Domyślne zdjęcie Legia.Net

Miklas: Część kibiców zachowała się nieodpowiedzialnie

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

04.08.2009 07:05

(akt. 17.12.2018 09:46)

- Przed chwilą dostaliśmy pismo z UEFA informujące, że zostało wszczęte postępowanie w sprawie odpalenia rac przez naszych kibiców na meczu pucharowym w Gruzji. Będziemy ukarani. Jeśli finansowo - przerzucimy karę na tych, co odpalali race. Mamy ich zidentyfikowanych, pójdziemy do sądu cywilnego i oni za to zapłacą. Teraz przygotowujemy się do meczu z Broendby jak do każdego międzynarodowego spotkania. Zdajemy sobie sprawę z rangi zagrożenia - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą prezes KP Legia Warszawa <b>Leszek Miklas</b>.
Podobały się panu okrzyki podczas meczu z Zagłębiem? "ITI spierd...", "Kopenhaga - prowokacja" i "Błędowski! Co? Popamiętasz". - Krzyczała grupka, której wszystko się nie podoba i zawsze będzie niezadowolona. Inni ich wybuczeli i wygwizdali. Ci, którzy pojechali do Danii bez biletów i nie weszli na mecz, sami są sobie winni. Narobili sobie problemów i szukają winnych. Wszędzie, tylko nie u siebie. Jak było z wejściówkami na mecz w Kopenhadze? - Komunikat był jasny: można je było nabyć wyłącznie w Warszawie na podstawie ważnych kart kibica. Informacje o tym były na stronach internetowych Legii i Broendby (po polsku). Jasny komunikat: kto nie kupi wejściówki w Warszawie, nie kupi jej wcale. Mimo to duża grupa ludzi pojechała do Danii bez biletu kupionego przy Łazienkowskiej i chciała wejść na stadion. Jesteśmy bacznie obserwowani przez UEFA. Każde nasze wykroczenie eliminuje nas z pucharów. Nie mogliśmy pozwolić, by osoby, których nie znamy, weszły na nasz sektor. Tym bardziej że już przed meczem dostaliśmy informacje o bójce w jednym z kopenhaskich parków. Co, jeśli ktoś chciał obejrzeć mecz w Kopenhadze, a nie jest z Warszawy? - Żaden problem. Jeśli jest kibicem Legii, na pewno ma kartę kibica. Na jej podstawie przez znajomego ze stolicy mógł nabyć voucher, który w Kopenhadze wymieniłby na bilet. A jak ktoś nie ma karty kibica? - To nie mógł obejrzeć meczu. Takie warunki zostały nam narzucone przez wydarzenia w Wilnie. My tego wcześniej nie robiliśmy, na stadion Vetry w Wilnie mógł wejść każdy. Ufaliśmy wszystkim kibicom. I skończyło się to wielką zadymą i walkowerem. Nie chcieliśmy powtórki w Kopenhadze. Przedstawiciele SKLW weszli na stadion. - Kupili bilety, nie mają zakazów stadionowych, więc się znaleźli na naszym sektorze. Jak każdy, kto skorzystał z tej procedury. Bardzo dokładnie przejrzymy monitoring stadionowy z Kopenhagi i innych meczów. W tej chwili oprócz fotografów z legia.com na każdy mecz wysyłamy kamerzystę i fotografa zajmujących się tylko robieniem zdjęć kibiców i ich zachowań. Przed chwilą dostaliśmy pismo z UEFA informujące, że zostało wszczęte postępowanie w sprawie odpalenia rac przez naszych kibiców na meczu pucharowym w Gruzji. Będziemy ukarani. Jeśli finansowo - przerzucimy karę na tych, co odpalali race. Mamy ich zidentyfikowanych, pójdziemy do sądu cywilnego i oni za to zapłacą. A okrzyki w Kopenhadze: "Taka jest kara, nie będzie Legii w pucharach"? - Przygotowujemy się do meczu z Broendby jak do każdego międzynarodowego spotkania. Zdajemy sobie sprawę z rangi zagrożenia. Po Wilnie jest wciąż bardzo wysokie. I tyle. Kibice mówili, że już w Danii próbowali interweniować u przedstawicieli Legii i prosić o umożliwienie zakupu biletu na podstawie listy, na której znajdą się dane z dowodu osobistego. - Było takie zapytanie, ale nie zgodziliśmy się, by osoby, które nie kupiły wejściówek w Warszawie, zostały wpuszczone na sektor Legii. Broendby nie sprzedało im biletów na swoje sektory, bo wtedy oni ponosiliby odpowiedzialność. Podobnie jak Legia nie chcieli wziąć tej odpowiedzialności na siebie. Nie mógł wyjść ktoś pod bramę i sprzedać wejściówki posiadaczom kart kibica Legii? - To było niemożliwe. Zamknęliśmy listę w Polsce. Weryfikacja list z listami osób z zakazami sądowymi możliwa była wyłącznie w Warszawie. Osoby, które odpalały race w Gruzji, wyzywały właścicieli przed meczem z Zagłębiem. Dostaną zakazy stadionowe? - Wszystko zależy od środków, jakie będziemy mogli zastosować. Oni walczą z nami z całych sił, angażują nawet rzecznika praw obywatelskich, zarzucają ograniczanie gwarantowanej w konstytucji wolności słowa. Wzmocniliśmy monitoring i osoby używające wulgaryzmów będą usuwane ze stadionu. Jeśli zobaczymy i usłyszymy, że ktoś zabrania drugiej osobie dopingowania albo jej grozi - sprawą zajmie się policja. Premia za wyeliminowanie Broendby jest pokaźna? - Nie ma jej wcale. Godne pieniądze drużyna otrzyma dopiero po wejściu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Autor: Robert Błoński

Polecamy

Komentarze (40)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.