Miklas: Możemy rozmawiać z SKLW, ale...
03.01.2010 00:39
Niektórzy wręcz piszą i mówią, że rozpoczęcie rozmów z tą organizacją odstraszy ich od przychodzenia na stadion i proszą nas abyśmy nie negocjowali z nimi niczego.
W kształtowaniu się zachowań w systemach społecznych nie jest tak, że niezależnie od tego co zrobimy to i tak efekt będzie ten sam i wszystko jest tylko kwestią czasu. Nie muszę zresztą odwoływać do jakichś abstrakcyjnych paraleli. Zobaczmy jak rządy i organizacje piłkarskie ukształtowały poziom bezpieczeństwa w ligach w największych krajach Europy jak Wielka Brytania, Niemcy czy Hiszpania, a jak zrobiły to w największych krajach Ameryki Południowej (Argentyna i Brazylia). To są dwa różne światy. Europa to rozrywka i bezpieczne emocje dla wszystkich grup społecznych (w tym kobiet, dzieci, seniorów), a Ameryka Południowa to rządy chuliganów i wszechobecny strach przed przyjściem na stadion jeżeli nie jest się kibolem. To nie czas doprowadził do tego, że stadiony w Europie Zachodniej to marzenie kibica piłkarskiego na całym świecie tylko konsekwencja rządów, policji i organizacji piłkarskich w zaprowadzaniu porządku. W Polsce jesteśmy tam gdzie byli Anglicy i Niemcy 20 lat temu. Jeżeli kluby wspierane przez PZPN i rząd nie ustanowią standardów pozwalających za kilka lat przychodzić na stadiony wolne od aktów chuligańskich oraz wszechobecnego chamstwa to standardy ustanowią kibole. Zresztą bardzo tego chcą. Życie nie znosi pustki. Właściciele i zarząd Legii wypełnili po prostu pustkę na swoim stadionie. Na innych jest różnie, albo pustka jeszcze pozostaje pustką, albo jest już zajęta przez kiboli. Wierzymy, że za kilka lat wszyscy będą nam dziękować, że mimo wszelkich przeciwności oddaliśmy stadion mieszkańcom Warszawy a nie chuliganom. Jeżeli robi się coś innego, jest się prekursorem to zawsze jest to trudne i nie wzbudza entuzjazmu. Wielkie rzeczy docenia się dopiero po czasie. Zresztą nie robimy niczego nowego. Szlaki przetarły nam kluby w innych, lepiej od nas rozwiniętych pod tym względem krajach.
Czy w takim razie jest szansa na kompromis z ludźmi, którzy brali udział w niechlubnych wydarzeniach w czasie meczu Legia – Ruch po śmierci Prezesa Jana Wejcherta?
- Z tymi ludźmi nie ma o czym rozmawiać. Takim zachowaniem sami pozbawili się prawa do wypowiadania się w czyimkolwiek imieniu.
Czy to oznacza, że będziecie rozmawiać ze wszystkimi tylko nie SKLW?
- Oznacza to, że nie zamierzamy rozmawiać z ludźmi o których wspominał Pan przy okazji przywoływania śmierci Prezesa Wejcherta. Wszystkim to tłumaczymy, że możemy rozmawiać z SKLW, ale w ich gronie musi dojść do samooczyszczenia. Jeżeli chcą być kiedykolwiek partnerem Legii muszą umieć odciąć od siebie tych, którzy niszczą ich wizerunek, których Legia nie obchodzi, dla których najważniejsi są oni sami i ich walka.
SKLW zaś powtarza, że głównym problemem we wzajemnych relacjach jest kwestia cen biletów na nowym stadionie i herb.
- SKLW, żeby istnieć w świadomości swoich zwolenników coś musi mówić. Najlepiej jakby udało się coś wywalczyć, aby mieć uzasadnienie do istnienia. Jeszcze kilka miesięcy temu żaden z tych postulatów nie był w ogóle podnoszony. Jak się okazało, że jesteśmy w stanie spełnić oczekiwania, o których mówili wcześniej, to znaleźli kolejne postulaty. Moim zdaniem stawianie kwestii cen biletów jest to tylko zasłona dymna, tym bardziej, że cena karnetu na sektor ultras została już wiele miesięcy temu ustalona na 420 złotych na sezon. Przy 15 meczach ligowych daje to 28 złotych na mecz, a więc jednorazowa wizyta na stadionie Legii będzie kosztować tyle, ile bilet do kina. Uprzedzę od razu, że odpada argument o jednorazowym wydatku na karnet. Podobnie jak teraz, karnety będą w systemie ratalnym z comiesięcznymi płatnościami. A kwestia herbu była wyjaśniana już kilka razy. Mamy herb oficjalny z 1916 roku. Dla potrzeb merchandisingu używamy także herbu z 1957 roku. W tym sezonie na koszulkach meczowych jest L w kółku. Inaczej mówiąc, co kto lubi. Zazwyczaj „grupa walcząca” zarzuca nam niedemokratyczne metody działania. W tym wypadku – jak i wielu innych - to oni chcą siłą narzucić wszystkim jedynie słuszną drogę i to w sposób siłowy. Tym bardziej dziwię się oporowi przed herbem z 1916 roku, że przecież rok 1916 to czas tworzenia polskiej państwowości, to piękne chwile polskiego narodu, który rozpoczynał swój marsz ku wolności, a 1957 rok to smutne czasy komuny i zależności od Sowietów. Nie wiem jak to się ma do haseł wykrzykiwanych przez niektórych z nich o komunistach? Nie widzę tutaj logiki, jak w wielu innych posunięciach tej grupy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.