Michał Pazdan dołączył do legionistów - wideo

Michał Pazdan: Potrzebowałem zmiany otoczenia

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

10.06.2019 12:20

(akt. 10.06.2019 12:24)

- W Lidze polskiej trochę się już dusiłem. Dlatego chciałem spróbować czegoś nowego. Zobaczyć inną ligę, poznać inny kraj. Nie chodzi o to, że czułem się źle w Legii, bo tak nie było. Chodziło o to, że kwestia mojego transferu stała się sagą. Od pewnego czasu mówiło się tylko: odchodzisz-nie odchodzisz. Męczyło mnie to - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były obrońca Legii Warszawa, Michał Pazdan.

Przez lata przyjeżdżał pan na kadrę, a z lewej strony ktoś opowiadał o Bundeslidze, inny o Serie A. A pan ciągle tkwił w ekstraklasie i za tydzień miał jechać na mecz do Niecieczy. To też pchało do wyjazdu?

- Od pewnego czasu chciałem zmian. Najśmieszniejsze, że wyszły w najgorszym dla mnie okresie. Zagrałem na mundialu, a później w Legii siedziałem na ławce.

W Turcji pan odżył.

- Potrzebowałem wyjazdu i zmiany otoczenia. Turecka liga jest ciekawa – dobra piłkarsko, może taktycznie czasami za bardzo do przodu. Inny styl niż w Polsce. O tyle jest dla mnie różnica, że to liga skierowana na ofensywę. Wszyscy chcą tylko strzelać gole, zapominając o obronie. Nie ma za to drugich piłek, nie zwraca się aż tak dużej uwagi na stałe fragmenty. Jest tylko atak i atak, nasi boczni obrońcy w meczach mają po sześć dryblingów.

Ryzykował pan, przyjmując ofertę Ankaragucu. Klubowi groził spadek, straszyły problemy finansowe, osiem transferów, w tym pana, zrobiono last minute.

- Oczywiście, że ryzykowałem, tylko co miałem do stracenia? Nic. Odszedłem w swoim najgorszym momencie, a dobrze na tym wyszedłem.

„Mamy plan” – mówi o letnim oknie transferowym pana menedżer Mariusz Piekarski. Co to znaczy?

- Trudno powiedzieć, czy zostanę w klubie.

Karty są w waszych rękach z powodu niskiej kwoty odstępnego – 50 tysięcy euro. Nie narzeka pan na brak ofert. Chce pana między innymi Alanyaspor, Göztepe.

- Te pół roku było bardzo udane. Nawet nie chodzi o strzelanie goli, tylko grę. W Turcji są ładne stadiony, wszystko fajnie opakowane przez telewizję. „Grosik” mówił, że będę zadowolony. Kluby mają rozbudowane bazy, stać ich na dobrych piłkarzy. Nie ma co ukrywać, że ostatni zespół w tabeli może spokojnie zaoferować więcej niż najlepsze kluby w Polsce, co przekłada się na jakość zawodników.

Co pana najbardziej zaskoczyło w Turcji?

- Na plus jest otoczka meczów. Ludzie żyją ligą, chcą ci pomóc. Byłem w klubie walczącym o utrzymanie, każdy punkt był ważny. Co mnie jeszcze zaskoczyło? Wyrównane mecze. Czy
grasz z Beskitasem czy z Akhisarem z ostatniego miejsca. Mecz nie kończy się przy 2:0 w 60. minucie, tylko młócka trwa do końca.

Ten sezon jest dziwny dla pana. Najdziwniejszy. Gdyby pisał pan kiedyś autobiografię, rozdział o nim mógłby zatytułować „Z piekła do nieba?”.

- Może nie do nieba, ale... Pierwsze pół sezonu było najgorsze, a drugie nie wiem, czy nie najlepsze, albo jedno z lepszych. W wieku 31 lat wydaje mi się, jakbym zaczynał granie na świeżo. Wchodzę w taki wiek, że niby jestem doświadczony, ale wciąż czuję się dobrze. Fajny okres przede mną.

Zapis całej rozmowy z Michałem Pazdanem można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.