Mistrzostwa świata: Serbia przegrała z Brazylią, występ Mladenovicia

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

24.11.2022 21:00

(akt. 24.11.2022 22:31)

Zakończył się 5. dzień mistrzostw świata w Katarze. Czwartek zaczął się od wygranej Szwajcarii z Kamerunem (1:0), potem Urugwaj bezbramkowo zremisował z Koreą Południową, Portugalia pokonała 3:2 Ghanę, a wieczorem Brazylia zwyciężyła 2:0 Serbię, w której wystąpił Filip Mladenović. Zawodnik Legii Warszawa grał do 66. minuty, gdy został zmieniony.

fot. Piotr Kucza / FotoPyK

 Mundialowa edycja Typera – zachęcamy do typowania

Początek należał do Szwajcarii, która posiadała piłkę, regularnie gościła na połowie rywali, ale nie przekładało się to na sytuacje w ofensywie. Z kolei Kamerun wyczekiwał na odpowiedni moment, kontrę, szybki atak, co zaprezentował w 10. minucie. Bryan Mbeumo pobiegł lewym skrzydłem, wbiegł w pole karne, oddał mocny strzał, który wybronił Yann Sommer. Do dobitki złożył się jeszcze Karl Toko Ekambi, ale uderzył niedokładnie, ponad poprzeczką. Próbkę umiejętności pokazał też Eric Maxim Choupo-Moting, który ładnie zwiódł przeciwnika, wykonał rajd, pojawił się w "szesnastce", znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, lecz ten zdołał zatrzymać napastnika Bayernu Monachium. Nawet gdyby w tej akcji padł gol, to nie zostałby uznany, gdyż sędzia dopatrzył się spalonego.

Drużyna z Afryki imponowała przyspieszeniem, odwagą, starała się nakręcać z każdą minutą, tworzyć coraz więcej okazji, lecz miała problemy z fazą finalizacji, decyzyjnością. W kilku sytuacjach Kamerun był o krok od radości. Tak jak np. w 34. minucie, gdy wydawało się, że Ekambi zamknie dośrodkowanie z prawej strony, ale w ostatniej chwili uprzedził go Silvan Widmer, który kapitalnie przeciął zagranie. Szwajcaria zwolniła obroty, choć miała lepsze fragmenty, zwłaszcza po dośrodkowaniach z rzutów rożnych. Po jednym z nich szansę miał Manuel Akanji, który główkował nieczysto, niecelnie.

Start drugiej odsłony przyniósł konkret, bramkę, prowadzenie zespołu z Europy. Xherdan Shaqiri płasko, precyzyjnie dograł z prawej flanki na środek "szesnastki", do niepilnowanego Breela Embolo, a ten strzelił gola, lecz go nie celebrował, bo... urodził się w Kamerunie. "Nieposkromione Lwy" zaspały w obronie, nie pokryły napastnika AS Monaco, który z łatwością trafił do siatki. Piłkarze Murata Yakina podkręcili tempo, dążyli do podwyższenia wyniku, co mogli osiągnąć w 66. minucie, po bardzo podobnej akcji jak na 1:0. Widmer podłączył się do ofensywy, pobiegł prawą flanką, a następnie inteligentnie, płasko wycofał na 9. metr do Rubena Vargasa, który uderzył mocno, ale Andre Onana wspaniale interweniował. Wynik nie uległ już zmianie. Ostatecznie Szwajcaria wygrała 1:0.

MŚ (grupa G): Szwajcaria – Kamerun 1:0 (0:0)
Embolo (48. min.) 

Żółte kartki: Elvedi, Akanji – Fai

Szwajcaria: Sommer – Widmer, Akanji, Elvedi, Rodriguez (90' Comert) – Freuler, Xhaka – Shaqiri (72' Okafor), Sow (72' Frei), Vargas (81' Rieder) – Embolo (72' Seferović)

Kamerun: Onana – Fai, Castelletto, N’Koulou, Tolo – Hongla (68' Ondoua), Gouet, Anguissa – Mbeumo (81' Ngamaleu), Choupo-Moting (74' Aboubakar), Ekambi (74' Nkoudou)

---

Start meczu okazał się dość wyrównany, mało konkretny. Z początku Korea Południowa częściej utrzymywała się przy piłce, szukała szans m.in. po dośrodkowaniach w "szesnastkę", akcjach lidera, czyli Heung-min Sona, ale rywale wychodzili z opresji.

Po kwadransie gry to Urugwaj miał więcej do powiedzenia – w ciągu 3 minut wykreował 2 niezłe okazje, zapoczątkowane przez świetne, dalekie przerzuty Jose Gimeneza. Wyszło z nich niedokładne uderzenie Fede Valverde, a następnie zgranie głową na środek pola karnego, do Darwina Nuneza, który nie trafił w piłkę. Groźnie zapowiadała się także kontra "La Celeste" w 27. minucie. Mathias Olivera podprowadził futbolówkę, ale w kluczowej fazie akcji za mocno podał do niepilnowanego, lepiej ustawionego Nuneza, który – przy większej precyzji kolegi – mógł znaleźć się sam na sam z bramkarzem.

Drużyna z Azji też nie bała się kreować, przebywać w ofensywie, a w 34. minucie mogła albo i nawet powinna zdobyć bramkę po ładnej, składnej akcji. Hwang Ui-jo otrzymał płaskie podanie wzdłuż boiska, z prawego sektora "szesnastki" na jej środek (10. metr), lecz jego uderzenie z prawej nogi poszybowało ponad poprzeczką. Koreańczycy grali mądrze, szybko przemieszczali się w pobliże pola karnego Urugwaju, proponowali ciekawe rozwiązania w ataku.

Tuż przed przerwą bliski szczęścia był za to zespół z Ameryki Południowej. Valverde zacentrował z rzutu rożnego na środek "szesnastki" (9. metr), a Diego Godin wyskoczył, główkował i obił słupek. 

W drugiej połowie też działo się sporo po obu stronach. Była intensywność, dynamika, ataki jednych i drugich. Pokazał się m.in. Nunez, który w jednej z akcji wykonał ładny rajd, lecz zabrakło mu lepszego wycofania, z kolei w 81. minucie trochę niecelnie uderzył na dalszy słupek po strzale z 17. metra. W końcówce dał o sobie znać Valverde. Zawodnik Realu Madryt huknął z dystansu, ale obił jedynie słupek. Koreańczycy także odpowiedzieli uderzeniem z dalszej odległości, lecz Son uderzył obok bramki. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0.

MŚ (grupa H): Urugwaj – Korea Południowa 0:0

Żółta kartka: Caceres – Cho

Urugwaj: Rochet – Caceres, Gimenez, Godin, Olivera (79' Vina) – Valverde, Vecino (78' de la Cruz), Bentancur – Pellistri (88' Varela), Suarez (64' Cavani), Nunez

Korea Południowa: S. Kim – Mo. Kim, Mi. Kim, Y. Kim, J. Kim – I. Hwang, Jung – H. Son, J. Lee (74' J. Son), Na (74' K. Lee) – U. Hwang (74' Cho)

---

Portugalia mogła wyjść na prowadzenie już w 10. minucie. Przechwyt, a potem płaskie, prostopadłe podanie w pole karne sprawiło, że Cristiano Ronaldo znalazł się w sytuacji sam na sam, ale nie pokonał golkipera Ghany, który wyszedł z bramki i go zatrzymał. Po chwili były piłkarz m.in. Realu Madryt dopadł do dośrodkowania Raphaela Guerreiro z lewej flanki na dalszy słupek, lecz niedokładnie główkował. 

Zawodnicy Fernando Santosa przeważali, choćby pod względem posiadania, posyłali dośrodkowania, ale brakowało im klarownych okazji. W 31. minucie Ronaldo umieścił piłkę w siatce, ale gol nie został uznany, ponieważ sędzia przerwał grę, dopatrując się faulu (w ataku) 37-latka, który był bardzo zdziwiony taką decyzją. Ghańczycy umiejętnie się bronili, mieli też momenty, w których gościli na połowie rywali, próbowali konstruować ataki, lecz nie wynikało z nich zbyt wiele.

W drugiej połowie Ghana zaczęła grać trochę odważniej, co przełożyło się też na częstszą obecność na połowie przeciwników. W 55. minucie Mohammed Kudus oddał płaski strzał z ok. 18. metra, który okazał się nieco niecelny. Ale lepsza postawa zespołu z Afryki została przerwana rzutem karnym dla Portugalczyków. Sędzia zauważył faul na Ronaldo, który wykorzystał "jedenastkę", stając się jednocześnie pierwszym zawodnikiem w historii, który strzelił gola na pięciu mundialach.

Ghańczycy zareagowali w najlepszy możliwy sposób – szybko wyrównali. Kudus pojawił się w bocznym sektorze "szesnastki", po czym zdołał dograć wzdłuż boiska, między nogami Danilo, na 5. metr, a Andre Ayew dopełnił formalności z bliskiej odległości. Odpowiedź Portugalii? Genialna. Drużyna z Europy wykorzystała 2 kontry i odskoczyła na 2 bramki, które zdobyła w odstępie 2 minut. Dwukrotnie asystował Bruno Fernandes – najpierw przy golu Joao Felixa, a potem Rafaela Leao.

Gdy wydawało się, że emocje się skończyły, Ghana złapała kontakt za sprawą Osmana Bukariego, który skutecznie główkował po dograniu z lewej strony pola karnego. Ekipa z Afryki walczyła, atakowała, ale nie doprowadziła do remisu. Ostatecznie Portugalia zwyciężyła 3:2.

MŚ (grupa H): Portugalia – Ghana 3:2 (0:0)
Ronaldo (65. min. – k.), Felix (78. min.), Leao (80. min.) – Ayew (73. min.), Bukari (89. min.)

Żółte kartki: Danilo, Fernandes – Kudus, Ayew, Seidu, Williams

Portugalia: Costa – Cancelo, Dias, Danilo, Guerreiro – Silva (88' Palhinha), Neves (78' Leao), Fernandes – Otavio (56' William), Ronaldo (88' Ramos), Felix (88' Mario) 

Ghana: Ati-Zigi – Seidu (66' Lamptey), Djiku, Amartey, Salisu (90' Semenyo), Baba – Kudus (76' Bukari), Partey, Samed (90' Kyereh), A. Ayew (77' J. Ayew) – Williams

---

Ostatni, czwartkowy mecz na mundialu zapowiadał się ekscytująco. Po pierwsze, do gry wkroczyła Brazylia, czyli jeden z kandydatów do zdobycia trofeum. Po drugie, jej rywalem była Serbia, która miała w wyjściowym składzie Filipa Mladenovicia, piłkarza Legii Warszawa. 

Zawodnik "Wojskowych" został ustawiony na lewym wahadle, był aktywny, podawał celnie, pracował w defensywie. Po kwadransie gry przechwycił piłkę na połowie "Canarinhos", a następnie ładnie zbiegł do środka, po tym jak minął Raphinhę i Lucasa Paquetę. Co więcej, 31-latek dawał opcje z przodu, pokazywał się do gry, wbiegał w lewy sektor "szesnastki", by ewentualnie zamykać akcje. W 37. minucie dopadł do centry na dalszy słupek, główkował niecelnie, lecz miał niewielką szansę, by zrobić z tego coś więcej (naciskał go rywal). Często podnosił rękę do góry, sygnalizując, że można do niego podać, ale koledzy rzadko dostrzegali go z przodu. Tuż przed przerwą dostał futbolówkę, po czym dograł ze skrzydła na 9. metr – dośrodkowanie okazało się trochę za wysokie, ale Aleksandar Mitrović docenił tę próbę, pokazując mu kciuk w górę. Na starcie drugiej odsłony "Mladen" doskoczył do Richarlisona i utrudnił mu oddanie strzału z pola karnego, który zablokował ostatecznie inny reprezentant Serbii. Potem legionista zatrzymał Danilo w bocznym sektorze boiska, a w 66. minucie został zmieniony przez Dusana Vlahovicia.

Spotkanie okazało się dość ciekawe, intensywne. Brazylijczycy byli stroną dominującą, przeważali, szukali różnicy m.in. dzięki indywidualnościom, lecz w pierwszej połowie brakowało im konkretów. Kilka razy pokazał się Neymar – w 13. minucie chciał wkręcić piłkę do siatki bezpośrednio z rzutu rożnego, ale Vanja Milinković-Savić nie dał się zaskoczyć. Były golkiper Lechii Gdańsk wykazał się też czujnością przy genialnym, prostopadłym podaniu Thiago Silvy w "szesnastkę" – wyszedł z bramki i uprzedził Viniciusa Juniora. Serbowie często się bronili, mieli także swoje momenty w ofensywie, kontry, ale szwankowała decyzyjność.

Brazylia mogła świetnie zacząć drugą odsłonę. Raphinha popisał się odbiorem na 18. metrze od bramki Serbii, wbiegł w "szesnastkę" i oddał strzał, który wspaniale wybronił Milinković-Savić. Groźnie było też w 55. minucie. Vinicius zauważył Neymara na 11. metrze i zagrał do niego z lewego skrzydła, ale gracz PSG źle trafił w piłkę, niecelnie uderzając. Serbowie dostali kolejne ostrzeżenie po godzinie gry, gdy Alex Sandro zdecydował się na zaskakujący, niezły strzał z dystansu, który obił słupek.

"Kanarki" dążyły do objęcia prowadzenia, rozkręcały się i dopięły swego. Neymar wbiegł w lewy sektor "szesnastki", trochę za mocno wypuścił piłkę, do której dopadł Vinicius, oddając strzał. Milinković-Savić zbił przed siebie futbolówkę, Strahinja Pavlović zaspał, co wykorzystał Richarlison, który skutecznie dobijał. Napastnik Tottenhamu dał o sobie znać też w 73. minucie, gdy podwyższył wynik po fenomenalnej bramce. Przyjął piłkę na 11. metrze, podbił ją, obrócił się i trafił do siatki "nożycami".

W 81. minucie mogło być 3:0 dla "Canarinhos". Casemiro technicznie uderzył z prawej nogi, z 18. metra, ale trafił tylko w poprzeczkę. Po chwili szansę miał wprowadzony Fred, lecz Milinković-Savić obronił jego uderzenie zza pola karnego. Brazylijczycy wykreowali jeszcze parę okazji, imponowali swobodą, kreacją, fantazją, ale wynik już się nie zmienił.

MŚ (grupa G): Brazylia – Serbia 2:0 (0:0)
Richarlison (62. min., 73. min.)

Żółte kartki: Pavlović, Gudelj, Lukić

Brazylia: Alisson – Danilo, Marquinhos, Silva, Sandro – Casemiro, Paqueta (75' Fred) – Raphinha (87' Martinelli), Neymar (79' Antony), Vinicius (75' Rodrygo) – Richarlison (79' Jesus) 

Serbia: V. Milinković-Savić – Milenković, Veljković, Pavlović – Zivković (57' Radonjic), Gudelj (57' Ilić), Lukić (66' Lazović), Mladenović (66' Vlahović) – S. Milinković-Savić, Tadić – Mitrović (83' Maksimović)

ZOBACZ TAKŻE: Legia zarobi na powołaniach na mundial

Polecamy

Komentarze (105)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.