzy, nawet będąc młodsi, błyskawicznie się zaaklimatyzują. Wydaje mi się, że roszady wiele nie zmienią, ponieważ szybko poznamy koncepcję trenera i będziemy rozumieć się niemal bez słów.
Co możesz obiecać, gdy zdobędziecie mistrza?
- (Długa pauza). Zetnę pięćdziesiąt jeden kwiatów (śmiech).
Myślisz czasami o pierwszym zespole Legii?
- Tak, ale czeka mnie jeszcze sporo pracy, aby skupiać się na "jedynce". Aktualnie jestem w Centralnej Lidze Juniorów, potem czekają mnie - mam nadzieję - rezerwy, także przede mną pewna droga.
To pytanie nie jest skierowane absolutnie do ciebie. Na zgrupowanie z "jedynką" nie pojechał żaden młody piłkarz z CLJ i rezerw. Jak spoglądacie na taki stan rzeczy to nie pojawią się myśli, że jeśli taki trend się utrzyma to trzeba będzie szukać innej drogi? Zastanawiacie się nad tym czy jest życie bez Legii?
- Tak, stawiamy sobie takie pytania. Są jednak często praktykowany wypożyczenia. Młodzi gracze ogrywają się w niższych ligach, łapią rytm i płynność, co potem procentuje. Dla mnie, stopera, najważniejsze jest doświadczenie. Aby dojść do pierwszej drużyny, trzeba czasami wybrać inną drogę.
Jest jakiś idealny czas, aby próbować wypożyczenia i gromadzenia cennego doświadczenia?
- Trudno powiedzieć. Jesienią, jak na mocną obsadę swojej pozycji, zanotowałem sporą liczbę minut. Było sporo różnych okoliczności, ale można powiedzieć, że cały czas biegałem po murawie. Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, żeby myśleć o wypożyczeniu.
Czułeś się właśnie podstawowym stoperem Legii w CLJ?
- Jeżeli zawodnik gra, jest odpowiedzialny za zespół i jego postawę. Wiem, że muszę pomagać całej drużynie. Wszystko widzę, ponieważ jestem ustawiony na takiej pozycji, która tego wymaga. Poczuwam się do roli lidera zespołu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.