Michał Listkiewicz: Legia jest nieodpowiedzialna
15.05.2008 20:36
- Legia nie chce brać odpowiedzialności za swoich kibiców i tym samym zachowuje się nieodpowiedzialnie. Okopując się, żadnej sprawy się nie załatwi, nie tędy droga. Dlatego wysłałem do Legii deklarację, że związek może przed nowym sezonem pomóc doprowadzić do porozumienia. Legia jest w błędzie, jeśli myśli, że ucieknie od sankcji, jeśli nie weźmie odpowiedzialności za swoich kibiców. Rozmawiałem na ten temat w UEFA, a najświeższy jest przykład Ferencsvarosu. Klub z Budapesztu też odciął się od swoich kibiców, ci nadal rozrabiali, więc UEFA wyrzuciła ich z pucharów - mówi prezes PZPN <b>Michał Listkiewicz</b>.
Zaraz po finale Pucharu Polski powiedział pan, że PZPN ukarze Legię za zachowanie kibiców. Ale to przecież PZPN dał im bilety, bo Legia odmówiła, nie chcąc brać odpowiedzialności za kibiców
- Pierwsze słyszę. Przecież nie ja jestem od karania. Proszę zadzwonić do mojego zastępcy Eugeniusza Kolatora, on zajmuje się sprawą.
Ale to pan jest szefem związku.
- Jestem, ale nie przesadzajmy. Takie wypadki jak we wtorek w Bełchatowie zdarzają się wszędzie. Byłem ostatnio na meczu Bazylea - Zurich, wydawało mi się, że nigdzie nie jest tak spokojnie jak w Szwajcarii, ale zadyma była dziesięć razy gorsza niż na finale Pucharu Polski. Nie wiem, czemu eskalują tak agresywne zachowania kibiców, trzeba zapytać o to socjologów, ale nie my jesteśmy jedyni. Muszę pochwalić służby porządkowe, że w Bełchatowie szybko opanowały sytuację, choć trochę zabrakło im wyobraźni, bo może gdyby siedziały w strefie buforowej między kibicami, nie doszłoby do awantur. Mam za to pretensje do firmy, która wpuszczała kibiców, że pozwoliła im wnieść na stadion materiały pirotechniczne. Zresztą ten szwajcarski incydent zaczął się tak samo, od rzucania rac. Ubolewam, że ten jeden wybryk zepsuł wrażenie ogólne, bo gdyby nie te 10 minut, nawet pochwaliłbym kibiców, mimo że na nasz temat ciągle nieprzychylnie śpiewają. Zresztą ja przekonuję się o tym dość często.
Powinien pan ubolewać - kierowany przez pana związek złamał prawo: wpuścił na stadion ludzi z materiałami pirotechnicznymi, sprzedał bilety niezidentyfikowanym z imienia i nazwiska kibicom, a wśród nich mogli być kibole z zakazem stadionowym.
- Przecież nie ja się tym zajmowałem tylko sekretarz generalny związku Krzysztof Rola-Wawrzecki. I z tego co wiem, kibice byli weryfikowani. W ścisłej współpracy z policją wyłapiemy prowodyrów, bo monitoring na stadionie w Bełchatowie jest naprawdę dobry.
Byli weryfikowani? Przez kogo? Zaręczy pan, że w Bełchatowie nie było nikogo z zakazem stadionowym?
- No aż tak to nie, nie zaręczę. Jak wrócę z Wiednia, a jadę tam razem z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim, wszystkim się zajmę. Na razie poleciłem, by wstrzymać się z wszelką oceną sytuacji.
A ludzi z PZPN, którzy ułożyli się z kibolami, też pan oceni? Np. rzecznika związku Zbigniewa Koźmińskiego, który wieszał psy na Legii, że nie pozwala swoim kibicom uczestniczyć w finale.
- O nie, nie. Po pierwsze, nie układaliśmy się, tylko zawarliśmy pewne porozumienie i dostaliśmy od nich gwarancje. Po drugie, nie nazywałbym ich kibolami, bo to tylko nieliczne grupki, które rozrabiają. Legia nie chce brać odpowiedzialności za swoich kibiców i tym samym zachowuje się nieodpowiedzialnie. Okopując się, żadnej sprawy się nie załatwi, nie tędy droga. Dlatego wysłałem do Legii deklarację, że związek może przed nowym sezonem pomóc doprowadzić do porozumienia. Legia jest w błędzie, jeśli myśli, że ucieknie od sankcji, jeśli nie weźmie odpowiedzialności za swoich kibiców. Rozmawiałem na ten temat w UEFA, a najświeższy jest przykład Ferencsvarosu. Klub z Budapesztu też odciął się od swoich kibiców, ci nadal rozrabiali, więc UEFA wyrzuciła ich z pucharów.
Zapytam jeszcze raz: ukarze pan osobę, która dała kibicom Legii bilety? Czy PZPN weźmie odpowiedzialność za to, co stało się w Bełchatowie?
- Tak. PZPN podjął ryzyko, dając kibicom bilety, i weźmie odpowiedzialność. W porozumieniu z władzami Bełchatowa usunięte zostaną wszelkie zniszczenia. Jeśli policja wskaże, że wina leży po naszej stronie, ukarani zostaną także ludzie z PZPN.
Fotoreporterowi "Gazety" skradziono, a później zniszczono laptopa...
- Jeśli zostanie to potwierdzone, pokryjemy i te straty.
A dlaczego w ogóle finał rozgrywano w Bełchatowie?
- Ponieważ Legia odmówiła gry u siebie i w Krakowie. Chcieliśmy wyłonić gospodarza w losowaniu, ale klub z Warszawy się nie zgodził. Mieliśmy pomysł, by grać w Kielcach, ale władze miasta nie przystały na to w obawie o bezpieczeństwo.
W takim razie dlaczego w Bełchatowie?
- Bo zgodziła się na to tamtejsza policja, a ubiegłoroczny finał tych samych rozgrywek wypadł tam bardzo dobrze. Zresztą gdzie mielibyśmy grać?
Na Stadionie Śląskim albo na stadionie w Poznaniu, najlepszym w tej chwili obiekcie w Polsce.
- Stadion w Poznaniu jest wciąż remontowany i odpada. Mam więc pomysł. Dopóki nie powstaną u nas stadiony z prawdziwego zdarzenia, grajmy finał na Stadionie Śląskim.
Na powyższy wywiad klub zareagował następującym komunikatem - Po meczu o PP między Wisłą Kraków i Legią Warszawa rozgorzała dyskusja, w której m.in. powtarzane jest pytanie, dlaczego finał rozgrywano w Bełchatowie. W dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej prezes PZPN, Michał Listkiewicz mówi, że stało się tak dlatego, ponieważ Legia odmówiła gry u siebie i w Krakowie i nie zgodziła się na to, aby wyłonić gospodarza w losowaniu.
Zgodnie z Regulaminem rozgrywek o Puchar Polski w piłce nożnej na sezon 2007/2008 (pkt 12.1), który zaakceptowały wszystkie drużyny biorące udział w PP, mecz finałowy powinien być rozegrany na neutralnym terenie. Jeśli ze względów bezpieczeństwa, nie będzie możliwości zorganizowania go na terenie neutralnym, to wtedy gospodarz spotkania zostanie wyłoniony w drodze losowania spośród finalistów.
Nikt z PZPN nawet nie zwracał się do nas z pytaniem o możliwość zorganizowania meczu na Legii, czy też o zgodę na losowanie gospodarza meczu, a zatem nie mogliśmy ani odmówić, ani się zgodzić. Zresztą regulamin nie przewiduje konieczności wyrażenia zgody przez kluby grające w finale, a więc gdyby do losowania doszło, żaden klub nie mógłby tej procedury kwestionować.
PZPN jako federacja narodowa powinien stanąć w jednym szeregu z podmiotami, którym zależy na bezpieczeństwie widowisk piłkarskich. PZPN, a nie kto inny powinien skierować wszystkie siły na to, aby niebezpieczne racowiska i chuligani wbiegający na boisko były tylko ponurym wspomnieniem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.