Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mięciel: Brakuje kogoś takiego jak Pisz

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

23.12.2009 19:55

(akt. 16.12.2018 17:41)

- Gramy dobrze do 30. metra od bramki rywali. A chodzi o to, byśmy swoją przewagę techniczną pokazywali w okolicach ich pola karnego. Tam musimy umieć "klepnąć", a my gramy nerwowo. Jest za dużo niedokładnych podań, takiego niedbalstwa. To musimy wyeliminować - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" napastnik Legii Warszawa, <strong>Marcin Mięciel</strong>.

Jak ocenisz swoją pierwszą rundę po powrocie na Łazienkowską?

- Średnio jestem zadowolony. Mamy pięć punktów straty do Wisły, a powinniśmy być liderem. Wygraliśmy z najgroźniejszymi rywalami, straciliśmy punkty z zespołami, z którymi nie powinniśmy. Indywidualnie też było średnio. Na początku moim zdaniem grałem nieźle. Nie traciłem piłki, przyjmowałem ją, zastawiałem się. Ale i ja, i zespół nie stwarzaliśmy okazji. Nie byłem skuteczny, bo brakowało zgrania. Samo doświadczenie to nie wszystko. Potrzebowałem czasu. Szkoda, że do transferu z Bochum nie doszło dwa tygodnie wcześniej, a była taka możliwość i zdążyłbym na cały obóz. Może grałbym w podstawowym składzie? W żadnym ze sparingów trener nie wystawił mnie w pierwszej jedenastce. Szansę w lidze dostałem w drugiej kolejce i wyszedł brak zrozumienia. Kiedy zacząłem się rozumieć z chłopakami, naderwałem mięsień dwugłowy i forma uciekła.

Spodziewałem się, że jak do słabej polskiej ligi przyjedzie Marcin Mięciel, to będzie jej gwiazdą.

- Przypomnę, że wiosną 2009 roku też mało grałem w Bochum, bo miałem dwie kontuzje. Raz zbiłem biodro, za drugim razem odbiłem piętę. Wystąpiłem w sumie w dwóch meczach od początku. Gdy przychodziłem do Legii, brakowało mi rytmu. Wiosna będzie lepsza, przekonasz się. Wytrzymałość i czucie piłki wrócą. Początek miałem kiepski, ja nie jestem Ronaldo. Nie wezmę piłki na środku boiska, nie okiwam czterech rywali i nie kopnę do pustej bramki. Do zdobywania bramek potrzeba sytuacji. Ja ich nie miałem i nie stwarzałem. Nie robiliśmy tego też jako drużyna. Myślałem, że Legia będzie miała w każdym meczu po siedem-osiem okazji, a mieliśmy jedną-dwie. Ta drużyna ma duży potencjał i dobrych piłkarzy. Wiosną musimy to pokazać.

Co zastałeś w Legii w porównaniu z tym, jak wyjeżdżałeś.

- Dużo lepiej zorganizowany klub, ale do standardów niemieckich jeszcze daleko. Jest więcej profesjonalizmu, powstaje piękny stadion. Nic mnie nie zdziwiło, bo interesowałem się Legią. Oglądałem jej mecze, czytałem w internecie. Jestem jej kibicem, z tym klubem wiążę przyszłość. Chcę pograć dłużej niż pół roku, a potem pracować jako trener młodzieży. Mogłem zostać w Niemczech, bo miałem jeszcze roczny kontrakt z Bochum albo wyjechać na Cypr czy do Grecji. Zgłosiła się Legia, więc przyjechałem do Warszawy. Tu chcę mieszkać na stałe. Myślałem również o założeniu, z dwoma-trzema byłymi piłkarzami, szkółki piłkarskiej. Ale widzę, że to nie do końca ma przyszłość. Ciężko o grunty pod boiska treningowe.

Polska liga jest lepsza niż była osiem lat temu?

- Niektóre mecze są fajne, inne bardzo słabe. Wyznacznikiem poziomu są chyba europejskie puchary. A w nich za dużych sukcesów nie odnosimy. Odpadamy z coraz słabszymi zespołami, kiedy ci najlepsi dopiero zaczynają. Robimy postęp, ale inni... robią go szybciej.

Raz Legia grała jednym napastnikiem, raz dwoma.

- To kwestia wyborów trenera. Atak mamy, na papierze, najlepszy w Polsce.

Ale goli jak na lekarstwo. Do tego doszły kontuzje - w ani jednym meczu Jan Urban nie miał do dyspozycji zdrowego Mięciela, Grzelaka, Chinyamy, Paluchowskiego i Szałachowskiego. Zawsze któregoś coś bolało.

- Bramek mało, sytuacji mało. A kontuzji - plaga. Nie wiem, jak wcześniej było, ale to, co działo się jesienią, to jakiś dramat. Nie wiem, czy można nazywać to pechem, skoro co chwila ktoś schodził z meczu albo z treningu z naderwanym bądź naciągniętym mięśniem. Pocieszam się tym, że z napastnikami jest w Legii jak na Zachodzie. Trener ma z kogo wybierać. Wiosną, mam nadzieję, wszyscy będziemy zdrowi.

Strzeliłeś cztery gole w 13 występach w lidze i jesteś najskuteczniejszym z legionistów.

- To mało. Ale gdyby zebrać minuty, uzbierałoby się osiem-dziewięć występów, czyli pół gola na mecz. Graliśmy nierówno jako cała drużyna. Ja byłem nieprzygotowany, Grzelak kontuzjowany. Zagrali Paluchowski z Szałachowskim, za chwilę ten drugi doznał kontuzji. Wróciłem i znowu dopadł mnie uraz. Przez całą rundę nie byliśmy w optymalnej formie, dwutygodniowa przerwa powoduje, że piłkarz wypada z rytmu. Pocieszam się, że teraz czeka nas dwa miesiące przygotowań, wzmocnimy mięśnie, popracujemy nad siłą i wiosną każdy osiągnie z nas wysoką formę. I będzie łatwiej o sytuacje oraz gole. Chodzi o cały zespół - kontuzje były w każdej formacji.

Czy ta Legia wytrzymuje porównanie z poprzednimi drużynami z Łazienkowskiej, w których grałeś?

- Z tą z Ligi Mistrzów absolutnie. Tam byli sami reprezentanci Polski kupieni z dobrych klubów zagranicznych.

A z tą Mirosława Jabłońskiego, gdzie właściwie cały sezon 1996/97 graliście w 12-13?

- Wtedy było biednie, ale przyjemnie. Mieliśmy znakomitą atmosferę, świetnie się czuliśmy. Wygrywaliśmy mecz za meczem, każdy był pewniakiem. Graliśmy na swoim maksymalnym poziomie, bez obciążeń. Później paru piłkarzy odeszło z tamtej Legii, ale nigdzie już nie grali tak dobrze. Może dlatego, że nie potrafili wywalczyć miejsca poprzez rywalizację?

Której Legii byś nie wymienił, gwiazdą i tak był bramkarz: Szczęsny, Szamotulski, teraz Mucha...

- No tak. Teraz, na każdej pozycji mamy bardzo dobrych zawodników. Możliwości, jak na naszą ligę, mamy naprawdę spore. Tylko nie umiemy zagrać na ich miarę. Zremisowaliśmy z Polonią i Cracovią, przegraliśmy ze słabą Odrą. Musimy usiąść na obozie i porozmawiać, czego nam brakuje. Niektórzy mówią, że nie mamy zawodników z charakterem, lidera, który krzyknie i przeklnie k... mać. Możemy się wyzywać, ale to nic nie da. Liderem to był Leszek Pisz. Jak nie szło, brał piłkę i strzelał z wolnego albo podawał do napastnika tak, że ten tylko dostawiał nogę. Takiego zawodnika brakuje, a nie kogoś kto będzie krzyczał i wyzywał.

Jak ocenisz sytuację na trybunach?

- Wolę się nie wypowiadać. Nikt, piłkarze, prezesi i sami kibice nie są zadowoleni. Kiedyś fani dodawali nam skrzydeł, teraz mamy je podcięte.

Kontrakt masz do końca sezonu. To prawda, że aby został przedłużony, musisz rozegrać minimum 900 minut?

- Prawda, że jest taki zapis, ale tych minut jest dużo więcej. Chciałbym, żeby umowa została przedłużona.

Czy Legia będzie mistrzem Polski?

- Pięć punktów to nie jest dużo. Musimy patrzeć tylko na siebie, nie oglądać się na Wisłę. Nie ma się co oszukiwać, każdy z nas musi dać na boisku więcej niż jesienią. Oprócz rzecz jasna Jano Muchy, on niech broni, jak bronił. Wszyscy powinniśmy być w tak wysokiej formie jak on.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.