Michał Żewłakow: Ljuboja ewenementem na skalę krajową
13.04.2020 13:20
- Pamiętam, że w drużynie pojawiały się dyskusje czy "Ljubo" robi sobie z nas jaja, czy udaje. Jako piłkarz – fenomen na swój sposób. Pomagał w zdobywaniu punktów i bramek. Mogliśmy się często denerwować w szatni, bo ćwiczył nieco mniej, ale na koniec miesiąca wszyscy się uśmiechali idąc po premie. Więc może warto było zrobić wyjątek dla takiego zawodnika. Przywiązywał dużą rolę do zegarków. Wkładał go, zamykał szafkę i zabierał klucz. Pamiętam, że przez pewien czas próbowaliśmy się dobrać do tej szafki. Zdarzyło się, że wychodził z zegarkiem nawet na rozbieganie po meczu. Nigdy nie zostawiał go w szatni bez kontroli. Któregoś dnia przyjechaliśmy do klubu wcześniej, a Danijel był u fizjoterapeutów. Udało nam się wówczas złapać kluczyk i schować zegarek. "Ljubo" przyszedł do szatni, przygotowuje się do treningu. Zagląda do szafki, zegarka nie ma. Mówi: "Panowie. Zginął mój zegarek. Nikt nie wychodzi na trening, dopóki się nie znajdzie".
Jakub Wawrzyniak, były gracz Legii: - Zawsze pilnował zegarka. Raz była sytuacja, że skończył się trening, a „Ljubo” podchodzi do mnie i mówi: "Idę pod prysznic. Wejdź za chwilę i zapytaj, która godzina". Zrobiłem to, o co prosił. Wtedy podniósł zegarek i odpowiedział: "25 tysięcy euro" (śmiech).
Marcin Żewłakow, były dyrektor ds. skautingu Legii: - Jak patrzyło się na Ljuboję, to rzeczywiście pewne rzeczy przychodziły mu łatwiej. Ale zawsze mu się wybaczało, bo bronił się na murawie. Poza nią był bardzo pozytywny, śmieszny. Artysta w życiu i na boisku. Typ piłkarza, któremu wszystko będzie uchodziło na sucho. Bo i tak bronił się tym, o co każdemu chodzi, czyli grą w piłkę nożną.
- Często trzymał się z Ivicą Vrdoljakiem, razem chodzili na kolacje. Raz "Ljubo" się do mnie zwrócił: "Wiesz co, Marcin? Podział przy płaceniu wydawał mi się trochę niesprawiedliwy. Raz, drugi, trzeci płacę i za bardzo nie ma rewanżu". Któregoś dnia jedziemy na mecz. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, żeby kupić czekoladkę. Ivica się obudził i mówi: "Teraz ja!". Serb przytaknął, a "Ivo" stanął przed ekspresem do kawy. "Ljubo" nabrał sporo słodkości, pozwalał się nawet częstować osobom postronnym. Pan za ladą spojrzał na to, co się dzieje, a Ljuboja odpowiedział, że pan przy kawie za to zapłaci. Ivica bez problemu potwierdził zamówienie, podszedł do kasy i okazało się, że za całość wyszło 600 złotych (śmiech).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.