Minęła IV kolejka Lotto Ekstraklasy
08.08.2017 09:15
Piast Gliwice 1:1 Śląsk Wrocław
Obie drużyny słabo rozpoczęły sezon. Piast na swoim koncie miał tylko jeden punkt, goście byli lepsi o dwa „oczka”. Śląsk przeszedł jednak rewolucję kadrową w trakcie letniego okienka transferowego, także piłkarze tej ekipy mogą jeszcze potrzebować trochę czasu na zgranie. W spotkanie przeciwko gliwickiemu klubowi weszli z przytupem, ponieważ już w 9. minucie objęli prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Michała Chrapka na bramkę zamienił Marcin Robak. Było to premierowe trafienie byłego napastnika Lecha Poznań w barwach nowej drużyny.
Gospodarze po straconym golu rzucili się do odrabiania strat. W 20. minucie groźny strzał z dystansu oddał Martin Bukata, ale piłka minimalnie przeleciała obok słupka. Siedem minut później Piast miał kolejną okazję, ale futbolówka po uderzeniu Mateusza Maka zawędrowała na boczną siatkę. Chwilę później fani zebrani na stadionie mieli w końcu powód do radości, ponieważ „Piastunki”, za sprawą Patryka Dziczka, wyrównały stan rywalizacji. Jeszcze przed gwizdkiem na przerwę drużyna prowadzona przez Dariusza Wdowczyka strzeliła drugiego gola, ale autor bramki, Sasza Zivec, znajdował się na spalonym, co wypatrzył sędzia liniowy. Słoweniec w drugiej połowie mógł zdobyć już prawidłową bramkę, ale dwukrotnie w sytuacji sam na sam lepszy okazywał się Jakub Wrąbel. Na pięć minut przed końcem spotkania gospodarzom podyktowany został rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Konstantin Vassiljev. Estończyk strzelił jednak zbyt mocno i piłka przeleciała nad bramką. Tym samym mecz zakończył się wynikiem remisowym.
Bramki: Dziczek (29. min.) – Robak (9. min.)
Żółte kartki: Dziczek, Bukata – Mak, Robak, Pawelec
Widzów: 4275
Piast: Rusov – Konczkowski, Sedlar, Hebert, Pietrowski – Mak (67’ Gojko), Dziczek, Bukata (81’ Krakowczyk), Vassiljev, Zivec – Jankowski (70’ Barisić)
Śląsk: Wrąbel – Pawelec, Celeban, Tarasovs, Augusto – Mak, Srnić, Madej (61’Piech), Chrapek (87’Łyszczarz), Kosecki (46’Łuczak) – Robak
Wisła Płock 0:1 Wisła Kraków
Mecz Wisły z Wisłą nie był piorunującym widowiskiem. W pierwszej odsłonie gry nie działo się zbyt wiele, a najgroźniejszą sytuację stworzyli sobie goście. Carlitos był bliski strzelenia gola, ale piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką. Na początku drugiej połowy w szeregach drużyny z Krakowa nastąpiła wymuszona zmiana bramkarza. Kontuzjowanego Juliana Cuestę zastąpił Michał Buchalik. Przez kolejne minuty piłkarze obu ekip swoją grą tylko męczyli widzów zebranych na stadionie, jak i tych przed telewizorami. Dopiero w 73. minucie mogliśmy zobaczyć coś ciekawszego. Petar Brlek dobrze zabrał się z piłką w pole karne gospodarzy, ale nie potrafił skierować futbolówki do siatki. Następnie do ataków ruszyli płocczanie. W 81. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Mateusz Piątkowski, ale nie potrafił pokonać Buchalika. Chwilę potem golkiper gości poradził sobie ze strzałem Gorgi Merebaszwiliego. Decydujący cios należał jednak do „Białej Gwiazdy”. W doliczonym czasie gry do siatki rywali trafił Carlitos. Była to pierwsza i ostatnia bramka tego spotkania, drużyna prowadzona przez Kiko Ramireza sięgnęła więc po kolejne trzy punkty.
Bramka: Carlitos (90. min.)
Żółte kartki: Boguski, Głowacki
Widzów: 5000
Wisła Płock: Kiełpin – Stefańczyk, Sielewski, Byrtek, Stępiński – Reca, Furman, Rasak, Lebedyński (76’ Dźwigała), Merebaszwili (90’ Parvulescu) – Biliński (66’ Piątkowski)
Wisła Kraków: Cuesta (55’ Buchalik) – Cywka, Głowacki, Gonzalez, Sadlok – Boguski (69’ Bartosz), Velez, Brlek, Małecki – Carlitos, Brożek (78’ Halilović)
Lechia Gdańsk 1:1 Górnik Zabrze
Do czwartej drużyny poprzedniego sezonu przyjechał beniaminek, i to wcale nie gospodarze byli faworytem meczu. Górnik dobrze rozpoczął rozgrywki, tak samo jak i mecz w Gdańsku. To właśnie goście jako pierwsi mieli świetną okazję, ale strzał Igora Angulo z 10. minuty obronił Dusan Kuciak. Minęło dziewięć minut i Hiszpan znów mógł strzelić gola. Napastnik miał przed sobą tylko pustą bramkę, Angulo jednak znacząco się pomylił i piłka przeleciała obok bramki. Obecnie najlepszy snajper Lotto Ekstraklasy swojej trzeciej sytuacji, w 39. minucie, już nie zmarnował i strzałem z pół-woleja pokonał bramkarza Lechii.
W drugą połowę ponownie lepiej weszli goście. Damian Kądzior mógł podwyższyć prowadzenie, ale strzelił za lekko. Ta sytuacja zemściła się na zabrzanach w 57. minucie. Lechia wyrównała stan rywalizacji po tym, jak rzut karny na bramkę zamienił Marco Paixao. Arbiter podyktował jedenastkę za zagranie piłki ręką w polu karnym przez Mateusza Wieteskę. Jak się miało okazać, było to ostatnie trafienie w tej rywalizacji i obie ekipy mogą sobie dopisać po punkcie do ligowej tabeli.
Bramki: M. Paixao (57. min.) – Angulo (39. min.)
Żółte kartki: Nunes, Vitoria, M. Paixao – Wieteska, Ambrosiewicz, Matuszek
Widzów: 14 570
Lechia: Kuciak – Nunes, Vitoria, Wawrzyniak – Stolarski, Matras (70’ Lewandowski), Łukasik, Peszko – F. Paixao, M. Paixao, Kuświk (88’ Mila)
Górnik: Loska – Wolniewicz, Wieteska, Suarez, Koj – Kądzior (63’ Nowak), Żurkowski, Ambrosiewicz, Kurzawa (81’ Ledecky) – Angulo, Wolsztyński (67’ Matuszek)
Zagłębie Lubin 3:0 Pogoń Szczecin
Lubinianie szybko rozpoczęli strzelanie w tym meczu. W 6. minucie dobrze w pole karne dośrodkował Daniel Dziwniel, a piłkę głową do bramki skierował Martin Nespor. Co prawda futbolówkę zdołał sięgnąć Łukasz Załuska, ale odbił ją tak, że ta wturlała się do siatki. Golkiper Pogoni zrehabilitował się chwilę potem, gdy obronił groźne uderzenie z rzutu wolnego Filipa Starzyńskiego. W 23. minucie reprezentant Polski doskonale obsłużył podaniem Filipa Jagiełło, ale młody pomocnik nie wykorzystał sytuacji sam na sam, strzelając w Załuskę. Jeszcze w pierwszej połowie murawę musiał opuścić strzelec bramki Nespor. Zastępujący go Jakub Świerczok w 33. minucie podwyższył prowadzenie. W doliczonym czasie pierwszej połowy gola strzelił również Arkadiusz Woźniak, ale według sędziego liniowego znajdował się na pozycji spalonej. Powtórki pokazały, że poza linią obronny znajdowała się tylko ręka Woźniaka, także arbiter niesłusznie nie uznał tej bramki.
Na początku drugiej odsłony gry Pogoń miała swoje szanse, żeby zdobyć kontaktową bramkę. Najpierw jednak Dariusz Formella w dobrej sytuacji strzelił ponad bramką, a niemal sześćdziesiąt sekund później Martin Polacek obronił uderzenie Dawida Korta. Piłkę do bramki próbował jeszcze wepchnąć Adam Frączczak, ale z linii bramkowej wybił ją Bartosz Kopacz. Ostatecznie w tym meczu padła jeszcze jedna bramka, ale znów była autorstwem lubinian, a konkretnie Świerczoka. Podopieczni Piotra Stokowca wygrali 3:0 i nadal nie mają na swoim koncie ani jednej porażki. Zostali także samodzielnym liderem Lotto Ekstraklasy.
Bramki: Nespor (6. min.) Świerczok (33. min., 90. min.)
Żółte kartki: Woźniak, Kopacz – Rudol, Rapa
Widzów: 6090
Zagłębie: Polacek – Guldan, Kopacz, Jach – Czerwiński, Kubicki, Starzyński (87’ Janoszka), Jagiełło (67’ Tosik), Dziwniel – Nespor (25’ Świerczok), Woźniak
Pogoń: Załuska – Rapa, Rudol, Dwali, Nunes – Formella, Hołota (46’ Piotrowski), Drygas (81’ Listkowski), Murawski (46’ Kort), Gyurcso – Frączczak
Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:0 Legia Warszawa
Od początku spotkania częściej w posiadaniu piłki byli mistrzowie Polski, natomiast gospodarze skupili się na kontratakach. Mogli zdobyć bramkę po dwóch błędach Jakuba Czerwińskiego. Najpierw obrońca naprawił swój błąd, a za drugim razem drużynę przed stratą gola uratował Adam Hlousek. Bruk-Bet z każdą minutą coraz śmielej atakował, ale brakowało wykończenia. Artem Putwicem uderzył piłkę głową wprost w Arkadiusz Malarza, a Bartosz Śpiączka w dobrej sytuacji nie trafił czysto w futbolówkę. Tuż przed gwizdkiem na przerwę przebudzili się legioniści. Sebastian Szymański mógł spróbować strzału na bramkę, ale pomocnik za dużo kombinował i piłkę spod nóg wybili defensorzy.
W drugiej połowie z dalekiej odległości uderzył Czerwiński. Było blisko, aby piłka zatrzepotała w siatce, ale świetnie spisał się Jan Mucha, który sparował ją na poprzeczkę. Następnie piłkarze Mariusza Rumaka zdobyli bramkę, ale Śpiączka przy przyjęciu zagrał piłkę ręką i sędzia słusznie nie uznał trafienia. Chwilę potem gospodarze mogli cieszyć się już z prawidłowego gola, którego autorem był Łukasz Piątek. Po tym wydarzeniu zaatakowali „Wojskowi”. Najbliżej celu byli po strzałach głową, jednak ani Armando Sadiku, ani Guilherme nie potrafili dobrze wykończyć akcji. Po końcowym gwizdku sędziego ze zwycięstwa cieszyli się zawodnicy Bruk-Betu. Legia za to przegrała swoje trzecie spotkanie rozgrywane w Niecieczy.
Bramka: Piątek (54. min.)
Żółte kartki: Jovanović, Śpiączka, Kupczak – Pazdan, Mączyński
Widzów: 4560
Bruk-Bet: Mucha – Fryc, Putiwcew, Keckes, Maksimenko – Guba (57’ Misak), Jovanović (81’ Stefanik), Kupczak, Piątek, Miković (80’ Gutkovskis) – Śpiączka
Legia: Malarz- Jędrzejczyk, Pazdan, Czerwiński, Hlousek – Szymański (61’ Kucharczyk), Mączyński, Kopczyński (64’ Guilherme), Moulin, Hamalainen – Sadiku (71’ Pasquato)
Jagiellonia Białystok 1:3 Sandecja Nowy Sącz
Wicemistrz Polski, który dość dobrze zaczął sezon, podejmował na własnym boisku absolutnego beniaminka. Nie trudno było wskazać zdecydowanego faworyta tego spotkania. Nasza liga jednak po raz kolejny pokazała swoją nieprzewidywalność, ponieważ to goście zdobyli pierwszą bramkę. W 25. minucie z piłką w pole karne wszedł Tomasz Brzyski, zagrał do Aleksandyra Kolewa i napastnik posłał futbolówkę do siatki. Sędziujący Szymon Marciniak musiał skorzystać jeszcze z systemu VAR, sprawdzając, czy wcześniej były legionista nie znajdował się na pozycji spalonej. Ostatecznie arbiter uznał bramkę, i tym samym Kolew na stałe zapisał się w kartach historii Sandecji. Został bowiem autorem historycznego, pierwszego gola klubu z Nowego Sącza w ekstraklasie.
Na odpowiedź „Jagi” trzeba było poczekać dziesięć minut. To właśnie wtedy Arvydas Novikovas dośrodkował z rzutu wolnego, w polu karnym odnalazł się Cillian Sheridan i strzałem głową doprowadził do remisu. Do przerwy wynik już nie uległ zmianie, ale pięć minut po zmianie stron to ponownie beniaminek wyszedł na prowadzenie. Bramkę zdobył Mateusz Cetnarski, a asystował mu Kolew. W 84. minucie sędzia Marciniak po raz kolejny musiał wspomóc się systemem VAR i upewnić się, czy Bartłomiej Dudzic został w polu karnym sfaulowany przez Guilherme. Powtórki pokazały, że doszło do kontaktu pomiędzy tymi dwoma zawodnikami i arbiter wskazał na wapno. Rzut karny skutecznie wykorzystał Wojciech Trochim, ustalając wynik meczu. Było to pierwsze w historii zwycięstwo Sandecji w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Bramki: Sheridan (35. min.) – Kolew (25. min.), Cetnarski (50. min.), Trochim (86. min.-k)
Żółte kartki: Kwiecień, Guilherme
Widzów: 11 400
Jagiellonia: Kelemen – Burliga (83’ Kwiecień), Runje, Guti, Guilherme – Cernych, Grzyb (78’ Świderski), Romanczuk, Pospisil, Novikovas – Sheridan (74’ Sekulski)
Sandecja: Gliwa – Kubań, Szufryn, Kraczunow, Mraz (46’ Piszczek) – Danek, Piter-Bućko, Kasprzak, Cetnarski (64’ Trochim), Brzyski – Kolew (71’ Dudzic)
Cracovia 0:2 Lech Poznań
W meczu przyjaźni od początku więcej sytuacji tworzył sobie „Kolejorz”, ale brakowało skutecznych finalizacji. Przez ostatnie pół godziny spotkania coraz śmielej za to poczynali sobie piłkarze Cracovii, czego dowodem były strzały głową Krzysztofa Piątka i Sergeja Zenjova. Co najmniej jedna z tych akcji powinna zakończyć się golem. Te okazje rozdrażniły poznańską drużynę, której wiatru w żagle dało pojawienie się na murawie Kamila Jóźwiaka. 19-latek w 73. minucie zastąpił Nicklasa Barkrotha, a w 82. strzelił gola. Minęło sto dwadzieścia sekund i Lech cieszył się już z dwubramkowej przewagi. Tym razem autorem trafienia był Christian Gytkjaer. Do końca meczu żadnemu z zespołów nie udało się już pokonać bramkarza rywali i mecz zakończył się zwycięstwem Lecha 2:0.
Bramki: Jóźwiak (82. min.), Gytkjaer (84. min.)
Żółte kartki: Drewniak, Piątek – Rakels, Situm, Nielsen, Radut
Widzów: 9115
Cracovia: Sandomierski – Wójcicki, Malarczyk, Dytiatjew, Pestka – Zenjov, Covilo (40’ Dimun), Drewniak, Mihalik (78’ Wdowiak), Vestenicky (57’ Szczepaniak) – Piątek
Lech: Burić – Gumny, Janicki, L. Nielsen, Situm – Bartkroth (73’ Jóźwiak), Trałka, Gajos, Radut, Rakels (64’ Makuszewski) – N. Nielsen (67’ Gytkjaer)
Arka Gdynia 0:0 Korona Kielce
Poniedziałkowe mecze w ramach polskiej ekstraklasy często bywają nudnym widowiskiem. Tak też było i w tym przypadku, żadnej z ekip nie udało się strzelić gola. Najbliżej tego byli goście, ale brakowało im albo szczęścia, albo umiejętności. W drugiej połowie w polu karnym gospodarzy znalazł się Maciej Górski, miał trochę miejsca, ale nie potrafił dobrze opanować piłki i tę zdążyli wybić defensorzy. Były napastnik Legii kilka minut później został zmieniony przez Elię Soriano. Niemiec debiutował w barwach Korony, i miał szansę zaliczyć premierowe trafienie. Jego strzał głową obronił jednak Pavel Steinbors. To właśnie przede wszystkim temu golkiperowi dziękować muszą koledzy z pola, doświadczony bramkarz często ratował swój zespół przed utratą gola. Dodatkowo, przez ostatnie kilka minut gospodarze zmuszeni byli grać w dziesiątkę, ponieważ drugą żółtą kartką ukarany został Grzegorz Piesio. Arce udało się dowieźć remis do końca, dzięki czemu nie znają jeszcze smaku ligowej porażki w tym sezonie.
Żółte kartki: Piesio, Kakoko, Kun – Aankour
Czerwona kartka: Piesio
Widzów: 7930
Arka: Steinbors – Zbozień, Marcjanik, Danch, Warcholak – Kun, Sołdecki, Nalepa (61’ Kakoko), Piesio, Rey (46’ Marciniak) – Jurado (73’ Siemaszko)
Korona: Alomerović – Rymaniak, Barry, Kovacević, Kallaste – Cebula, Żubrowski, Możdżeń, Aankour (79’ Kosakiewicz), Jukić (63’ Cvijanović) – Górski (69’ Soriano)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.