Michał Żyro

Michał Żyro: Dzięki Legii nie trafiłem do innej rzeczywistości

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

18.03.2016 09:08

(akt. 04.01.2019 13:24)

- Bolały mnie plotki, że prowadzę złą grę z Legią i zachowuje się nieprofesjonalnie. Byłem fair wobec klubu, nikogo nie okłamałem. Najbardziej bolało, że cierpiała na tym rodzina. Dostawali wiele pytań od znajomych, czy to prawda, co piszą w mediach? Musieliśmy tłumaczyć, że to kłamstwa. Nie chciałem niczego komentować na gorąco, wolałem zaczekać aż sprawy się skończą. Internetowi hejterzy i manipulujący opinią publiczną pseudo dziennikarze i tak wiedzą swoje – nie będę z tym walczył. Skupiam się na piłce - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Michał Żyro.

-  Pierwsza propozycja z Wolves pojawiła się zimą ubiegłego roku. Byłem zdecydowany odejść, podobnie jak w czerwcu, kiedy przyszło kolejne zapytanie. Po rundzie pożegnałem się z chłopakami z Legii z myślą, że mogę odejść, ale to nie było pewne. W grudniu przyleciałem do Anglii na kilka dni i czekałem na rozwój wypadków. Kluby się porozumiały i podpisałem kontrakt.


Co pan odpowie na zarzuty, że nie chciał pan przedłużyć umowy i negocjował za plecami Legii?


- Zależało mi, żeby klub zarobił pieniądze za transfer. Z menedżerem Cezarym Kucharskim niczego nie ukrywaliśmy. Mam czyste sumienie. Pewien etap po prostu się skończył.


Z prezesem Leśnodorskim pan rozmawiał? 


- Chciałem, ale w tamtym momencie był zajęty. Ostatniego dnia w Legii rozmawiałem osobiście tylko z Dominikiem Ebebenge i podziękowałem za wszystko. Michała Żewłakowa też nie było w klubie – trwał okres transferowy, więc to zrozumiałe. Jeśli będzie okazja, przyjadę na mecz przy Łazienkowskiej. Zakazu nie mam, choć to okaże się dopiero przy bramie (śmiech). Oglądam każdy mecz Legii, dalej jestem jej kibicem. Chłopaki wyglądają, jakby cały czas byli podłączeni do prądu. Idą do przodu, w Europie pewnie będą grać inaczej, ale w lidze Legia wreszcie jest odważna, silna mentalnie i chce dominować. Trzymam kciuki.


Pierwsze wrażenia z klubu? 


- W Legii wszystko działo się na 300 hektarach, baza Wilków jest oddalona o kilka kilometrów od stadionu. Mamy ciszę, spokój i więcej niż dwa boiska do trenowania. W Warszawie może ich brakuje, ale słyszałem że lada chwila mają powstać. Za to odnowa biologiczna czy zaplecze medyczne są na światowym poziomie. Zwyczaje? W angielskiej szatni nikt nie wita się wylewnie, w Legii przybijaliśmy piątki: „Siema, cześć, itd.”. A tu: „Hi” i każdy idzie do swojej szafki. Śniadania i obiady mamy na miejscu – jak w Legii. Trenujemy o 10.30, ale półtorej godziny wcześniej w klubie jest przygotowany posiłek, ale jeśli ktoś chce – je  w domu. Po treningu lunch, później – w zależności od dnia – idziemy na siłownię. Bywa, że o godzinie 14 jesteśmy wolni. W Polsce zdarzały się treningi po południu – kwestia trenera. 15 lat temu wyjazd do zagranicznego klubu był szokiem, dzięki Legii nie mam wrażenia, że trafiłem do innej rzeczywistości.


Zapis całej rozmowy z byłym już zawodnikiem Legii, Michałem Żyro można znaleźć w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.