Michał Kucharczyk: W szatni Legii głos może zabrać trzech Polaków...

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: TVP Sport, sport.tvp.pl

31.10.2021 13:35

(akt. 31.10.2021 13:38)

– Ten pierwszy mecz z Legią po powrocie do Ekstraklasy był wyjątkowy. Ze względu na obostrzenia związane z koronawirusem graliśmy jednak bez kibiców i było to dość dziwne. Z doświadczenia wiem, że zbyt wysoki poziom adrenaliny i nadmierne myślenie o danym meczu może zaszkodzić. Nie chcę się przesadnie "pompować", zamierzam podejść do tego spotkania jak do każdego innego – mówił w rozmowie z TVP Sport Michał Kucharczyk, były piłkarz stołecznego klubu, który gra obecnie w Pogoni Szczecin.

Załóżmy, że w niedzielę strzelasz dla Pogoni gola na 2:1. Jak zareagujesz?

– Nie będzie żadnej radości. Szatnia wie to już od poprzedniego spotkania, w którym wróciłem na Łazienkowską. Nie będę się cieszył z bramki, niezależnie czy byłby to gol na 1:1, 2:1 czy 3:0.

Jedyną pewną rzeczą w Legii od lat są... zmiany trenerów. W niedzielę jako szkoleniowiec mistrzów Polski w lidze zadebiutuje Marek Gołębiewski. Jak oceniasz decyzję o zwolnieniu Czesława Michniewicza?

– Od kiedy pamiętam trenerów w Legii zmienia się jak rękawiczki. Sam miałem ich tam kilkunastu. Mało kto dostaje czas od władz klubu, a na sprawę trzeba przecież spojrzeć szerzej. W drużynie co chwila dochodzi do poważnych zmian, tak samo było także tego lata. Nie zawsze szkoleniowcy dostają zawodników, których by chcieli, nie każdy transfer jest tym, którego oczekiwał dany trener. Później działaczom brakuje zrozumienia w takich sytuacjach. Michniewicz zdobył mistrzostwo w dobrym stylu, parę kolejek przed końcem. Następnie awansował do fazy grupowej Ligi Europy, a na to w Warszawie czekano od lat. Rozumiem, że zespół przegrał już siedem meczów, ale kiedyś zdobyłem z Legią tytuł, gdy doznaliśmy dziesięciu porażek w sezonie. Michniewicz zasłużył na jeszcze większy kredyt zaufania. I nie mówię tego ze względu na sympatię do trenera czy znajomość z nim, bo nigdy nie mieliśmy okazji współpracować. W zasadzie się nie znamy.

W szatni Legii przeważają obcokrajowcy. Zachwiane proporcje między piłkarzami z zagranicy i Polakami mogą być problemem?

– Nie mam absolutnie nic do obcokrajowców, którzy grają w Ekstraklasie. Uważam, że wielu podnosi poziom rozgrywek, w Legii sam miałem do czynienia z wieloma świetnymi piłkarzami. Nie może być jednak tak, że Polacy stanowią 25 procent drużyny. W Legii najlepiej radziliśmy sobie wtedy, gdy te proporcje nie były zachwiane. Spójrzmy nawet na sezon 2016/2017, kiedy weszliśmy do Ligi Mistrzów. Byłem ja, Arek Malarz, Michał Pazdan, Kuba Rzeźniczak, Tomek Jodłowiec... Mieliśmy też tak klasowych obcokrajowców jak Vadis Odjija-Ofoe, Nemanja Nikolić czy Miro Radović. To funkcjonowało znakomicie, ale balans był zachowany. Teraz w szatni Legii głos może zabrać trzech Polaków, reszta to młodzi chłopcy, którzy dopiero wchodzą do zespołu. To wpływa także na nastroje wśród kibiców. Z kim mają się utożsamiać i identyfikować? Jest Boruc, "Jędza" i Wieteska.

Jakiego przyjęcia ze strony kibiców spodziewasz się w niedzielę?

– Nie zastanawiam się nad tym, nie mam żadnych problemów z fanami Legii. Ostatnio dostaję na Instagramie sporo miłych wiadomości od kibiców mojego byłego klubu. Piszą, że fajnie, że znów zagram w domu. Wiem, że jedni ludzie mnie kochają, a inni nienawidzą. Nie mam na to jednak wpływu. Legia przez lata była dla mnie drugim domem, obok tego rodzinnego. Spędzałem tam przecież mnóstwo czasu. Pierwsze kroki stawiałem w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki i to jemu zawdzięczam najwięcej. Życiowe sukcesy osiągałem jednak w Warszawie i zawsze będę o tym pamiętał.

Całą rozmowę można przeczytać w serwisie sport.tvp.pl.

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.