Michał Żyro: Nie odejdę z Legii pod wpływem impulsu
01.10.2014 20:48
Jak się pan czuł, kiedy latem 2012 roku graliście w eliminacjach Ligi Europy z Rosenborgiem i w ostatniej minucie nie wykorzystał pan dogodnej okazji do strzelenia gola na wagę awansu do fazy grupowej?
- To już było dosyć dawno temu, ale na pewno tamta sytuacja mocno utkwiła w pamięci. Mogliśmy awansować, ale los sprawił, że odpadliśmy. Piłka po moim uderzeniu trafiła w leżącego obrońcę i nie dane nam było cieszyć się z korzystnego wyniku. Tamta akcja to także nauczka na przyszłość, bo w piłce wygrywa się czasem takimi rozpaczliwymi strzałami, ale ogólnie trzeba walczyć i zdobywać bramki już w pierwszych minutach. Wspomniana sytuacja dała mi dużo doświadczenia i teraz grając w Lidze Europy mogę je wykorzystywać. Mam „kopa”, który pozwala mi się lepiej prezentować. Wtedy na pewno było mi bardzo przykro, że odpadliśmy, bo byliśmy blisko sukcesu. Teraz gramy znowu w europejskich pucharach i nie musimy wracać już na szczęście do tamtej historii.
Co chciałby pan jeszcze poprawić w swojej grze?
- Przede wszystkim grę prawą nogą, którą jest moją słabszą. Chciałbym też poprawić grę głową oraz zachowanie w sytuacjach podbramkowych. Chodzi o większy spokój i jeszcze większą koncentrację, gdy nadarza się okazja do strzelenia gola. Myślę jednak, że z każdym spotkaniem moje doświadczenie będzie większe i przełoży się to na poprawę wspomnianych elementów. Jeżeli bowiem już teraz dochodzę do sytuacji, to za kilka miesięcy z pewnością będę też zdobywał więcej bramek. Technikę trenujemy co zajęcia, więc postęp w tej kwestii też jest tylko kwestią czasu.
Jaki klub zagraniczny lubi pan najbardziej i w jakim chciałby pan kiedyś zagrać?
- Moim ulubionym klubem zagranicznym jest Real Madryt i gra w tym zespole na pewno jest moim marzeniem. To jest oczywiście takie bardziej odległe marzenie, ale myślę, że w ciągu 3-5 lat stać mnie na to, aby grać w drużynie, która regularnie co roku występuje w Lidze Mistrzów. Tego typu ekipami byłbym najbardziej zainteresowany.
Ile miał pan lat, kiedy zaczął grać w piłkę?
- Dwanaście. Urodziłem się w Warszawie, ale wychowywałem w Piasecznie i na początku reprezentowałem barwy KS Piaseczno. W 2004 roku, czyli równo dziesięć lat temu, przeszedłem do Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa. A później konsekwentnie pokonywałem kolejne szczeble, aby w końcu dostać się do pierwszej drużyny.
Jaki jest pana boiskowy idol?
- Thierry Henry. Bardzo mi się podobał jego styl gry, zwłaszcza z czasów Arsenalu. To był bardzo wszechstronny zawodnik. Potrafił bez problemu strzelać gole z prawej i lewej nogi, a także głową. Do dziś doskonale pamiętam zdobywane przez niego bramki zewnętrzną częścią stopy w tzw. długi róg.
Woli pan występować w ataku czy na prawym skrzydle?
- Trener Berg ustawił mnie na prawej pomocy i z jego pomocą dość szybko zaaklimatyzowałem się na tej pozycji. Na pewno musiałem się jednak przy tym nauczyć wielu nowych rzeczy. Jestem przyzwyczajony do tego, że gram, gdzie wystawi mnie trener. Dlatego na tym poziomie nie sprawi mi już wielkiej różnicy moja pozycja na boisku. Choć wiadomo, że jestem bardziej zawodnikiem ofensywnym i lepiej czuję się, kiedy atakuję niż bronię.
Czy będzie pan częściej wykonywał w Legii rzuty wolne?
- Mamy w zespole Tomka Brzyskiego, który doskonale wykonuje rzuty wolne lewą nogą. Mam do niego ogromny szacunek, bo na treningach często zaskakuje nas świetnymi uderzeniami. Podczas meczów ostatnio idzie mu nieco słabiej, ale niedawno zaliczył asystę z rzutu rożnego i potwierdził, że jego dośrodkowania są bardzo dobre. Wszystko jest kwestią dogadania się z Tomkiem. Razem ćwiczymy wolne na treningach i zapewne będziemy dyskutować o tym, żebym częściej podchodził do nich w trakcie spotkań.
Jaka była pana pierwsza reakcja po decyzji UEFA, która wykluczyła Legię z gry o Ligę Mistrzów?
- Reakcja mogła być tylko i wyłącznie jedna: smutek, rozczarowanie i ogromna gorycz. Na boisku zrobiliśmy wszystko, aby zwyciężyć i zostało nam to zabrane. No cóż, takie jest życie. Podobne sytuacje uczą pokory i wszyscy w klubie na przyszłość będą szczególnie uczuleni, żeby nie doszło do powtórki. Nauczkę dostaliśmy my jako piłkarze, a także wszyscy ludzie związani z Legią. Na pocieszenie można powiedzieć, że dzięki zamieszaniu, które towarzyszyło dwumeczowi z Celtikiem, poznała nas cała Europa. Dla nas zawodników najważniejsze było to, że mieliśmy poczucie, iż wygraliśmy w pełni zasłużenie i zrobiliśmy co w naszej mocy, aby znaleźć się w kolejnej rundzie eliminacji.
Czy ma pan już oferty z innych klubów i czy zamierza pan odejść wkrótce z Legii?
- Na razie jesteśmy w trakcie sezonu i okno transferowe jest zamknięte, więc nie ma o czym mówić. Żadnych propozycji obecnie nie ma, pewnie dopiero po otwarciu okienka ruszy karuzela i będą się pojawiać różne spekulacje na ten temat. Dopiero wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej o ewentualnych przenosinach do innego klubu. Cały czas analizuję sytuację polskich zawodników za granicą i z pewnością moja decyzja o przyszłości nie będzie podjęta pod wpływem impulsu.
Chciałby pan ponownie zagrać przeciwko Celtikowi w dalszej fazie Ligi Europy?
- Jak najbardziej. Pokonaliśmy ich przecież dwukrotnie. Wiem, że takie spotkanie miałoby szczególny wymiar dla kibiców Legii, ale spokojnie – na razie skupiamy się z kolegami na meczach w fazie grupowej z innymi rywalami.
Skąd wziął się pomysł, aby naśladować Cristiano Ronaldo po zdobytej bramce?
- Akurat jestem z Ondrejem Dudą w pokoju i często w czasie wolnym gramy na przedmeczowych zgrupowaniach w Playstation. I tak nam akurat do głowy przyszło, żeby niektóre cieszynki z gry odzwierciedlić na boisku. Tak się złożyło, że bardzo podoba mi się cieszynka Cristiano Ronaldo i dlatego ją wykonałem. Nie zastanawiałem się przed tym, czy w Internecie pojawią się jakieś memy na ten temat. Tych bramek mojego autorstwa nie było zbyt wiele i uznałem, że fajnie byłoby gola w jakiś sposób zaakcentować. Na stare lata z pewnością miło będzie włączyć sobie takie nagranie i zobaczyć jak wyglądała radość po bramkach.
Jak się zaczęła pana przyjaźń z Ondrejem Dudą?
- Zaadaptowałem go w pewien sposób do drużyny i od tego czasu jesteśmy dobrymi kumplami. Ondrej jest rok młodszy ode mnie i bez problemu się dogadujemy. Zakolegowaliśmy się już po kilku rozmowach i teraz często zdarza nam się jeść wspólnie obiady czy wychodzić na kolacje. No i grać na konsoli. Ondrej jest fantastycznym zawodnikiem i super kolegą. Myślę, że nasza przyjaźń przekłada się też na boisko, gdzie bardzo dobrze się rozumiemy. Z korzyścią dla całego zespołu.
Kiedy zdecydował się pan zostać profesjonalnym piłkarzem?
- Myśląc o przyszłości, nie wolno zapominać o szkole. Kiedy przechodziłem do Legii, zostałem uczniem klubowego gimnazjum i to jest chyba ten moment, w którym trzeba już zacząć się ukierunkowywać. Pamiętam, jak musiałem wtedy podjąć decyzję o tym, że codziennie będę trenował i uczył się w Warszawie. Wówczas na dobre zdecydowałem się poświęcić wszystko dla sportu, którego uprawianie zajmuje dużo czasu i kosztuje wiele wyrzeczeń. Im wcześniej człowiek zdecyduje, czy woli zmierzać ku – przykładowo – finansom i bankowości, czy piłce nożnej, tym lepiej. Ja wybrałem futbol.
Co traktuje pan jako swój największy dotychczasowy sukces w karierze?
- Bez wątpienia ostatnie mistrzostwo Polski, w którym miałem swój udział. W pamiętnym spotkaniu ze Spartakiem Moskwa wystąpiłem zaledwie przez pięć minut, więc nie mogłem go tak bardzo odczuć jak inni zawodnicy w czasie całego meczu.
Przeciwko komu najbardziej nie lubi pan grać w polskiej lidze?
- Polska liga jest bardzo specyficzna i najbardziej nie lubię grać przeciwko zespołom, które tylko stoją we własnej „szesnastce” i czekają na rywala. Jak Podbeskidzie, Piast, Korona i inne ekipy z dolnej części tabeli. To są najtrudniejsi rywale, bo bardzo ciężko jest dostać się pod ich bramkę, gdy dziesięciu zawodników broni pola karnego. Później często nam się obrywa od kibiców i dziennikarzy, że nie potrafimy przebić takiego muru. Paradoksalnie, z lepszymi zespołami, które prezentują bardziej otwartą piłkę, gra nam się znacznie łatwiej. A indywidualnie? Ciężko mi jest kogoś wskazać.
Czy w swoich dalekosiężnych planach zakłada pan wyjazd z Polski na stałe, czy też zamierza pan wrócić po kilku latach spędzonych za granicą?
- Raczej nie. W Warszawie się wychowałem i to jest bardzo fajne miasto, które cały czas się rozwija. Po zakończeniu przygody z piłką chciałbym wzorem Michała Żewłakowa wrócić w rodzinne strony i pracować przy klubie, którego jestem wychowankiem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.