Michał Żewłakow: Zmęczeni, ale zarażeni optymizmem
31.01.2013 08:28
Dzień dobry. Z panem dyrektorem można?
- Na dyrektora, proszę pana, to trzeba mieć wygląd i pieniądze. Na razie szary piłkarz jestem. I piłkarzem chciałbym pozostać. Przynajmniej do końca sezonu. Twardo chodzę po ziemi. Ciągle jestem piłkarzem Legii. Perspektywa tego, że jest jakaś szansa na pozostanie w futbolu w innej funkcji, po prostu dodaje spokoju. I radości, bo mógłbym zostać w miejscu, które poznałem, zżyłem się z nim, a i ludzie tam ze mną jakąś przyszłość wiążą. Mam nadzieję, że z tego urodzi się coś fajnego.
Jak oczami staruszka wygląda Legia Warszawa na półmetku przygotowań do rundy wiosennej? Kuba Kosecki stwierdził, że nigdy nie był tak zmęczony.
- „Kosa" jest na początku kariery, wszystko co piękne w futbolu a zarazem ciężkie ciągle przed nim. Wydaje mi się, że najlepszą osobą, która może mu o tym opowiedzieć, jest jego tata. Co do Legii Warszawa, to jesteśmy po pierwszy obozie i gdyby nie kontuzja Jakuba Rzeźniczaka, można by być zadowolonym. To taki okres, kiedy piłkarz musi być zmęczony. Jest dobry klimat do pracy ze strony zawodników i trenerów, a to dobra wróżba.
Nie popsuliście atmosfery przez dwa tygodnie na Cyprze?
- Wprost przeciwnie. Kolejny wspólny obóz sprawił, że atmosfera stała się jeszcze lepsza.
Nowa fryzura Ivicy Vrdoljaka miała na to wpływ?
- Ivica lepiej się czuje, było mu to potrzebne. Stał się ... że tak powiem, bardziej "cupurny".
Dostał jakąś ksywkę? Bo od nas: Belmondo.
- Bardziej to Rysiu Ochódzki.
Zapis całej rozmowy z Michałem Żewłakowem można znaleźć w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego" oraz na portalu przegladsportowy.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.