Michał Żewłakow: Necid i Chukwu mają wielki potencjał
20.02.2017 10:43
- Felipe Caicedo byłby transferem porównywalnym z przyjściem Vadisa Odjidjy-Ofoe. Musiałoby się zgrać jednak wiele parametrów, które spowodowałyby, że dla piłkarza Legia stałaby się atrakcyjna. Przy negocjacjach kasa jest ważnym argumentem, ale w tym przypadku nie była kluczowa. Nie zbliżyliśmy się do niego przesadnie. Przeszkadzały nam czynniki zewnętrzne. My, takie mam wrażenie, zrobiliśmy wszystko, aby do transferu doprowadzić. Okazało się, że to było za mało. Nie jesteśmy jeszcze klubem dla którego piłkarze w minutę pakują walizki. Przypadek Caicedo jest podobny do Błaszczykowskiego. Chcieliśmy wykorzystać pewne okoliczności, ale nam nie wyszło - opowiada w rozmowie z "Polską the Times" dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow.
Ile Legia musiałaby zapłacić za wykupienie zawodnika tej klasy?
- Trzy, może cztery miliony euro. Na tyle nas jeszcze nie stać. Chcieliśmy wesprzeć się wypożyczeniem. Później moglibyśmy ocenić, czy warto zainwestować w tego chłopaka tą małą fortunę. Ale w tej chwili nie jesteśmy na poziomie pozwalającym nam na płacenie takich kwot.
W Legii na wiosnę zagrają za to Tomas Necid i Daniel Chima Chukwu. Trudno było namówić ich na przyjazd?
- No właśnie nie, poszło bezproblemowo. Wiadomo, że trochę negocjowaliśmy, ale chłopaki chcieli grać w Legii. Necid był numerem dwa, albo nawet trzy, na naszej liście transferowej. Po Caicedo i… Orlando Sá! Chcieliśmy wykupić go ze Standardu Liège, ale odkąd został ich najlepszym strzelcem, zaczął kosztować duże pieniądze. Szkoda, bo jestem w kontakcie z Orlando i wiem, że tęskni za Warszawą. Pewnie gdyby nie jego trudne relacje z trenerem Henningiem Bergiem, Sá grałby w Legii do dziś.
Jak ocenia Pan bilans zimowego okna transferowego?
- Jeśli chodzi o sumę transferową to moje rekordowe okienko. Nie ukrywam jednak, że chcieliśmy sprzedać tylko Nikolicia, no, może jeszcze jednego piłkarza. Ale to, co zaprogramowaliśmy, nie wyszło. Szkoda… Jestem jednak zadowolony z zawodników pozyskanych. Artur Jędrzejczyk to pewna inwestycja. Necid i Chukwu mają wielki potencjał, wierzę, że zastąpią tych, którzy odeszli. W ofensywie raczej nie stracimy.
Pamięta Pan spotkanie z prezesem Bogusławem Leśnodorskim sprzed czterech lat?
- Spotkaliśmy się w jego gabinecie. Dopiero zaczynałem moją pracę, wszystko było dla mnie nowe. Długo dyskutowaliśmy. To był dość szeroki plan, który zakładał kolejne mistrzostwa, awans do Ligi Mistrzów w ciągu pięciu lat, spłatę zadłużenia wobec ITI, kierunek polityki transferowej. Jeśli chodzi o mnie, dotyczył też rozbudowania pionu skautingowego, któremu miałem przewodzić.
Potwierdza Pan medialne informacje, że w przypadku wykupu akcji Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzla przez Dariusza Mioduskiego opuści Pan Legię?
- Rozmawiałem już i z Mioduskim, i z Leśnodorskim. Szczerze i konkretnie. Obaj znają moje stanowisko. Zgadzam się jednak z tym, co powiedział niedawno prezes. Informacje na temat konfliktu i jego efektów nie powinny być częścią tej rozgrywki. Cały ten konflikt dotyczy nie tylko mnie, ale każdego, komu zleży na tym, aby Legia się rozwijała. Nie ma ludzi niezastąpionych. Żewłakowa też da się zastąpić. Mam tylko nadzieję, że na tym całym zamieszaniu nie straci Legia.
Zapis całej rozmowy Sebastiana Staszewskiego z Michałem Żewłakowem można przeczytać w "Polsce the Times".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.