News: Spokojny koniec okna transferowego

Michał Pazdan: Nie jestem konfidentem

Patryk Tylak

Źródło: przegladsportowy.pl, Przegląd Sportowy

30.09.2017 09:15

(akt. 04.01.2019 13:09)

- Po pierwsze: po meczu ze Śląskiem nie rozmawiałem z prezesem. Po drugie, nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę konfidentem. Po przeczytaniu tego tekstu byłem wściekły, ale potem zdałem sobie sprawę, że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, więc szkoda tracić nerwów. - powiedział w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" obrońca Legii, Michał Pazdan. Tym samym odniósł się do zarzutu medialnego, jakoby był w czwórce zawodników, którzy poskarżyli się prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu i doprowadzili do zwolnienia trenera Jacka Magiery.

Czyli nie powiedział pan, że Jacek Magiera to słaby trener?


- Powiedziałem już, że to nieprawda, że nie było takiej rozmowy. Po ukazaniu się tekstu, rozmawiałem z trenerem Magierą. Nie musiałem się tłumaczyć, bo to inteligentny człowiek. On wie, że bardzo go cenię jako szkoleniowca. Jesienią ubiegłego roku byliśmy w fatalnej sytuacji, a zajęliśmy trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów, wiosną występowaliśmy w Lidze Europy. Pomimo dużej straty, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Takie są fakty. Mecze z Realem czy Sportingiem uważam za perfekcyjne w naszym wykonaniu.


A szatnia? Jak zareagowała?


- Taki artykuł nie mógł być pod żadnym względem konstruktywny. Większość zawodników po przeczytaniu pewnie się tylko zaśmiała, wiedząc, że to nieprawda. Ale naturalne, że kilka osób mogło zacząć się zastanawiać. My sami przez jeden, dwa dni czuliśmy, że jesteśmy w dziwnej, niekomfortowej sytuacji.


Skoro nie prezesowi, może narzekał pan komuś innemu?


- U nas, piłkarzy, jest tak, jak w każdej innej pracy. Po meczach rozmawiamy między sobą na różne tematy i po porażkach, i po zwycięstwach. To normalne. Jeśli nie jest dobrze, to siedząc przy stole zastanawiasz się, dlaczego tak się dzieje. Przecież cały czas chcesz wygrywać. Myślisz: nie można było zagrać inaczej? Analizujesz. Dziwi to kogoś, że rozmawialiśmy między sobą o naszym problemach?


Nie dziwi, szczególnie, że graliście bardzo, bardzo słabo.


- Trzeci rok jestem w Legii i po raz trzeci znajdujemy się w takiej samej sytuacji. Trener Hasi też we wrześniu stracił pracę, w październiku 2015 roku zwolniono Henninga Berga. To bardzo trudny czas dla szkoleniowca, bo przez dwa miesiące nie mieliśmy normalnego treningu, tylko: rozruch, mecz, rozruch, mecz. Jeśli nie odpali od początku, potem trudno coś na szybko naprawić. To jak spirala, wszystko się wzajemnie nakręca. W poprzednim sezonie nie spadła na nas aż taka fala krytyki, bo awansowaliśmy do Ligi Mistrzów. A moim zdaniem graliśmy jeszcze gorzej! Pamiętam, jak po EURO w meczach z Trenczynem miałem mnóstwo pracy na boisku, a Arek Malarz kilka razy nas uratował przed stratą bramki. Przetrwaliśmy, przeszliśmy dalej. To są fakty. Wydaje się, że naszym największym błędem jako drużyny była strata trzeciej bramki z Astaną. Tak doświadczony zespół jak nasz nie może dawać się skontrować w taki sposób. W trudnym momencie zabrakło wyrachowania.


Kiedy wpadł pan w największy dołek?


- Pod koniec sierpnia, gdy zbiegło się to z meczami o awans do Ligi Europy, spotkaniem z Danią i końcem okresu transferowego. Pamiętam spotkania w Lidze Mistrzów, pragnąłem to powtórzyć, a potem chociaż grać w Lidze Europy. Mam wrażenie, że chciałem aż za bardzo. To też nie jest dobre. Do 40. minuty z Sheriffem rozgrywałem naprawdę dobry mecz. Dostałem żółtą kartkę, wydawało mi się, że niesłusznie. Zareagowałem zbyt nerwowo, jak nie ja. Wszystko się skumulowało, a ja do końca nie byłem sobą. Oczywiście, mam do siebie ogromne pretensje, ale nie oczekiwałem wsparcia czy głaskania. Miałem słabsze dwa tygodnie, choć porównując to do sytuacji sprzed roku, wtedy czułem się zdecydowanie gorzej. Po EURO nie miałem wolnego, wystąpiłem w dziesięciu spotkaniach, grałem na oparach i w końcu doznałem dwóch urazów przeciążeniowych, miesiąc męczyłem się z kontuzją. W tym roku, dzięki większej świadomości, regeneracji fizycznej i mentalnej nie miałem żadnego urazu, choć krótka przerwa przełożyła się na formę. 

 

Cały wywiad z obrońcą można przeczytać w sobotnim wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.